Droga do pomocy

Raben
Raben / Fot. materiały prasowe
Warto odczarować wizerunek „złych tirów” na drogach i pokazać, że transport może służyć tym najbardziej potrzebującym – choćby osobom, których nie stać na pełnowartościowe posiłki.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 1/2024 (100)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Załóżmy, że mam firmę produkującą żywność. Niech to będą płatki śniadaniowe. Nie zawsze udaje mi się wszystko na czas sprzedać, ale nie chcę wyrzucać jedzenia. Co mogę zrobić?

Beata Ciepła, Banki Żywności: Przekazać te płatki Bankom Żywności. Po pierwsze, jedzenie nie zmarnuje się, po drugie, będzie mogła pani odliczyć podatek VAT i wliczyć taką darowiznę w koszty uzyskania przychodu. Przyjmujemy każdą żywność, nawet jeśli zostało tylko kilka dni do terminu ważności do spożycia. To mogą być płatki, ciastka, ryż, makaron, konserwy, nabiał… Pamiętam przedsiębiorcę, który oddawał nam przepiórcze jajka. Towar dość luksusowy, prawda? Tyle że i jemu też nie udawało się wszystkich tych frykasów na czas sprzedać. Chętnie weźmiemy także produkty niehandlowe, czyli zapakowane wadliwie albo z brakującymi informacjami na etykiecie. Banki Żywności to organizacja pozarządowa. Przedsiębiorcy są naszymi naturalnymi partnerami zarówno wytwórcy, jak i dystrybutorzy, a także – choć w mniejszym stopniu – gastronomia. Bez was Banki Żywności nie mogłyby pełnić swojej funkcji, swojej misji. A jest nią wspieranie osób najbardziej potrzebujących i ratowanie żywności przed zmarnowaniem.

Jak to się w praktyce odbywa?

Beata Ciepła: Szybko i sprawnie. Jesteśmy siecią 31 banków rozsianych po całej Polsce, mamy dobrze rozeznane potrzeby i przetarte szlaki. Wiemy, co może chwilę poczekać w magazynach, a co musi natychmiast jechać do odbiorcy. Sprawna logistyka i transport są tu kluczowe. Działamy przecież pod presją czasu, a dokładnie pod presją daty na opakowaniu. Do obsługi codziennych darowizn zwykle korzystamy z własnych samochodów, czasem przywożą ją nam sami producenci. Ale jest ciąg dalszy, czyli transport do odbiorcy. Przy tych większych i bardziej wymagających transportach korzystamy z hojności i dobroczynności firm logistycznych, takich jak Raben i Fresh Logistics.

Od jak dawna? Z jakim rezultatem?

Z Grupą Raben współpracujemy od 2015 r. I naprawdę trudno tę pomoc przecenić! Do tej pory Grupa Raben przewiozła nam nieodpłatnie 16 775 palet. Szacujemy, że to ok. 9  510 t uratowanej żywności. Jeśli przyjmujemy, że średni posiłek to 400 g, to oznacza, że wspólnie zapewniliśmy 24 mln posiłków.

Robi wrażenie! Skąd to zaangażowanie Grupy Raben?

Ewa Chwiłkowska, Grupa Raben: Cóż, my też nie lubimy marnotrawstwa! Współpraca z Bankami Żywności wpisuje się w naszą filozofię, w nasze kampanie społeczne, w tym pomoc lokalnej społeczności. A także w cele zrównoważonego rozwoju ONZ, wśród których są walka z ubóstwem i zero głodu. Nasze zaangażowanie społeczne, czyli literka S w skrócie ESG to konkretna praca, konkretne kilometry i konkretne tony dowiezionej na czas żywności. Wiedzą o tym nasi pracownicy, to zresztą jeden z magnesów przyciągających do pracy u nas. Bardzo się w tę działalność potem angażują i po prostu są z tego dumni. O naszej współpracy z Bankami Żywności wiedzą też nasi klienci, którzy często są producentami żywności i coraz częściej proszą nas o pomoc w uratowaniu ich produktów przed wyrzuceniem. Raben Logistics Polska oraz

Fresh Logistics Polska jako pierwsze spółki w naszej Grupie zaczęły współpracę z Bankami Żywności. W nasze ślady poszli koledzy z Czech. Komunikujemy to wszystko nie po to, żeby się chwalić, ale żeby pokazać, że można pomagać skutecznie. Warto odczarować wizerunek „złych tirów” na drogach i pokazać, że transport daje możliwości i może służyć tym najbardziej potrzebującym.

Wszystko idzie gładko? Naprawdę nie ma tu żadnych wyzwań?

Małgorzata Czechowska, Raben Logistics Polska: Oczywiście są, w końcu działamy pod presją czasu. To on jest największym wyzwaniem. To data na opakowaniu sprawia, że trzeba dołożyć wszelkich starań, by jedzenie dotarło z punktu A, czyli od producenta lub Banku Żywności do punktu B, czyli do konkretnych potrzebujących na konkretny dzień, wręcz na konkretną godzinę. Zwykle są to stałe, dobrze znane nam punkty na mapie, a to cały proces przyspiesza. Uważam, że kluczem do sukcesu jest tu komunikacja między wszystkimi tymi podmiotami – producentami, dystrybutorami, Bankami Żywności, firmą transportową, jaką jesteśmy my, oraz odbiorcami. Arcyważny jest też opis tych przesyłek, czyli cały system etykiet. Na szczęście nasi klienci ten system już znają, a więc cała operacja jest dla wszystkich prostsza i sprawniejsza. Gdy dostajemy informację o takim nowym transporcie, przede wszystkim musimy się dowiedzieć czy to tzw. żywność sucha, taka jak makarony lub kasze czy świeża, czyli wymagająca specjalnego traktowania, choćby chłodni.

Tomasz Widurski, Fresh Logistics Polska: Bo w tym drugim przypadku na scenę wjeżdżamy my. Naszymi wyzwaniami są nie tylko czas, ale też temperatura, w jakiej transportujemy żywność. Mamy w tym duże doświadczenie, to nasza codzienność, ale i tak za każdym razem musimy zachować ogromną czujność. Powiedzmy, że przewozimy jogurty, które muszą być przechowywane w temperaturze od 2 do 6 stopni Celsjusza i że zostało im cztery dni do upływu terminu przydatności do spożycia. Wystarczy źle ustawiona temperatura, by wszystko musiało trafić do kosza. Albo jakieś niedopatrzenie, np. źle opisana etykieta, by transport przesunął się z rana na popołudnie albo następny dzień. W przypadku produktów z bardzo krótkim terminem ważności to oznacza utratę 50 proc. czasu, kiedy to jedzenie mogłoby trafić na talerze.

Wie pani dlaczego warto o tej współpracy jeszcze głośno mówić? Bo ma ona ogromną wartość edukacyjną. Ludzie nie dostrzegają, ile jedzenia się wyrzuca, nikt ich nie nauczył, że można nim lepiej zarządzać. Sam ostatnio byłem w przedszkolu mojej córki, gdzie opowiadałem o tym, jak można uratować jedzenie i pomóc innym i dlaczego transport jest tak bardzo potrzebny. Czułem się jak prawdziwy bohater.

A dużo jedzenia się w Polsce marnuje?

Beata Ciepła: Mnóstwo! To aż 4,8 mln t żywności rocznie, a to plasuje nas w europejskiej czołówce. Wciąż najwięcej marnuje się w gospodarstwach domowych. Za dużo kupujemy, niewłaściwie przechowujemy… Tym bardziej cieszy, że przedsiębiorcy są coraz bardziej świadomi, że żywność można uratować, a firmy logistyczne, takie jak Grupa Raben, aktywnie w tym pomagają.

Do kogo mają szansę trafić moje płatki?

Beata Ciepła: Na przykład do świetlic dla dzieci czy do domów opieki. Pomagamy wszystkim grupom społecznym zagrożonym ubóstwem i niedożywieniem. Współpracujemy z ponad 3 tys. organizacji – lokalnych, dobrze zorientowanych w potrzebach swoich podopiecznych. Wiele osób uważa, że temat głodu i niedożywienia Polski nie dotyczy. Niestety jest inaczej. Z badań przeprowadzonych przez nas w tym roku wiemy, że bezpieczeństwo żywnościowe w Polsce spada. Dotyczy to zwłaszcza osób starszych, na emeryturach, ale także tzw. ubogich pracujących, czyli tych z najniższą krajową, którzy oszczędzają na wartościowym jedzeniu, bo muszą np. wynająć mieszkanie na rynku komercyjnym. Niedożywienie bywa i ilościowe, i jakościowe.

Ile kosztuje dziś jeden pełnowartościowy posiłek?

Beata Ciepła: U nas jedna złotówka przekłada się na 2,4 kg uratowanej żywności, czyli na sześć posiłków! Łatwo policzyć, że to oznacza mniej niż 17 groszy za jeden posiłek. Ta złotówka przynosi więc znacznie więcej niż żywność, którą np. kupilibyśmy za tę złotówkę w sklepie. Jako Banki Żywności potrzebujemy nie tylko konkretnych produktów, ale przede wszystkim zaangażowania i otwartości. Dlatego nawet jeśli tak naprawdę nie jest pani producentem plakatów śniadaniowych, może pani łatwo w walce z niedożywieniem pomóc – dołączając do tysięcy naszych wolontariuszy lub darczyńców.

My Company Polska wydanie 1/2024 (100)

Więcej możesz przeczytać w 1/2024 (100) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ