Overdose to hub łączący artystów z inwestorami. Pomysłodawcą - współtwórca Braci Figo Fagot [WYWIAD]
Piotr Połać, fot. materiały prasoweOverdose Studios to firma działająca jednocześnie jako wytwórnia muzyczna oraz producent gier video. Głównym założycielem spółki jest wokalista, kompozytor oraz autor tekstów Piotr Połać. O projektach finansowanych dzięki platformie, jak również crowdfundingu inwestycyjnym rozmawiamy z jej pomysłodawcą.
Artyści coraz częściej zajmują się biznesem. Dziwi cię to?
To naturalna kolej rzeczy. Ja akurat rozwijam biznes związany stricte z rozrywką, nie sprzedaję telefonów czy grochu, więc tym bardziej nie powinno to nikogo dziwić czy oburzać. Natomiast bardzo często jest tak, że koledzy muzycy udzielający się w innych firmach, działają w ramach różnych holdingów i są wyłącznie twarzami inicjatyw.
Na czym więc polega ten twój „biznes związany stricte z rozrywką”?
Overdose na początku był studiem mający tworzyć przede wszystkim mobilne gry ułatwiające kontakt z artystą. Z racji lockdownu – a właśnie wtedy pojawił się pomysł, by stworzyć Overdose – spotkania z muzykami były, delikatnie mówiąc, utrudnione. Czas epidemii się skończył, ale Overdose pozostał i ma dużo szersze zastosowanie, bo stał się multimedialną platformą łączenia różnego rodzaju sztuk. Naprawdę niewielu muzyków ma wolną rękę, jeśli chodzi o wydawanie płyt, niemal każdy jest od kogoś zależny. Overdose umożliwia organizację kampanii crowdfundingowych, jak również skupia reklamodawców – to wszystko daje artystom znacznie większą swobodę.
Kto ma być głównym odbiorcą Overdose? Z jednej strony stawiacie na gry mobilne, a więc produkt raczej dla młodego użytkownika. Z drugiej – estetyka platformy jest utrzymana w stylistyce retro, co odbieram jako mrugnięcie okiem do starszych.
Tak jest akurat w przypadku mojej twórczości, ale pamiętajmy, że Overdose nie będzie skupiał się wyłącznie na mnie. Jestem założycielem, więc jako pierwszy udostępniam na platformie swoje projekty, to jednak dopiero początek. W kolejce do nas ustawiło się już kilku muzyków, podejrzewam, że ich pomysł na siebie jest zgoła inny od mojego.
No właśnie, pięknie mówisz o Overdose jako o hubie łączącym artystów, tymczasem na razie wygląda to jak platforma promująca ciebie.
Nic dziwnego, w końcu na razie jestem jedynym muzykiem działającym w ramach Overdose. Powtórzę jednak, że artystów będzie coraz więcej, co oczywiście wzbogaci platformę. Już teraz mogę zdradzić, że w jednym z projektów wezmą chociażby udział członkowie zespołu Łobuzy, będziemy także promować nową artystkę hiphopową. Estetyka Overdose z pewnością ewoluuje.
Niektóre zapowiedzi twoich współprac brzmią naprawdę intrygująco. Nakreśliłeś chociażby wspólny projekt z Ralphem Kamińskim. Powiem szczerze, że trudno mi sobie wyobrazić wasz duet.
Ostatnią płytę Braci Figo Fagot produkował Andrzej Izdebski, który jest odpowiedzialny za brzmienie również Ralpha Kamińskiego. Andrzej jest jednym z pomysłodawców połączenia mojego projektu Figo’86 właśnie z Ralphem. Trwają rozmowy, niestety problem jest taki, że Ralph jest obecnie niezwykle zajęty, więc trudno zgrać kalendarze. Mam jednak nadzieję, że w końcu się uda, gdyż on świetnie pasuje do takiej stylistyki retro wave.
Czy polski użytkownik jest gotowy na łączenie nowych technologii ze sztuką? Za Oceanem nikogo już nie dziwią biletowane koncerty w grach video, jakoś nie jestem przekonany czy Polacy równie chętnie przyjmą takie nowinki.
Mój znacznie młodszy brat ma już za sobą uczestnictwo w „komputerowym koncercie” pewnego rapera, więc uważam, że grunt jest jak najbardziej podatny. Overdose zakłada, że fani będą aktywnymi uczestnikami różnych przedsięwzięć, co może wydawać się dziwne wyłącznie dla laików.
Jak to rozumieć?
Możesz włączać się w kampanie crowdfundingowe, które dają artyście niezależność. Wybierasz sobie muzyka, którego chcesz wesprzeć. Dajesz mu szansę dalszego rozwoju – nie tylko nagrania piosenek, ale również przygotowania gry mobilnej czy nawiązania współpracy z reklamodawcami. To kocioł, na którym naprawdę wszyscy zyskują, nasze rozwiązanie nie ma żadnych pułapek!
Crowdfunding – tak jak mówisz – zakłada uczestnictwo. Wyobraźmy sobie sytuację, w której zdecydowana większość wspierających danego muzyka mówi, że jego najnowsza piosenka jest do bani i chce czegoś innego, w odmiennej stylistyce. Jak to się ma do tej podkreślanej przez ciebie niezależności?
Crowdfunding tym różni się od inwestowania giełdowego, że jest wsparciem, nie daje możliwości wymuszania czegokolwiek.
Poniekąd daje – płacę, więc wymagam. Zawsze mogę wycofać swoje wsparcie.
A ja uważam, że jako wspierający podejmujesz pewnego rodzaju ryzyko polegające na zawierzeniu artyście. Oczywiście pod względem finansowym jesteś beneficjentem jego działalności, natomiast nie stajesz się właścicielem firmy.
To inaczej. Pamiętam przykład startupu, który z powodzeniem przeprowadził zbiórkę crowdfundingową. Prezes firmy marzył od dziecka o pewnym produkcie, a dzięki pozyskanym funduszom mógł to marzenie zrealizować. Niestety okazało się, że produkt nie przypadł do gustu wspierającym, więc musiał zostać wycofany.
To błąd tego prezesa, że oddał zbyt dużo władzy w ręce wspierających. Naprawdę nie wydaje mi się, żeby w przypadku muzyki tak powszechne było powiedzenie, które przytoczyłeś wcześniej – „płacę, więc wymagam”. Być może byłoby tak, że gdybym poddawał własne utwory pod głosowanie fanów, to ci próbowaliby na mnie wpłynąć. Ale w tym wypadku takiej demokracji nie będzie.
A więc pozory demokracji.
Demokracja z obupólnym zaufaniem – tak bym to określił.
Nie obawiasz się, że crowdfunding to model biznesowy sprawdzający się przy okazji spółek konopnych czy alkoholowych, ale totalnie nie wypali w odniesieniu do sztuki? Były już chyba jakieś akcje, gdzie mogłeś wesprzeć w ten sposób produkcje filmowe, ale one nie zakończyły się spektakularnymi sukcesami.
To jest oczywiście pewne ryzyko, ale jeśli nie spróbujemy, to nie dowiemy się, czy to zadziała. Ktoś musi być pierwszy. Overdose jest czymś więcej niż zbiórką na konkretną płytę, to zbiórka na cały koncept. Wspierającym będziemy również oferować pozafinansowe benefity, które – jak sądzę – mogą kogoś przekonać do inwestycji. Jesteśmy na etapie spisywania pomysłów, z pewnością niedługo je przedstawimy. Gwarantuję, że to nie będą wyłącznie proste formy, jak wyjście na piwo, ale prawdziwie relacyjne działania.