Bitwa o Waterly

Waterly
Waterly / Fot. materiały prasowe
Gdyby na Odrze pływały boje pomiarowe Waterly, nie doszłoby do katastrofy ekologicznej w 2022 r. Zapobieganie podobnym tragediom, a w przyszłości także powodziom może się udać dzięki suwalskiemu startupowi Patryka Kamińskiego, zwycięzcy konkursu Rookie of the Year 2024 organizowanego przez „My Company Polska” podczas Warsaw Startup Festival.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 10/2024 (109)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Technologia Waterly to nieodpłatne, ważne narzędzie do pomiaru jakości wody w okolicznych akwenach. Dzięki niemu szybciej można się zorientować, że z rzeką, jeziorem czy morzem dzieje się coś niedobrego. To z kolei pozwala wprowadzić działania naprawcze z odpowiednim wyprzedzeniem i uratować przed wymarciem lokalną faunę i florę, ale także biznes, głównie turystykę i rekreację. Zamknięte w bojce, pływające laboratorium to automatyczny system monitoringu i wczesnego ostrzegania o sytuacji kryzysowej. Na pomysł tej niezwykłej technologii wpadł Patryk Kamiński, przedsiębiorca z Suwałk.

Boja pomiarowa złapana na haczyk

Patryk, rocznik 1993, na pomysł boi pomiarowej wpada jako 25-letni chłopak podczas swojej wyprawy na ryby nad jeziorem Głębokim. Bycie sam na sam nad wodą to zawsze dobry czas, żeby zebrać myśli i oderwać się od codziennej gonitwy. W 2019 r., siedząc nad brzegiem z wędką w ręce, zastanawia się nad problemem smogu. O zatrutym powietrzu mówi się wtedy coraz częściej. Polacy zyskują dostęp do aplikacji, które na bieżąco informują o poziomie toksycznych substancji, jakie wdychają w okresie jesienno-zimowym. Dzięki temu zwiększa się presja na rząd, by ten podjął działania naprawcze. - Pomyślałem, że podobna aplikacja przydałaby się w kwestii monitorowania jakości wód. Choćby dla wędkarzy. Zacząłem się zastanawiać, jaki jest skład chemiczny jeziora. A co, jeśli woda jest w jakiś sposób zanieczyszczona? – rozmyślał Patryk Kamiński.

Z połowów przynosi puste sieci, ale, jak się okaże później, najlepszą zdobycz łapie na haczyk w odmętach świadomości. Postanawia iść za ciosem. Być może udział w tej decyzji ma fakt, że Jezioro Głębokie darzy szczególnym sentymentem. To nad nim spędza sporą część dzieciństwa. Pasją do wędkarstwa zaraża go wujek i dziadek, mieszkający w pobliskiej mazurskiej wsi Borawskie. - Byłem miejskim dzieciakiem z Suwałk, ale uwielbiałem spędzać czas na wsi. Już ostatniego dnia szkoły, zaraz po apelu, pakowałem się na całe wakacje na Mazury. Wracałem ostatniego dnia sierpnia – wspomina Patryk.

Po wakacyjnych przygodach wraca do Suwałk, gdzie oddaje się drugiej pasji: majsterkowaniu. Już jako dziecko rysuje siebie ze śrubokrętem w dłoni. A gdy słyszy pytanie, kim będzie, odpowiada, że elektronikiem, tak jak tata. Tomasz Kamiński od

28 lat prowadzi firmę produkującą urządzenia elektroniczne. Jej siedziba mieści się na jednej z kondygnacji ich domu. Nie jest to jednak amatorka. Tata Patryka okaże się jednym z prekursorów wprowadzania Internetu Rzeczy w Polsce, choć wtedy jeszcze nikt tak tego nie nazywa. Produkuje urządzenia telemetryczne instalowane do dziś m.in. do zdalnego zarządzania infrastrukturą bloków mieszkalnych czy szkół np. w celu zdalnej kontroli temperatury.

Mama Patryka, Anna, wspiera męża w rodzinnym biznesie, zajmując się sprawami organizacyjnymi. Syn państwa Kamińskich jest wierny swoim postanowieniom i na szkołę średnią wybiera technikum z klasą o profilu elektronicznym w Suwałkach. Już wtedy, razem z kolegą Rafałem Złotorzyńskim, pracuje w firmie taty i z każdym dniem nabiera doświadczenia. Później obaj wybierają studia na Politechnice Gdańskiej. Patryk decyduje się na automatykę i robotykę na Wydziale Elektrotechniki i Automatyki. - Chciałem utrzymywać się sam, więc pracowałem w firmie ojca, a potem założyłem pierwszą własną działalność. Na początku były to usługi projektowania prostych układów elektronicznych, a potem coraz bardziej zaawansowane urządzenia. W końcu mocno wszedłem w programowanie, co potem pomogło w stworzeniu software’u Waterly - wyjaśnia CEO Waterly.

Ostrzeganie przed ekologiczną katastrofą

Po studiach dołącza do firmy ojca jako wspólnik. Pięć lat temu, gdy wpada na pomysł boi pomiarowej, ma już więc za sobą lata doświadczenia z tworzeniem urządzeń telemetrycznych. Dlatego w przeciwieństwie do wielu founderów na początku swojej drogi Patryk ma narzędzia do tego, by rozpocząć pracę nad technologią. - Waterly jest wisienką na torcie i esencją naszego doświadczenia. Stworzyliśmy razem dużo systemów do telemetrii w automatyce przemysłowej (urządzeń do zdalnego monitorowania i kontrolowania). Jeden z naszych projektów do mierzenia wilgotności gleby zastosowano w Australii – mówi Patryk Kamiński.

Wciąż pracuje z nimi Rafał Złotorzyński, który naturalnie dołącza do zespołu Waterly. Jest październik 2020 r., dzięki inkubacji pomysłu na system monitoringu w programie Platform Startowych organizowanych przez PARP spółka zostaje zasilona około 80 tys. zł przeznaczonymi na wypracowanie modelu biznesowego Waterly.

Proces inkubacji koncepcji Patryka trwa od listopada do końca marca 2021 r. Projekt zyskuje opinię o innowacyjności z Politechniki Gdańskiej, co dla jej absolwentów jest wyjątkowym powodem do dumy. Następnie od 1 stycznia 2022 r., na jednej z kondygnacji domu w Suwałkach, powstaje prototyp boi pomiarowej. To tam mieści się laboratorium i zakład produkcyjny Waterly. Ekipa startupu korzysta z druku 3D i obróbki-skrawania CNC. Połączenie tych dwóch technologii sprawia, że trójka fachowców z Suwalszczyzny wykonuje cały produkt, zarówno hardware, jak i software samodzielnie. - Dzięki temu mogliśmy opracować komponenty do początkowej skali produkcji już na etapie prototypowania. W innym wypadku wykonywanie form wtryskowych kosztuje kilkadziesiąt tysięcy złotych. Poza tym tak uzyskanego modelu nie da się już poprawić bez kolejnych inwestycji, a my tanim kosztem mogliśmy poprawiać urządzenie po testach – wyjaśnia Patryk.

Boje pomiarowe wychodzą z garażu w sierpniu 2023 r. Trafiają do zbiorników wodnych, m.in. do jeziora Wigry w Wigierskim Parku Narodowym oraz sztucznego akwenu zalew Arkadia przy Ośrodku Sportu i Rekreacji w Suwałkach. Boje nieprzerwanie, bez względu na warunki pogodowe, analizują parametry wody i przesyłają informacje do chmury, gdzie dane są magazynowane. Chmura wykorzystuje algorytmy sztucznej inteligencji umożliwiające przewidywanie rozchodzenia się zanieczyszczeń w wodzie i zmian, jakie mogą one wywołać w danym zbiorniku, np. wystąpienie sinic.

Chmura, gdy tylko wykryje anomalie, natychmiast powiadamia administrację zbiornika i użytkowników systemu o możliwym zagrożeniu. Co to oznacza w praktyce? Choćby zapobieganie katastrofom ekologicznym czy zatruciom po przypadkowym spożyciu toksycznej wody podczas kąpieli w niewłaściwym miejscu.

Sinica, przyducha, złota alga to groźne dla ryb glony rozwijające się w konkretnym środowisku wodnym. Ich rozwojowi sprzyja m.in. wysokie zasolenie czy natlenienie. Kończy się to tonami śniętych ryb lub ich gnilnym konaniem na dnie akwenów i oznacza zazwyczaj zakaz kąpieli oraz stracony sezon turystyczny dla nadwodnych biznesów. Cierpią nie tylko zwierzęta, ale i ludzie. Nad wodą zazwyczaj istnieje przecież baza noclegowa, gastronomiczna, czy ta oparta na wynajmie sprzętu wodnego. Im większy obszar katastrofy, tym potężniejsze straty dla środowiska i biznesu. A te mogą iść w dziesiątki, a nawet setki milionów złotych. Największe są jednak koszty ekologiczne.

Pamiętna katastrofa ekologiczna na Odrze z 2022 r. sprawiła, że z rzeki wyłowiono ponad 360 t śniętych ryb. Gdyby na Odrze zainstalowany były boje Waterly, sytuacji można byłoby uniknąć, a przynajmniej ograniczyć jej skutki.

Boja, która ratuje życie

Podobny dramat wydarzył się w tym roku na śląskim jeziorze Dzierżno Duże. Nazwa jest nieprzypadkowa, bo akwen ma powierzchnię 600 ha. Do niedawna szczyciło się mianem „perły w koronie polskiego wędkarstwa”. Warto tu zaznaczyć, że na Dzierżnie uprawiano wędkarstwo rekreacyjne, a ryby po złowieniu trafiały z powrotem do wody. Dzięki temu rosły w niej spektakularne okazy o wielkich rozmiarach. Niestety po podwodnym królestwie nie ma już śladu. Tegoroczna katastrofa ekologiczna sprawiła, że z wody wyłowiono ponad 100 t ryb, a ichtiolodzy podkreślają, że po oficjalnym ważeniu strat w faunie jeszcze wiele z nich wypłynęło na wierzch. Główną przyczyną kataklizmu, jak to najczęściej bywa, jest działalność człowieka. Dane w aplikacji Waterly pokazują wysokie zasolenie jeziora. Najprawdopodobniej wynika to z odprowadzania słonej wody do jeziora z kopalń. Gdyby boje Waterly były na miejscu, mogłyby ostrzec, że zrzut wód z działalności wydobywczej trzeba natychmiast zatrzymać. Technologię wykorzystano jednak w próbie ratowania ryb, które uciekły do połączonych z Dzierżnem Dużym mniejszych zbiorników. Boja monitorowała jakość wody, by upewnić się, że warunki chemiczne zapewnią przetrwanie pozostałym przy życiu organizmom. Obecnie zasolenie jeziora jest wyższe niż w Bałtyku.

Bojka Waterly ma pod taflą wody zainstalowany zestaw sensorów. Zależnie od tego, jakie parametry chcemy mierzyć, otrzymamy informacje m.in. o temperaturze wody, zasoleniu, natlenieniu, jej przewodności, a także poziomie pH czy ilości całkowitej rozpuszczonych substancji stałych w wodzie. Ponadto boja analizuje parametry powietrza, takie jak temperatura, wilgotność i ciśnienie atmosferyczne, od których uzależnione jest to, co w głównej mierze dzieje się pod taflą wody. Jak deklaruje Patryk Kamiński, wraz z rozwojem technologii parametrów będzie dużo więcej.

Gdy boja wykryje zmiany w środowisku wodnym, wyśle maile, a w przyszłości także SMS-y i powiadomienia typu push do osób posiadających aplikację. Już teraz każdy może wejść w aplikację i zobaczyć stan wód tam, gdzie działają boje Waterly. - Ograniczamy potrzebę ingerencji człowieka. Zamiast sztabu ludzi potrzebnych do pobierania próbek wody i przewożenia ich do laboratorium mamy robota, który się nie męczy, nie chodzi spać i pracuje 24 godz. na dobę. Dzięki temu możemy szybko reagować na zmiany w wodzie. Człowiek jest potrzebny do podejmowania decyzji na podstawie otrzymywanych alarmów i danych dostępnych w naszej aplikacji. Dane udostępniamy nieodpłatnie wszystkim chętnym. Płatny jest za to rozszerzony dostęp do aplikacji w ramach subskrypcji – tłumaczy Patryk Kamiński.

Miesięczna subskrypcja jest porównywalna do miesięcznego kosztu abonamentu telewizyjnego. Zapewnia dostęp do historycznych danych pomiarowych, rejestru zdarzeń, powiadomień, ustawień systemu czy update’u urządzeń. Boje pomiarowe można kupić na własność lub wynająć w abonamencie. Dziś trójka przedsiębiorców jest w stanie przygotować w swoim laboratorium nawet 50 bojek miesięcznie, więc projekt jest skalowalny.

As w rękawie Waterly

Kolejną funkcją boi ma być ostrzeganie przed powodziami. Mierzenie zmian poziomu wody, a zatem przewidywanie i wskazywanie, gdzie i z jaką prędkością zbliża się fala powodziowa, to as w rękawie Waterly. Firma Patryka Kamińskiego jest gotowa do pierwszego pilotażu w tej dziedzinie.

Waterly otrzymało właśnie główną nagrodę w konkursie Rookie of the Year 2024 podczas Warsaw Startup Festival, imprezy organizowanej przez redakcję „My Company Polska”. Tym samym startup z Suwałk zyskał bilet do programu InCredibles Sebastiana Kulczyka. - Jestem zaj…ście szczęśliwy i dumny. To najbardziej cenzuralne określenie, jakie mi przychodzi do głowy – śmieje się Patryk. – Marzyłem o tym, by dostać się do programu InCredibles. Myślę, że wsparcie mentoringowe wybitnych specjalistów z ekipy Sebastiana Kulczyka pomoże nam m.in. w skalowaniu biznesu i jeszcze większemu uelastycznieniu podejścia do potrzeb klientów – mówi Patryk Kamiński.

CEO Waterly podkreśla jednak, że o sukcesie będzie mógł mówić w chwili, gdy po odpaleniu apki Waterly na mapie wód świata wyświetlą się tysiące bojek pomiarowych ich koncepcji. Jak mówi słynne powiedzenie „woda to życie”. Coś w tym jest, bo zarówno człowiek, jak i powierzchnia naszej planety składa się w 71 proc. z wody. Waterly chce to życie podtrzymać i ocalić przed śmiercią.

My Company Polska wydanie 10/2024 (109)

Więcej możesz przeczytać w 10/2024 (109) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ