Szansa dla nieobecnych
fot. Michał Mutorz miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 9/2020 (60)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
Amerykanie twierdzą, że dostarczany przez Chiny sprzęt i rozwiązania niosą ryzyko dla bezpieczeństwa. Huawei tym zarzutom systematycznie zaprzecza. Operatorzy telekomunikacyjni – przede wszystkim z Europy – i lobbyści, a także część analityków głośno mówią, że wyeliminowanie dostawców z Państwa Środka nie tylko opóźni budowę sieci 5G, ale także podniesie koszty tych inwestycji.
W grze są jeszcze politycy, w których rękach są ostateczne, podejmowane na szczeblu państwa, decyzje o dopuszczeniu lub nie chińskiego sprzętu, a także służby – takie jak brytyjskie Narodowe Centrum Bezpieczeństwa Cybernetycznego – oceniające, czy sprzęt jest bezpieczny i może być instalowany.
Telekomy przekonują, że jeśli zrezygnują z chińskich dostawców, od których wcześniej kupowali sprzęt do budowy sieci LTE, to aby uruchomić 5G będą musieli nie tylko kupić sprzęt piątej generacji, ale także wymienić już zainstalowane urządzenia 4G, bo 5G w obecnej wersji musi korzystać z sieci LTE, a z technicznego punktu widzenia rozwiązania dla sieci radiowych obu technologii powinny pochodzić od jednego producenta.
Gdy odrzuci się dwóch chińskich producentów w gronie dużych dostawców pozostają dwie europejskie firmy: szwedzki Ericsson i fińska Nokia oraz kilku mających niewielki i zwykle skoncentrowany na rodzimym kraju udział w rynku producentów takich jak koreański Samsung czy japońskie Fujitsu i NEC. W rezerwie pozostaje też – o czym mówi się stosunkowo niewiele – technologia oparta o architekturę Open RAN (otwartych radiowych sieci dostępowych, O-RAN), która umożliwia – mówiąc w uproszczeniu – składanie sieci radiowej 5G z elementów dostarczanych przez różnych, często stosunkowo niewielkich producentów.
Nacisk USA na wyeliminowanie Huawei już zaczął wykorzystywać Samsung, który do tej pory dostarczał sprzęt głównie rodzimym operatorom. Koreańczycy zdobyli kontrakty 5G m.in. od kanadyjskich Telusa i Videotronu, a także nowozelandzkiego Spark i amerykańskiego US Cellular. Szansę – poprzez O-RAN – chcą też wykorzystać japońskie Fujitsu i NEC, czyli firmy dostarczające sprzęt przede wszystkim operatorom z Kraju Kwitnącej Wiśni.
NEC i największy japoński operator NTT w czerwcu ogłosili sojusz, a ich celem jest zdobycie do 2030 r. 20–30 proc. światowego rynku (dziś udział NEC jest mniejszy niż 1 proc.) dla rozwiązań „Made in Japan”. Chcą to osiągnąć przez budowanie partnerstwa z innymi uczestnikami rynku.
W O-RAN możliwość dla siebie w lipcu dostrzegła także Nokia i zapowiedziała, że do końca przyszłego roku wszystkie jej moduły radiowe będą wyposażone w otwarte interfejsy umożliwiające operatorom budowanie sieci Open RAN.
Otwarte radiowe sieci dostępowe są też szansą dla stosunkowo niewielkich firm takich, jak amerykańskie Altiostar, Mavenir czy Airspan Networks. Altiostar dostarcza oprogramowanie do budowanych w architekturze O-RAN sieci 5G amerykańskiego operatora Dish i japońskiego Rakuten. Dish jest też klientem Mavenir, zaś Airspan dostarczył Rakuten platformę O-RAN.
Open RAN to dziś niewielka nisza, ale jeśli ziszczą się przewidywania NEC i NTT, to jest o co walczyć, bo na całym świecie operatorzy w sieci radiowe inwestują po kilkadziesiąt miliardów dolarów rocznie.
Więcej możesz przeczytać w 9/2020 (60) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.