Wojna o marże

fot. East News
fot. East News
Ratunek w kryzysie czy dobijanie bezbronnych? Wokół pośredników zajmujących się dostawami jedzenia z restauracji do klientów wybucha coraz więcej kontrowersji.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 1/2021 (64)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Od 20 do 30 proc. – mniej więcej tyle od wartości zamówionej pizzy, klopsików czy spaghetti pobierają pośrednicy zajmujący się dostawami jedzenia. Mowa o takich firmach jak Uber Eats, Wolt, Bolt Food, Glovo czy Pyszne.pl. Dokładny poziom prowizji jest wynikiem indywidualnych rozmów i negocjacji z restauracjami. Oczywiście większe sieci mogą liczyć na niższą prowizję. Najsłabsze restauracje otrzymują propozycje przekraczające 30 proc. Stava z kolei ustala z restauratorami konkretne stawki, które wahają się od 8 do kilkunastu złotych. 

Kwestia ta przed marcem 2020 r. nie była poruszana. Bo chociaż te 30 proc. to sporo, dla restauracji podstawowym biznesem wciąż była obsługa klientów na miejscu. Warunkiem stawianym przez operatorów jest utrzymanie takich samych cen w aplikacjach i portalach jak w normalnym menu. Utrata niemal całej marży (w wielu przypadkach) nie była zbyt bolesna, bo restauracje traktowały to jako możliwość dotarcia do nowych klientów lub też turystów. Była dopełnieniem oferty.

Niestety, pierwszy lockdown i zamknięcie restauracji z wyłączeniem wydawania dań na wynos lub z dowozem sprawił, że główne źródło zarobku przestało istnieć. Zostało tylko liczyć na lojalność klientów, którzy przyjdą do restauracji. – W praktyce ruch był o kilkadziesiąt procent mniejszy niż przed pandemią. Większość zamawiała potrawy przez telefon albo przez aplikacje. W kwietniu niemal zabrakło nam pieniędzy – żali się właścicielka jednej z warszawskich restauracji. Właściciele restauracji poszli do mediów, bo niesprawiedliwe ich zdaniem prowizje mogły doprowadzić do upadku. Interwencję w tej sprawie podejmowali także posłowie. Jak wynika z informacji, do których dotarł portal mycompanypolska.pl, postępowanie w sprawie operatorów wszczął także UOKiK.

UOKiK wkracza do akcji 

W sprawie restauracji sprawa ruszyła po wiosennych informacjach medialnych i otrzymanych skargach. – Prezes UOKiK wszczął postępowanie wyjaśniające mające na celu wstępne ustalenie, czy zasady współpracy przedsiębiorców prowadzących internetowe platformy dostawy i zamawiania jedzenia z podmiotami oferującymi usługi gastronomiczne, w tym wysokość pobieranych prowizji w okresie stanu epidemii ogłoszonego z powodu COVID-19, mogą naruszać przepisy ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów lub Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej – informuje UOKiK.

O wyjaśnienie zostali poproszeni wszyscy główni operatorzy na polskim rynku. W efekcie UOKiK uznał, że w związku z pandemią COVID-19 nie doszło do wzrostu cen, ani koordynacji zachowań platform internetowych, nie nastąpiła także zmiana w sposobie rozliczania z restauratorami. –  Ponadto zgromadzony materiał dowodowy nie wskazuje na istnienie innego rodzaju praktyk ograniczających konkurencję skutkujących tworzeniem barier wejścia na ten rynek – poinformował nas urząd.

Nie oznacza to, że sprawa została zamknięta. Postępowanie jest w toku i jak tłumaczy UOKiK, jeśli firmy uważają, że dochodzi do naruszeń prawa, powinni się jak najszybciej skontaktować z urzędem i udzielić wyjaśnień.

Odpowiedź operatorów

Przed oskarżeniami bronią się także operatorzy. Przedstawiciele Uber Eats zapewniali, że w czasie pandemii nie podwyższono prowizji za dostawy, co więcej, zrezygnowano z pobierania prowizji od zamówień realizowanych z odbiorem w restauracji. – Regulacja prowizji, które finansują nasz rynek – szczególnie w tym wyjątkowym czasie – zmusiłaby nas do radykalnej zmiany sposobu prowadzenia działalności i  poważnie ograniczyłaby naszą zdolność do dalszego inwestowania na polskim rynku. Co więcej, ostatecznie mogłaby zaszkodzić tym, którym staramy się pomóc najbardziej: klientom, małym firmom i dostawcom – napisało w odpowiedzi do naszych pytań biuro prasowe Uber Eats.

Jak tłumaczy Agata Polityło, general manager w Wolt Polska, pobierana prowizja nie idzie u nich w 100 proc. do firmy. – Koszt dostawy jedzenia z restauracji finansowany jest z dwóch źródeł. Opłaty uiszczanej przez klienta oraz prowizji pobieranej od lokalu gastronomicznego. Uzyskany w ten sposób przychód przeznaczany jest w pierwszej kolejności na wynagrodzenia naszych kurierów. Otrzymują oni całość opłaty uiszczanej przez klienta i ponad połowę prowizji opłaconej przez restaurację. Kurierzy na co dzień ciężko pracują niezależnie od warunków atmosferycznych na dworze i należy im się uczciwe wynagrodzenie. Nie możemy zgodzić się na żadne rozwiązania, które mogłyby mieć na nie negatywny wpływ – komentuje.

Pewnym niewidocznym z zewnątrz kosztem są tzw. dyżury kurierów. Nawet, jeśli nie realizuje on zamówienia, ale pozostaje do dyspozycji pośrednika, otrzymuje pieniądze. Co więcej, jak deklarują przedstawiciele zarówno Uber Eats, jak i Wolta, firmy nie osiągnęły jeszcze rentowności. – Wolt nadal jest na etapie inwestycji i nie jest jeszcze rentowny – deklaruje Agata Polityło. Dlatego, mimo że na rynku mamy do czynienia z dość dużą konkurencją, oferta pośredników nie różni się od siebie w zbyt wielkim stopniu i dlatego UOKiK nie dopatrzył się np. zmowy cenowej.

Z drugiej strony, pośrednicy w ostatnich miesiącach zauważyli bardzo duży wzrost liczby restauracji, które podjęły współpracę. Mimo kosztów firmy te decydują się na współpracę. Branża restauracyjna stoi jednak pod ścianą. Posiłki można wydawać tylko na wynos lub z dowozem, a pieniędzy na marketing dziś restauracje po prostu nie mają. Czy to jedyna droga do przetrwania?

„Nie!” – powiedziała grupa polskich restauratorów i stworzyła konkurencję dla głównie zagranicznych operatorów. Kilka tygodni temu uruchomili projekt knajp.pl. To serwis, do którego mogą dołączać placówki gastronomiczne. W odróżnieniu od dużych pośredników opiera się nie na prowizjach od dostaw, ale na stałym abonamencie. Liczba dostaw ma jedynie wpływ na wysokość abonamentu, który waha się od 119 do 359 zł netto miesięcznie. – W tej chwili na platformie mamy ok. 100 restauracji, które realizują setki zamówień dziennie. Są to głównie restauracje z Warszawy, choć sukcesywnie dołączają też restauracje z innych miast – mówi Michał Juda, jeden z twórców inicjatywy oraz właściciel restauracji Youmiko Vegan Sushi. Firma rozpoczęła współpracę m.in. z Blinkee.city w zakresie udostępnienia restauratorom pojazdów do dowozu żywności oraz promocji w aplikacji.

– Wierzymy w model abonamentowy, choć pracujemy nad jego rozszerzeniem tak, abyśmy mogli prowadzić działania marketingowe w internecie, które w tej chwili są bardzo ograniczone. Platforma rośnie organicznie. Nadal jednak chcemy pozostać spółdzielnią, która działa dla dobra i zysku swoich członków – twierdzi. Co ciekawe, jego restauracja nadal współpracuje z pośrednikami – Uber Eats i Pyszne.pl. Dlaczego z nich nie zrezygnował? – Moja restauracja, jak wiele innych aktywnych na knajp.pl, nadal jest dostępna na komercyjnych platformach. Ich udział w naszym ogólnym obrocie jest na tyle mały, że możemy sobie na to pozwolić – zdradza.

Jak zaznacza, wysokie prowizje tych platform są do przełknięcia w sytuacji, gdy stanowią one dodatkowe źródło zamówień, gdyż wszystkie koszty stałe oraz koszty personelu są pokryte przez strumienie przychodów pochodzące z własnych kanałów. – Natomiast model biznesowy restauracji wywraca się, kiedy zamówienia z agregatorów zaczynają stanowić główne źródło przychodów – uważa. 

Nie tylko restauracje

Tymczasem pośrednicy poszerzają swoją działalność. Wolt poinformował, że będzie dostarczał choinki pod drzwi użytkowników. W planach jest także szerszy rozwój na rynku e-commerce, w tym wchodzenie do zupełnie nowych segmentów. Ambicją operatorów jest bowiem przejęcie części rynku kurierskiego. Taki krok zapewni im większe zyski i wykorzystanie posiadanych zasobów.

Gdzie natomiast pośrednicy są już od dawna obecni? Jako dostawcy zakupów z sieci handlowych. Tak zwany rynek e-grocery w Polsce istnieje od lat, ale jak tłumaczą eksperci, dopiero od marca przeszedł ogromne przeobrażenia. Sieci handlowe od lat miały różne pomysły na dostawy zakupów. Nie był to jednak rentowny biznes, bo dostawa zakupów wymaga m.in. zachowania ciągu chłodniczego oraz rozwiniętej logistyki.

Wśród gigantów polskiego e-grocery można było wymienić Tesco (przez problemy wewnętrzne firma zrezygnowała z tego biznesu) czy Piotra i Pawła (sieć była o krok od upadku, została przejęta przez Spar). Gwiazdą jest Frisco.pl, które podbija Warszawę. Co ciekawe, mimo że firma (obecnie jest już całkowicie własnością grupy Eurocash) obecna jest na rynku od kilkunastu lat, to dopiero kilka miesięcy temu osiągnęła tzw. rentowność operacyjną. Sieci musiały budować własne systemy dostaw zakupów lub też umożliwiały odbiór zamówień w sklepach lub innych miejscach, jak np. Coolomaty. Zmieniło to się w ostatnich miesiącach. 

SPAR np. podjęła współpracę z firmą Everli (specjalizuje się w dowozie zakupów do domu) na terenie trzech miast oraz z Wolt na terenie Warszawy. – Zamówienia dzięki tej współpracy mogą być dostarczane nawet w 35 min od złożenia. Wraz ze wzrostem zainteresowania dowozem zakupów ze sklepów SPAR poprzez Wolt, sieć zamierza wdrażać kolejne etapy projektu – deklaruje Tomasz Waligórski, członek zarządu Wasz Sklep Spar. Koszt dostawy za pośrednictwem aplikacji jest stały i wynosi niemal 10 zł. Firma nie zdradza, ile wynosi prowizja aplikacji. 

Wolt nie jest jedyny. Na przykład Glovo dostarcza zakupy ze sklepów Biedronka. Usługa jest dostępna w 27 miastach (i współpraca wciąż jest rozwijana). Z Glovo współpracuje także Auchan oraz Carrefour. Obie sieci (w odróżnieniu od Biedronki) mocno stawiają także na inne sposoby realizacji zamówień przez internet. – Mamy w planach rozwój usługi click&collect wzbogaconej o dostawę do domu w największych miastach w Polsce – zaznacza Małgorzata Piekarska, dyrektor w Auchan Retail Polska.

Carrefour również rozwija proces odbiorów zakupów w punktach drive oraz rozwój usługi Carrefour Sprint. – Do końca roku udostępnimy klientom kilkadziesiąt punktów odbioru zakupów drive, dzięki któremu klient zamawia zakupy na stronie carrefour.pl i nie musi nawet wchodzić do sklepu, aby je odebrać. Obecnie punkty drive zlokalizowane są tylko w Warszawie. Do końca roku przybędzie ich kilkadziesiąt w całej Polsce, m.in. w Gdańsku, Krakowie, Wrocławiu, Lublinie, Białymstoku, Bydgoszczy, Łodzi, Zielonej Górze, Olsztynie – deklaruje Marcin Bojarski, dyrektor ds. e-commerce w Carrefour Polska.

Jak wynika z naszych informacji, prowizje pośredników przy dostawach zakupów ze sklepów wynoszą od kilkunastu do 30 proc. Są nieco mniejsze niż w przypadku restauracji. Z drugiej strony, wartość dostawy jest znacznie większa niż dostawa jedzenia. Przeciętny koszt waha się w zależności od sieci, ale wszystkie firmy zachęcają do robienia jak najdroższych zakupów (poprzez zerową opłatę za zamówienie od określonej kwoty, np. 100 lub 300 zł). Prowizja dla pośredników jest jednak olbrzymią barierą, bo w przypadku zakupów spożywczych w sklepie średnia marża waha się od kilku do kilkunastu procent. Dlatego współpraca z pośrednikami jest tylko dopełnieniem oferty, która nakierowana jest na odbiór zamówień w sklepie.

My Company Polska wydanie 1/2021 (64)

Więcej możesz przeczytać w 1/2021 (64) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ