Morela inna niż wszystkie

Iwona Kornatko, założycielka warsztatu Morela
Iwona Kornatko, założycielka warsztatu Morela, fot. Agencja Gazeta
Reperuje auta, ale nazywa się jak owoc i łowi klientów w sieci. Nie ma płotu oblepionego banerami, ale stronę internetową i bloga. Iwona Kornatko nie chce powielać stereotypu warsztatu samochodowego.

Motoryzacją zainteresowała się, gdy poznała byłego męża. Był elektronikiem i zakładał alarmy samochodowe. Zanim wspólnie otworzyli mały warsztat, sprzedawali części samochodowe na giełdzie. W latach 90. to był dobry pomysł na zarabianie pieniędzy, tyle że męczący. – W tygodniu pracowaliśmy w swoich zawodach, a w weekendy wstawaliśmy o drugiej w nocy i jeszcze przed świtem zaczynaliśmy handlować na giełdzie. On w Słomczynie, ja na Żeraniu – wspomina Iwona Kornatko, właścicielka warsztatu samochodowego Morela i twórczyni bloga „Warsztat na obcasach”.

Odkryła nowy dla siebie świat motoryzacji i weszła do niego bez kompleksów. Równolegle jednak ciągle jeszcze pracowała w wyuczonym zawodzie księgowej. 

W końcówce lat 90. postanowili zaryzykować. Wynajęli mały garaż w Łomiankach i otworzyli warsztat samochodowy. Mąż zaczął instalować alarmy i naprawiać elektrykę samochodową, ona rzuciła pracę na etacie i zajęła się prowadzeniem firmy. Biznes kwitł, ale małżeństwo nie. Zdecydowali, że się rozwodzą. Oboje jednak kochali firmę, więc się dogadali. Tyle że wzajemne relacje zbudowali już na innych zasadach. – Przede wszystkim uzgodniliśmy, że nie wchodzimy w swoje życie prywatne i do dziś w tym wytrwaliśmy. Kompetencje podzieliliśmy. Działania w internecie, reklamowe, związane z wizerunkiem firmy należą do mnie. Rafał koordynuje pracę hali. Obsługą klientów się dzielimy. Każde z nas może jednak funkcjonować niezależnie i jesteśmy w stanie siebie zastąpić. To nam daje wolność, każdy może wyjechać na dwu, trzytygodniowy urlop i jest spokojny, że firma się nie zawali – mówi Kornatko.

Rozwód był jednak ważnym przełomem. Zmusił ją do zastanowienia, co dalej. Postanowiła bardziej postawić na siebie.

Internet zamiast banera

– Jak na tamte czasy miałam dosyć dużą świadomość, że internet to przyszłość biznesu. W 2006 r. wykupiłam domenę i niedługo potem własnoręcznie zbudowałam stronę. W tamtych czasach warsztaty w ogóle o czymś takim nie myślały, zresztą do tej pory jeszcze jest z tym problem – opowiada. 

To zaprocentowało. Dzisiaj jest zadowolona z silnej pozycję w sieci i wysokiej liczby wejść na stronę. To tam przede wszystkim znajdują ich klienci, choć znaczna grupa trafia też z polecenia. Z innej formy reklamy w ogóle zrezygnowali. – Uznałam, że to jest wystarczające. Dbam, by nie powielać wizerunku typowego warsztatu, czyli sto banerów na płocie. Nie nastawiam się na przypadkowych klientów – podkreśla Kornatko. 

Początki były trudne. – Środowisko niespecjalnie rozumiało, co ja tu robię. Standardowe podejście zakłada, że skoro kobieta biega po warsztacie, to znaczy, że żona. Może faktury przekłada i pieniądze liczy. Tak właśnie mnie traktowano na różnych wyjazdach i spotkaniach branżowych. Trochę wody w Wiśle upłynęło, zanim dostawcy, przedsiębiorcy, producenci części i koledzy z branży zaczęli mnie traktować na równi i poważnie. Ale ja robiłam swoje. Czasem bolało, gdy z racji płci traktowali mnie z góry, robili mi testy na inteligencję i sprawdzali, czy rozróżniam silnik od skrzyni biegów.

Bardzo przykrą lekcję odebrałam, gdy „MotoFocus” zrobił ze mną pierwszy wywiad. Zapytali, jak widzę przyszłość warsztatów. Pod tekstem zaroiło się od komentarzy. Nie dotyczyły jednak meritum, ale koncentrowały się głównie wokół kwestii „Dlaczego ta baba się wypowiada?” i „Co ona może wiedzieć?”. Chociaż byłam przedstawiona jako właścicielka warsztatu – wspomina.

Oprócz dyskryminacji doświadczyła różnych męskich prowokacji, nie mówiąc już o końskich zalotach i próbach flirtu z nadzieją na mały rabacik za naprawę auta. Mówi, że początkowo właściciele aut już na dzień dobry pytali, czy mogą porozmawiać z jakiś mężczyzną. Nigdy się z tym nie kopała. Spokojnie tłumaczyła, że przekieruje ich do odpowiedniej osoby, gdy tylko wyjaśnią, z jakim problemem przyjeżdżają. Gdy zaczynali rozmawiać i orientowali się, że Kornatko wie, o czym mówi, zdarzało się nawet, że przepraszali za swoje zachowanie. 

Szybko odkryła, że kontakt z ludźmi, rozmowy, spotkania to jest praca, w której się odnajduje. Nie potrafiłaby już funkcjonować w miejscu,...

Artykuł dostępny tylko dla prenumeratorów

Masz już prenumeratę? Zaloguj się

Kup prenumeratę cyfrową, aby mieć dostęp
do wszystkich tekstów MyCompanyPolska.pl

Wykup dostęp

Co otrzymasz w ramach prenumeraty cyfrowej?

  • Nielimitowany dostęp do wszystkich treści serwisu MyCompanyPolska.pl
  •   Dostęp do treści miesięcznika My Company Polska
  •   Dostęp do cyfrowych wydań miesięcznika w aplikacji mobilnej (iOs, Android)
  •   Dostęp do archiwalnych treści My Company Polska

Dowiedz się więcej o subskrybcji

My Company Polska wydanie 9/2021 (72)

Więcej możesz przeczytać w 9/2021 (72) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ