O potopie

Fot. Materiały prasowe
Fot. Materiały prasowe 97
Spotkałem się niedawno ze starym kumplem, skądinąd znanym przedsiębiorcą, a więc osobą doskonale znającą zasady funkcjonowania rynku. Jak zwykle pofilozofowaliśmy trochę na różne życiowe tematy. Rozmawialiśmy też o tym, dlaczego wolimy spędzać czas wśród przyrody, z dala od ludzi, i czemu zamiast bankietów, wolimy kolacje w niewielkim gronie najbliższych przyjaciół...
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 7/2018 (34)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Nie zawsze zgadzamy się w naszych ocenach, ale tym razem porozumienie było pełne. Można by je spuentować słowami Spiętego z utworu Lao Che „Hydropiekłowstąpienie”, które autor wkłada w usta samego Boga: 

Słuchaj, Noe
Chciałbym na słówko: 
Wiesz, tak między nami, 
to jestem człowiekiem zaniepokojony. 
By nie rzec: rozczarowany. 
Bo miałem ambicję stworzyć 
taką rezolutną rasę, 
a wyście to tak po ludzku, 
po ludzku spartolili (...)

Wiesz sam, jak nie lubię radykałów. 
Ale, na Boga, nie spałem całą noc 
i podjąłem decyzję: 
Zsyłam na Ziemię potop, 
mój mały Noe, mój Ptysiu Miętowy. 

Doskonałym uzupełnieniem tej prezentacji biblijnego potopu jest film „Noe: Wybrany przez Boga” z Russellem Crowe’em w roli głównej. 

Kiedyś napisałem felieton o zaufaniu – jednym z absolutnie kluczowych zjawisk międzyludzkich. Wskaźnik „Interpersonal trust”, rozumiany jako odsetek lokalnej społeczności zgadzającej się ze stwierdzeniem, że większość ludzi jest godna zaufania, w ostatnich kilkunastu latach wzrósł w Polsce z ok. 16 do ponad 22 proc. W Rosji jest wyższy o ok. 5 pp., w Niemczech niemal 2-krotnie, a w Norwegii przekracza 70 proc. 

Lubię weryfikować takie wyniki w praktyce. Miałem ostatnio okazję porozmawiać przy kolacji o cechach Polaków z pewnym, mieszkającym w naszym kraju, Włochem. Jedną z jego obserwacji był bardzo niski poziom zaufania w naszym społeczeństwie. Skąd się to bierze? Teorie mówią, że to ze względów historycznych. Ale my żyjemy tu i teraz, więc nie usprawiedliwiajmy się historią (!). Na razie, gdyby nie funkcja blokady telefonicznych połączeń przychodzących, pewnie bym zwariował, odbierając telefony sprzedawców najwspanialszych garnków w kosmosie, wysoko oprocentowanych obligacji firm godnych zaufania czy oferujących mi możliwość zwielokrotnienia swojego majątku na Forexie w ciągu kilku miesięcy... Kupując używany samochód, nie bez powodu sprawdzamy, czy aby nie był „bity”, nie ma przebijanych numerów lub przekręconego licznika. Światowa Organizacja Zdrowia szacuje, że Polacy wydają rocznie ok. 100 mln zł na podrobione leki. Z powodu ich zażywania nie tylko nie zdrowiejemy, ale często intensywniej chorujemy, a nawet umieramy. Pal licho przekręcony licznik, ale zdrowie i życie jest jedno. 

Konsumpcja prywatna to jeden z kluczowych czynników napędzających naszą gospodarkę. Wysoki popyt detaliczny ułatwia stosowanie niewłaściwych praktyk sprzedażowych. Najwyższa dbałość o interes klienta z pewnością istnieje na poziomie artykulacji – słyszymy o niej w reklamach, na konferencjach czy na indywidualnych spotkaniach z „dedykowanymi” sprzedawcami. Kultura sprzedaży dopiero jednak wychodzi u nas z epoki kamienia łupanego. Systemy motywacyjne menedżerów i pionów sprzedaży są często nacechowane tzw. short-termismem, czyli presją na krótkoterminowe cele, głównie finansowe. Wewnętrzne procedury kontrolne i compliance są głównie na potrzeby zewnętrznego nadzoru, a nie poprawy jakości procesów wewnętrznych. 

Podejmując szczególnie istotne decyzje zakupowe, bądźmy zatem podejrzliwi i pedantycznie dokładni w sprawdzaniu tego, co nam oferują. Nie zakładajmy, że sprzedającemu możemy zwyczajnie ufać. Świat, zwłaszcza na tym etapie rozwoju, na jakim jest jeszcze Polska, działa inaczej. Sprzedawca często proponuje to, z czego ma większą prowizję, a nie to, co dla nas najlepsze. Mówi nam to, co musi i chce powiedzieć, a nie, co powinien. Zwykle ubarwia, przemilcza, manipuluje dla swojej korzyści. A co potem, to już nasz problem. Jeśli traficie na zwykłych oszustów, praktykujących z zimną krwią to, co ich szefowie elegancko i z rozbrajającymi uśmiechami nazywają misselingiem, czyli po polsku nabijaniem klienta w butelkę, nie miejcie skrupułów... potop jest w waszych rękach. 

My Company Polska wydanie 7/2018
 (34)

Więcej możesz przeczytać w 7/2018 (34) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ