Czy to się miało prawo udać

Olga Malinkiewicz
Olga Malinkiewicz, fot. Michał Mutor
Podobno pierwszy milion trzeba ukraść. Pierwszego klienta pamięta się przez całe życie. A jak przetrwać pierwszy rok działalności startupu?
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 8/2023 (95)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

92 proc. – tyle startupów, według raportu „Startup Genome Report Extra on Premature Scaling” przygotowanego przez badaczy z Uniwersytetu Stanforda i Berkeley, upada w ciągu pierwszych trzech lat funkcjonowania. W biznesie mówi się wręcz o „dolinie śmierci”, czyli okresie w życiu startupu między rozpoczęciem działalności a początkiem generowania przychodów. Zejście do tego miejsca oznacza zwykle, że wniesiony przez założycieli kapitał jest już na wyczerpaniu, a pomysłowi wciąż daleko do monetyzacji. Na tym etapie swój żywot kończy wiele – wydawać by się mogło – obiecujących inicjatyw.

– Powodów upadku firm w pierwszych latach działalności jest sporo, jednak jako najczęstsze wskazałbym wyobrażenie o biznesie oraz sposób jego uczenia – uważa Wojciech Pitura, prezes spółki Revas, tworzącej symulacje do nauki prowadzenia przedsiębiorstwa. I dodaje: – Kiedy pytaliśmy młodych ludzi, z czym kojarzy im się biznes, wielu z nich mówiło, że z dużą ilością pieniędzy, drogimi samochodami czy wakacjami w zagranicznych kurortach. Rzeczywistość jest jednak zgoła odmienna. Prowadzenie biznesu, w szczególności na początku, to ciężka praca i niewielki przychód.

Uznani, doświadczeni founderzy niezmiennie powtarzają, że pierwsze 12 miesięcy było kluczowe w rozwoju ich firmy, choć strategie na ich przetrwanie bywają różne. Są przedsiębiorcy, którzy uważają, że na początku działalności założyciel powinien wykonywać możliwie jak najwięcej obowiązków, gdyż tylko w taki sposób pozna własną firmę od podszewki. Inni twierdzą, że podział ról w przedsiębiorstwie powinien być jasno zarysowany od razu, bo to pomaga w zachowaniu hierarchii, poza tym nie każdy świetny founder może być jednocześnie świetnym CEO.

Jest również trzecia grupa przedsiębiorców, dla której droga do własnego biznesu zawsze powinna prowadzić przez korporację, ponieważ tylko pracując w wielkiej, działającej według konkretnych zasad strukturze, można wynieść doświadczenie umożliwiające rozkręcenie samodzielnej organizacji.

Oczywiście – jak to zwykle w biznesie – nie ma utartych schematów gwarantujących powodzenie. We wszystkich powyższych opiniach jest część prawdy i zwolennicy każdej z nich wskażą przykłady startupów, które odniosły sukces właśnie dzięki konkretnej strategii. Nie zmienia to jednak faktu, że pierwszy rok od założenia spółki jest – delikatnie rzecz ujmując – bardzo trudny. – Jak wspominam pierwsze miesiące budowania własnego startupu? Gdybym miała do wyboru – zamiast ponownego budowania – wejście na Mount Everest na bosaka, to zdecydowanie wybrałabym to drugie. To nie jest zabawa dla każdego, ponieważ angażuje w zasadzie cały wolny czas. Ogromne fizyczne i psychiczne poświęcenie – mówi Olga Malinkiewicz, współzałożycielka Saule Technologies.

Cześć, jestem Piotr, może chciałbyś do nas dołączyć?

Piotr Pisarz jest założycielem startupu Uncapped, który w 2021 r. zwyciężył w naszym rankingu 25 najlepszych polskich startupów. To obecnie jeden z najbardziej uznanych światowych fintechów, który - pomimo trudnych miesięcy – nadal prężnie się rozwija. – Za nami trudny okres, musimy liczyć się z tym, że w ciągu najbliższych kilku lat nie zbierzemy rundy od inwestorów. Pieniądze, które mamy, muszą nam wystarczyć nie tylko na dojście do zyskowności, ale również na dalszy rozwój biznesu – zdradza CEO Uncapped.

Pisarz nie ukrywa, że pierwsze miesiące działalności okazały się niesamowicie trudne. – Na początku byłem jedynym founderem, sam zbierałem pierwsze rundy. Nie jest łatwo, kiedy nie masz osoby, z którą mógłbyś przedyskutować pomysły – wspomina.

Tym, co u progu działalności sprawiło startupowcowi najwięcej trudności, była rekrutacja – w końcu jak przekonać do siebie ludzi, kiedy nie masz jeszcze żadnego zewnętrznego czynnika opisującego sukces? – Rekrutacja w Uncapped nauczyła mnie, żeby nie spieszyć się z tym procesem. Nie należy decydować się na byle kogo, tylko dlatego że nie znalazło się lepszego, bardziej doświadczonego specjalisty. Na samym starcie to founder powinien podejmować się wszystkich zadań: on jest odpowiedzialny za pozyskanie pierwszych klientów, za rozmowy z inwestorami, za zatrudnienie pierwszych osób – przekonuje Pisarz. Jak wspomina, w pierwszych miesiącach działalności Uncapped sam pisał na LinkedInie do inżynierów, a wiadomości brzmiały mniej więcej tak: „Cześć, jestem Piotr, zebrałem taką rundę i buduję fintech – może chciałbyś do nas dołączyć?”.

– Rekrutacja do Uncapped – a także dyskusje z pierwszymi inwestorami – były dla mnie ważną lekcją tego, że founder na początku powinien poznać od podszewki wszystkie firmowe procesy. Zbyt wielu startupowców skupia się na wizji, a lekceważy podstawowe obowiązki. Na początku musisz pokazać współpracownikom, co potrafisz i jak bardzo ci zależy – w innym wypadku nikt nie podchwyci twojej energii – podsumowuje Piotr Pisarz.

Bieg na długi dystans

Pomysł na Airly – jeden z najbardziej obiecujących polskich startupów zajmujący się kwestią czystości powietrza – powstał podczas przygotowań do maratonu. – To był czwarty rok studiów, końcówka. Razem z Michałem i Aleksandrem (Michałem Miśkiem i Aleksandrem Koniorem, współzałożycielami Airly – red.) zastanawialiśmy się, co robić dalej: czy chcemy pracować w korporacji, czy może rozwijać coś swojego. Maraton ukończyliśmy i postanowiliśmy, że zmierzymy się z kolejnym maratonem, być może jeszcze trudniejszym, jakim jest budowanie własnej firmy – wspomina Wiktor Warchałowski, CEO Airly.

„Totalne szaleństwo” – tak pierwsze miesiące działalności Airly opisują jego twórcy. Młodzi founderzy najczęściej spotykali się w mieszkaniu jednego z nich, dopiero po pierwszym finansowaniu wynajęli biuro w starej kamienicy niedaleko Rynku Głównego w Krakowie. - Spędzaliśmy tam po kilkanaście godzin dziennie, próbując łączyć biznes z uczelnią. To był bardzo trudny okres, ale świetnie go wspominam. Dopiero po jakimś czasie zatrudniliśmy pierwszych pracowników, do dziś jestem zaskoczony, że wówczas we współpracę z nami weszło wiele doświadczonych osób – wskazuje Warchałowski.

Choć wagę problemu, jaki stara się rozwiązać Airly, podkreśla wielu Polaków, startupowi na początku trudno było o pozyskanie finansowania. - Po pierwszych rozmowach z potencjalnymi inwestorami byłem zrezygnowany. Wiele osób uważało, że nasz produkt nie ma racji bytu, że nie będzie się sprzedawać. Zarzucano nam też brak doświadczenia – mówią pomysłodawcy Airly.

Pierwszą osobą, która uwierzyła w młodych przedsiębiorców, okazał się Wojtek Burkot, wtedy (przełom 2016 i 2017 r.– red.) już były zarządzający krakowskim oddziałem Google’a. – To nas bardzo zmobilizowało, a chwilę później pozyskaliśmy pierwszych klientów. Myślę, że środowisko nature capital często podejmuje decyzje na podstawie medialnych publikacji dotyczących odnoszących sukcesy inicjatyw. Nie patrzy się krok do przodu – podsumowuje Wiktor Warchałowski.

Obecnie czujniki Airly znajdują się w ponad 40 krajach. Według niedawnych badań opublikowanych w „The Lancet Planetary Health” zanieczyszczenia przenikające do powietrza, gleby i wody są przyczyną co szóstej śmierci, co daje aż 9 mln zgonów rocznie.

Czy to się miało prawo udać?! Podcast „My Company Polska”

Ten tekst to zapowiedź nowego cyklu podcastów pt.: „Czy to się miało prawo udać?!”, które będą dostępne w naszym serwisie internetowym. Z zaproszonymi gośćmi – doświadczonymi i odnoszącymi sukcesy founderami – porozmawiamy o tym, jak udało im się przetrwać pierwszy rok. Jak pozyskali pierwszych klientów, z jakimi wyzwaniami się mierzyli, jakie popełnili błędy. Szczegóły już niebawem!

My Company Polska wydanie 8/2023 (95)

Więcej możesz przeczytać w 8/2023 (95) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ