Znikają legendy motoryzacji
Dodge Challenger to jedno z kultowych, amerykańskich aut. Wkrótce zniknie z rynku / Fot. mat. pras.z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 5/2024 (104)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
Jeszcze dekadę temu co roku podziwialiśmy kilkadziesiąt interesujących premier nowych modeli aut, a przynajmniej nowe warianty tych, które już znaliśmy. Teraz nowości jest zdecydowanie mniej. Ba! dotyczy to także samochodów elektrycznych. W tym wypadku jest jeszcze nadzieja, bo zbliżają się terminy wyznaczone przez UE, gdy trzeba będzie zakończyć wytwarzanie samochodów spalinowych.
Ceny rosną, a modeli coraz mniej
Zresztą w Europie to właśnie przez unijne przepisy zmienia się rynek. Bogatsze wyposażenie, którego wymaga UE (głównie z dziedziny bezpieczeństwa) oraz ostre regulacje dotyczące emisji spalin sprawiają, że samochody drożeją. W konsekwencji coraz mniejszy sens ma produkcja małych, miejskich aut, które nie mogą być drogie. Dobrym przykładem może tu być Volkswagen Up, czyli typowo miejski model z małym, litrowym silnikiem pod maską. Już go nie będzie, a najtańszy w gamie niemieckiej marki będzie Polo, też do miasta, ale większe od Up-a. Kosztuje teraz co najmniej 100 tys. zł. Jeszcze kilka lat temu za te pieniądze mielibyśmy całkiem przyzwoicie wyposażonego Passata, którego zresztą nie ma już na rynku, przynajmniej w wersji sedan.
Znikają jednak nie tylko samochody do miasta. Chęć oszczędzania na paliwie sprawia, że przestaje być opłacalna produkcja nawet tak kultowych modeli, jak słynne w USA Dodge Charger oraz Dodge Challenger. Drugi z nich był jeszcze w 2021 r. numerem jeden wśród amerykańskich muscle-carów, czyli samochodów coupé o charakterystycznej, muskularnej sylwetce. Do tego grona należały m.in. Ford Mustang oraz Chevrolet Camaro. Kłopot w tym, że w USA wolą teraz SUV-y (i oczywiście pick-upy), a takie fantazyjne auta odchodzą do lamusa. Sprzedaje się ich na tyle mało, że produkcja już się nie opłaca. Zresztą, w tym roku najpewniej kończy się sprzedaż także wspomnianego Camaro. W konsekwencji na rynku zostanie już tylko Ford Mustang, który jednak występuje także jako elektryczny crossover – Mustang Mach-E. Zapewne za kilka lat elektryk będzie jedynym sprzedawanym Mustangiem.
Koniec europejskich przebojów
W Europie za to w ostatnich latach zakończono produkcję wielu samochodów, które przez długie lata dominowały na listach najczęściej kupowanych modeli. Już w 2022 r. zaprzestano produkcji słynnego Forda Mondeo, który przed laty był przecież europejskim przebojem – cenioną limuzyną klasy średniej. Nie ma wśród nas również Opla Insigni, który został dumnym następcą Vectry. To także przedstawiciel klasy średniej, czyli klasy aut, które odchodzą w zapomnienie. Zastępują je kompaktowe SUV-y. Zresztą, w przypadku Opla Insigni decyzję podjęto z jeszcze jednego względu: był to ostatni model tej marki zbudowany z wykorzystaniem komponentów koncernu General Motors, czyli poprzedniego właściciela Opla.
Decyzje Forda oraz Opla i tak zostały podjęte dość późno, bo przecież – jeśli spojrzeć do oferty poszczególnych marek – to limuzyny i kombi klasy średniej niemal całkowicie zniknęły. Nie ma już takich Citroënów, Peugeotów, nie ma Volkswagena Passata w wersji sedan, brak też podobnych aut z Japonii lub Korei. Ostatnio także Renault zarzuciło produkcję Talismana, który miał zastąpić Lagunę. Nie udało się. Limuzyna Renault, choć dobrze wyposażona i relatywnie niedroga, nigdy nie podbiła serc klientów.
Także wspomniane Mondeo to nie jedyny model Forda, który kończy swój rynkowy żywot. Na przełomie roku 2022 i 2023 sprzedawano ostatnie sztuki słynnych i bardzo dobrych minivanów tej marki, czyli S-Maxa i Galaxy. Oba, w tych współczesnych wariantach, wytwarzano od 2006 r. Miały wspólny dizajn, lecz nieco inną charakterystykę. Ford potrafił jednak minivany dopracować tak, że prowadziło się je jako auto osobowe o lekko sportowym zacięciu. Niestety, teraz amerykańska marka musi zrobić w swoich europejskich fabrykach miejsce dla nowych elektryków. Z tego powodu nie będzie też już miejskiej Fiesty produkowanej nieprzerwanie od 1976 r. Przez niemal pół wieku powstało ok. 20 mln egzemplarzy tego modelu. Wielka szkoda, bo było to jedno z ciekawszych aut do miasta, na dodatek bardzo przyjazne kierowcy. Co jednak począć, gdy większość klientów w zamian wybiera SUV-a, czyli Forda Pumę. Zresztą, wkrótce zniknie też ceniony przez lata Focus, czyli popularny, kompaktowy model Forda.
Z tego samego powodu nie są już produkowane Volkswagen Sharan oraz Citroën C4 SpaceTourer, a także Dacia Lodgy. Praktycznie wszyscy europejscy producenci ostatecznie rozstają się z minivanami różnej wielkości. Nawet takimi jak wspomniany Sharan, czyli auto, które było na rynku 27 lat. Teraz jedynym podobnym modelem w ofercie Volkswagena jest elektryczny ID.Buzz. Citroën i Dacia proponują zaś podobnej wielkości SUV-y, także spalinowe.
Do miasta? W przyszłości – tylko elektryki i crossovery
Z miejskimi modelami, podobnie jak Ford, żegnają się również producenci z Dalekiego Wschodu. Japoński Nissan kończy produkcję Micry – w ofercie tej marki pozostają już tylko SUV-y i crossovery, w tym elektryczne. Ale miejskie auto konstrukcyjnie zbliżone do Micry pozostawi w ofercie bratnie Renault – nadal będzie można kupować popularne w Europie Clio. Ze swoim samochodem do miasta rozstanie się też Kia – nie kupimy już modelu Rio, który w Polsce był sprzedawany od ponad dwóch dziesięcioleci. W najnowszej odsłonie było to auto całkiem pakowne jak na swój segment, na dodatek bogato wyposażone i dostępne w dobrej cenie. Tyle że ogromna większość klientów wybiera SUV-y... W przypadku oferty Kii, dużym powodzeniem cieszy się miejski Stonic, na następcę Rio nie ma więc co liczyć.
Gdy mowa o Kii, nie ma też co liczyć na kolejną generację modelu Stinger, który w momencie prezentacji był okrzyknięty modelem wręcz rewolucyjnym. Doceniono jego ładną stylizację oraz dopracowane podwozie i wysoki poziom wykończenia wnętrza. Wszystko to było proponowane w dobrej cenie. Mało tego! Stinger był też dostępny w wersji z silnikiem V6. Szkoda więc, że ostatecznie Stinger nie wygrał walki z markami premium. Jeżeli już ktoś w Europie chciał samochód o niebanalnej sylwetce i dobrych osiągach, to sięgał jednak po jeden z niemieckich modeli.
Marki premium tną oferty
Mimo to również niemieckie marki premium zmuszone są zrezygnować z wielu modeli, które towarzyszyły nam przez długie lata. Z rynku znika np. Audi TT, które miłośnicy samochodów coupé znają od 1998 r. Model ten, produkowany na Węgrzech, doczekał się trzech generacji, ale niestety obecna jest już ostatnią. Teraz w węgierskiej fabryce produkowane są SUV-y, w tym elektryczna Cupra Terramar. Audi TT pozostanie zaś tylko na rynku samochodów używanych. Na pewno będzie w czym wybierać, bo łącznie przez ćwierć wieku powstało ponad 660 tys. egzemplarzy słynnych coupé i roadstera.
Produkcję sportowych modeli będzie kończyć również Mercedes. Nie będzie już można zamawiać klasy C w wersji coupé, czyli jednego z najładniej narysowanych aut tej niemieckiej marki. Nie kupimy także Mercedesa CLS, który na początku XXI w. okazał się prawdziwą sensacją i w praktyce rozpoczął modę na 4-drzwiowe coupé. Teraz jednak bardziej cenione są SUV-y, w tym te o sylwetce nadmuchanego coupé. Dlatego ten piękny sedan nie ma już racji bytu. Na razie jednak zostaje model alternatywny, czyli AMG GT – w gruncie rzeczy o sylwetce z podobnymi założeniami.
Nie będzie już w sprzedaży Porsche Panamery Sport Turismo, czyli wersji kombi luksusowego modelu firmy, którą kojarzymy przede wszystkim ze sportową „911-tką”. Menedżerowie Porsche stwierdzili, że produkcja sportowego kombi nie ma już sensu, bo prawie wszyscy klienci i tak wybierają limuzynę coupé. Sama Panamera jednak na razie pozostaje w gamie tej niemieckiej marki.
Co ciekawe, czasem zmiany w gamie mogą dotknąć też SUV-ów. Przykładem jest Fiat 500X, który w sumie nigdy nie odniósł sukcesu choćby zbliżonego do tego, jaki stał się udziałem miejskiej „pięćsetki”. Wprawdzie Fiat 500X był niebrzydki i całkiem praktyczny, ale problemem w jego przypadku była cena. Na tyle wysoka, że klienci – nawet stawiając na ofertę koncernu Stellantis – wybierali raczej Jeepa Renegade. Następcą dużej „pięćsetki” będzie jednak model 600. Nie zrezygnowano zatem z pomysłu produkowania SUV-a marki Fiat.
Sprzedaż bez prądu
Czasem cięcia muszą dotknąć też samochodów na prąd. Najbardziej spektakularną decyzją jest ta o zakończeniu produkcji Renault Zoe, który należał do prekursorów elektromobilności w Europie. Model ten był na rynku przez 12 lat i w sumie sprzedano ponad 420 tys. egzemplarzy. To nie lada osiągnięcie dla niewielkiego samochodu, który na początku sprzedaży proponowany był za naprawdę duże pieniądze. Teraz Renault zamiast Zeo wprowadzi do gamy inne elektryczne modele, w tym efektowne Renault 5 nawiązujące do legendarnego modelu sprzed dziesięcioleci.
W gronie samochód na prąd zabraknie też Hondy e, czyli jednego z najbardziej stylowych samochodów w tym segmencie. Dla japońskiej marki to ładne auto okazało się rynkową katastrofą. Klientów odstraszyła zbyt wysoka cena, podobnie jak bardzo mały zasięg – nie większy niż 200 km. W konsekwencji już po czterech latach model znika z rynku.
Nie kupimy też już nowych BMW i3 – to miejskie auto o ciekawej stylizacji, które w ofercie BMW stanowiło pomost między samochodami spalinowymi a elektrycznymi. Model i3 można było kupić w wersji w pełni elektrycznej lub wyposażone w mały, motocyklowy silnik, który uruchamiał się, gdy brakowało prądu – pracował tylko jako agregat. Przez ponad osiem lat wyprodukowano prawie 0,25 mln tych aut, ale popyt spadł na tyle, że nie było już sensu zajmować miejsca w fabryce. Na puste linie trafią nowe elektryki bawarskiego producenta.
Więcej możesz przeczytać w 5/2024 (104) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.