Czas na wymianę
z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 2/2016 (5)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
Polski rynek wytworzył dość szczególne zjawisko, nieznane w innych krajach Europy: swoistą cezurę wieku auta, którą jest przełom roku. Na Zachodzie liczy się głównie data pierwszej rejestracji, u nas – produkcji. To nic, że samochód zjedzie z taśmy 29 grudnia. I tak 2 stycznia będzie już „rocznym” wozem, którego nikt nie kupi za pełną cenę. Bo po co komu „stare” auto? Na tym przedziwnym zjawisku tracą importerzy i dilerzy, ale zyskują klienci. I to całkiem sporo.
– Z punktu widzenia niedużej firmy zakupy pod koniec roku wydają się korzystne, bowiem rabaty wyprzedażowe są wtedy znaczne. Jeśli kupowane auto będzie użytkowane przez 6–7 lat, warto z nich skorzystać – sądzi Marcin Wysocki, kierownik sprzedaży flotowej w Volkswagenie. Jeśli jednak myślimy o sprzedaży samochodu po 2–3 latach, można rozważyć zakup egzemplarza wyprodukowanego już w nowym roku.
– Małe firmy są bardziej elastyczne jeśli chodzi o zakup samochodów i często korzystają z tego, poszukując najatrakcyjniejszej cenowo oferty przy pojedynczych zakupach – dodaje Grzegorz Sokalski, szef działu sprzedaży flotowej w Hyundaiu. – Z drugiej strony większe przedsiębiorstwa biorą pod uwagę takie rzeczy, jak całkowity koszt użytkowania (TCO), umowy leasingowe oraz kontrakty serwisowe. Wówczas cykl wymian jest z góry zaplanowany i rozłożony na cały rok.
– Im większa firma, tym mniej ważna jest data wymiany samochodów – potwierdza Tomasz Koter, kierownik sprzedaży flotowej w Skodzie. – Duże floty mają zresztą stałe rabaty nieuzależnione czasowo – dodaje. Poza tym, na co zwraca uwagę Mirosław Sochacki, szef sprzedaży flotowej w Toyocie, w niektórych firmach rok rozliczeniowy trwa od 1 kwietnia do 31 marca. W takim przypadku wymiany floty dokonuje się kilka miesięcy po Nowym Roku.
Bezpieczeństwo w standardzie
Choć cena wciąż odgrywa kluczową rolę, nabywcy samochodów coraz częściej zwracają uwagę również na ich wyposażenie, wybierając z listy opcji elementy wpływające zarówno na komfort, jak i na bezpieczeństwo. – Wyposażenie standardowe samochodów flotowych znacząco się zmieniło w ciągu ostatnich 10 lat – podkreśla przedstawiciel Hyundaia. – Dziś wszystkie auta mają radio, klimatyzację, a coraz częściej zestaw głośnomówiący łączący się z telefonem przez Bluetooth oraz czujniki parkowania.
To, jak bogate jest wyposażenie samochodu, zależy oczywiście od segmentu. – Zazwyczaj małe auta mają tylko klimatyzację i radio. Rzadko wybierane są dodatkowe, elektroniczne systemy bezpieczeństwa, choć wszystkich namawiamy przynajmniej na fabryczny zestaw głośnomówiący – mówi Marcin Wysocki. Na pokładzie zawsze są też systemy ABS, ESP oraz poduszki powietrzne, bo to elementy, które wchodzą w skład standardowego wyposażenia wymaganego przez unijne przepisy.
Więcej dodatków znajdziemy w autach kompaktowych, takich jak np. Ford Focus lub VW Golf. Przedstawiciel niemieckiej marki wymienia fabryczny zestaw głośnomówiący, czujniki parkowania, system alarmowy, a nawet reflektory bi-ksenonowe, które dają o wiele lepsze światło niż tradycyjne żarówki halogenowe, a np. w Golfie kosztują tylko 1400 zł (jeszcze kilka lat temu „ksenony” oznaczały wydatek rzędu kilku tysięcy złotych). Dopiero w samochodach klasy średniej, takich jak Toyota Avensis czy Opel Insignia, pojawia się coraz więcej nowoczesnych rozwiązań z zakresu bezpieczeństwa na drodze. – Najpopularniejsze systemy to aktywny tempomat, czujniki parkowania oraz system głośnomówiący – wymienia menedżer ze Skody.
W Toyotach z kolei najważniejsze systemy elektroniczne zgrupowano w jeden pakiet nazwany Safety Sense. W jego ramach otrzymamy układy: wczesnego reagowania w razie ryzyka zderzenia (ostrzeganie kierowcy i samoczynne hamowanie), ostrzegania o niezamierzonym opuszczaniu wyznaczonego pasa ruchu, rozpoznawania znaków drogowych (np. ograniczenia prędkości i zakazy wyprzedzania) oraz automatyczne światła drogowe. – Zestaw najnowszych technologii udało nam się wprowadzić do oferty w standardzie albo za symboliczną opłatą nawet do najmniejszych modeli Toyoty – mówi Mirosław Sochacki. – To dopłata porównywalna z tą za lakier metalizowany.
Tego typu promocje, mające zachęcić klientów do wyboru nowoczesnych rozwiązań, proponuje również Volkswagen, który w nowym Passacie – jednej z najlepszych limuzyn klasy średniej – oferuje reflektory LED. Zapewniają one jeszcze lepsze światło niż ksenonowe. Ustępują właściwie jedynie lampom laserowym, które mają jednak status nowatorskiego rozwiązania i stosowane są tylko w najbardziej luksusowych limuzynach kosztujących setki tysięcy złotych. W Passacie światła ledowe połączono z fabryczną nawigacją w ramach specjalnego pakietu Business. Marcin Wysocki dodaje, że decyduje się na niego już 95 proc. wszystkich klientów.
W Fordzie Mondeo, który uważany jest za jednego z głównych rywali Passata, też można mieć reflektory ledowe (tyle że kosztują ponad 5 tys. zł) oraz komplet elektronicznych pomocników, jak np. automatyczne hamulce, tempomat z radarem czy też system ostrzegający o pojeździe znajdującym się w tzw. martwym polu. Ford ponadto już zapowiada na początek 2016 r. interesujące promocje obejmujące także rozmaite elementy wyposażenia dodatkowego. Podobnie zresztą jak należące do francuskiego koncernu PSA marki Citroën i Peugeot.
Ekologiczne, czyli oszczędne
Każdy z producentów, reklamując swoje samochody, oprócz bezpieczeństwa zwraca też uwagę na oszczędne gospodarowanie paliwem. – Emisja dwutlenku węgla jest pochodną średniego spalania – wyjaśnia kierownik sprzedaży flotowej w Volkswagenie. – Czyli auta o niższej emisji CO2 zużywają mniej paliwa, co przekłada się na niższe koszty użytkowania – dodaje. A te przecież dla prowadzących firmy są zawsze niezwykle istotne, nawet jeśli nie zwracamy wielkiej uwagi na zmiany klimatyczne lub nie wiążemy ich z działalnością człowieka.
Polska jest jednak jednym z niewielu krajów Unii Europejskiej, w którym opodatkowanie aut nie jest bezpośrednio powiązane z emisją dwutlenku węgla. – Niejako w efekcie normy emisji nie są istotnym elementem branym pod uwagę przez firmy przy wyborze samochodu – dodaje menedżer flotowej sprzedaży z Toyoty. – Wyjątkami są koncerny o zasięgu międzynarodowym, w których normy te wpisane są w politykę zakupową.
– W Polsce faktycznie nie ma korzyści związa- nych z rejestracją samochodów o niskiej emisji CO2 – podkreśla szef działu sprzedaży flotowej w Hyundaiu. Inaczej niż w krajach Europy Zachodniej, gdzie firmy kupujące najbardziej oszczędne samochody mogą liczyć na ulgi przy rejestracji, niższe podatki czy wręcz dopłaty za zakup najbardziej ekologicznych modeli. – Miejmy nadzieję, że UE wymusi również na Polsce wprowadzenie zachęt dla klientów, by kupowali nowe, przyjazne środowisku pojazdy – podsumowuje Grzegorz Sokalski.
A może hybryda
Nowe przepisy mogłyby pobudzić rynek nabywców zainteresowanych najnowszymi technologiami, czyli samochodami hybrydowymi, elektrycznymi albo nawet na ogniwa paliwowe zasilane wodorem. Tymczasem w Polsce firmy mają raczej konserwatywne podejście do wyboru rodzaju napędu. – Na wybór wersji silnikowej ma wpływ przewidywany sposób użytkowania danego pojazdu – mówi Marcin Wysocki. – Jeśli samochód to forma bonusu dla pracownika, a przebiegi nie są duże, to najczęściej wchodzi w grę wersja benzynowa, jeśli planujemy duże przebiegi w mieście – warto rozważyć hybrydę, a jeśli auto spędza dużo czasu w trasie, najlepiej postawić na nowoczesny silnik wysokoprężny.
Do zakupu hybryd zachęca też przedstawiciel Toyoty, która od wielu lat promuje ten rodzaj napędu, a niedawno przedstawiła kolejną generację Priusa – najlepiej sprzedawanego auta tego typu na świecie. Mirosław Sochacki twierdzi, że jeśli weźmie się pod uwagę łączne koszty eksploatacji, może się okazać, że droższy w zakupie samochód po kilku latach będzie w rzeczywistości tańszy po uwzględnieniu wszystkich wydatków i ceny odsprzedaży. Chodzi tu o relatywnie drogie hybrydy Toyoty, których ważną cechą z punktu widzenia firm jest prosta i niezawodna konstrukcja zespołu napędowego, w którym nie ma elementów narażonych na szybkie zużycie (takich jak sprzęgło w tradycyjnych samochodach z ręczną skrzynią biegów). Hybrydy – choć o bardziej skomplikowanej budowie – oferuje zresztą coraz więcej producentów m.in. Ford, Volkswagen, Volvo, Audi, Mercedes, Porsche czy BMW.
Ze względu na prostą konstrukcję jeszcze bardziej niezawodne, przynajmniej pod względem mechanicznym, są samochody na prąd. W Polsce pojawia się ich coraz więcej. Bardzo wysokie ceny zniechęcają jednak firmy do zakupu takich pojazdów, mimo że są one bardzo tanie w eksploatacji. – Istotnie, rynek aut elektrycznych w Polsce jest na początku drogi, ale rok do roku rośnie w tempie niemal 300 proc. – zauważa kierownik sprzedaży flotowej w Volkswagenie.
Ta niemiecka marka obecnie sprzedaje dwa elektryczne modele: e-Up! i e-Golf. Ten drugi niewiele różni się od swego odpowiednika z tradycyjnym napędem i świetnie sprawdza się jako miejski środek transportu. Tyle że bez dopłat rządowych po takie samochody mało kto sięga. – Na razie to innowacja, na którą mogą sobie pozwolić przede wszystkim firmy zainteresowane ekologią albo nowościami technologicznymi, jak również zamożni klienci indywidualni – mówi Grzegorz Sokalski.
Zarządzanie flotą
Wracamy zatem do najważniejszej cechy samochodów, na którą zwracają uwagę firmy: do ceny. Tyle że w przypadku przedsiębiorstw chodzi raczej o łączny koszt eksploatacji oraz o to, by utrzymać auto w pełnej sprawności. Tak, by na siebie zarabiało. – Klienci flotowi coraz częściej chcą płacić za mobilność, a nie za samochód – wyjaśnia Marcin Wysocki. – Dlatego bardzo ważna jest dobra oferta finansowa.
Volkswagen proponuje np. leasing operacyjny, w którego ramach klient spłaca utratę wartości pojazdu, a jego wartość końcowa gwarantowana jest przez Volkswagen Leasing. Po zakończeniu leasingu można odkupić auto, stworzyć nową umowę leasingową albo wybrać nowy model. W większości firm zainteresowanych flotową sprzedażą dostępne są także pakiety serwisowe i obejmujące przedłużoną gwarancję.
– Coraz częściej firmy korzystają też z wynajmu długoterminowego – dodaje Grzegorz Sokalski. – Wówczas koszt leasingu to rata finansowa, serwis, ubezpieczenie i obsługa zarządzania. Szef flotowej sprzedaży w Hyundaiu dodaje, że obecnie nawet firmy z sektora MSP coraz częściej korzystają z ofert firm CFM, czyli zajmujących się właśnie zarządzaniem flotą. Rośnie też wiedza z tego zakresu wśród menedżerów małych i średnich firm. – Nawet nieduże firmy zaczynają już liczyć łączny koszt eksploatacji, a więc uwzględniają takie elementy jak ubezpieczenie, przeglądy czy finansowanie zakupu – mówi Tomasz Koter ze Skody.
Czy warto zatem polować na okazje, jakie dilerzy i importerzy poszczególnych marek szykują na przełom starego i nowego roku? Jeśli kupujemy auto jako firma – niekoniecznie. W praktyce dobre oferty, obejmujące korzystny leasing lub długoterminowy wynajem, można znaleźć przez cały rok. Ceny zakupu, w przypadku firm, nie zawsze są najważniejsze.
Więcej możesz przeczytać w 2/2016 (5) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.