Czas wielkich odkryć
Toyota GT86, fot. mat. prasoweGdyby każdy pomysł był dobry, mielibyśmy na świecie o wiele więcej świetnie prosperujących biznesów. Niestety, aby powstał samochód na miarę pierwszego Nissana Qashqaia, musiały też ujrzeć światło dzienne mniej udane projekty. Dziś branża motoryzacyjna bardziej analizuje każde wydane euro lub dolara, zatem takich interesujących projektów jest mniej. Nie znaczy to jednak, że producenci samochodów całkowicie zrezygnowali z eksperymentowania. Fakt, może nie ma już tak nietuzinkowych modeli, jak w pierwszych dziesięciu latach XXI w., ale przykładów eksperymentowania z niszami nadal jest całkiem sporo.
Sportowy sznyt
Jednym z tych, o których warto wspomnieć są działania Toyoty. O ile na co dzień markę tę kojarzymy z samochodami do bólu pragmatycznymi i niekoniecznie szczególnie efektownymi, to – jak się okazuje – szef koncernu jest człowiekiem, który nie boi się zlecać projekty obarczone pewnym ryzykiem. Takim pomysłem był model GT86, który pokazano w 2012 r. To był sygnał, że japońska marka potrafi zaskoczyć i zbudować doskonałe auto, które budzi emocje. Na szczęście na tym się nie skończyło. Japończycy w 2020 r., podczas salonu samochodowego w Tokio pokazali model GR Yaris – sportowe auto bazujące na popularnym, miejskim modelu. Tyle że tak naprawdę to „cywilne” auto rajdowe – ze zmienionym nadwoziem, mocnym, 261-konnym silnikiem i napędem na cztery koła. Takie auto do miasta to produkt niszowy, ale okazało się, że nie tylko został bestsellerem (nie każdy chętny zdołał je kupić), to jeszcze sprawiło, że wiele osób zaczęło postrzegać Toyotę jako markę, która jest zdolna stworzyć bardzo emocjonujące auta. Na dodatek – dopracowane i bezkompromisowo dobre.
Swój sportowy wizerunek przez lata podkreślał też Seat, pokazując najmocniejsze wersje modeli o nazwie Cupra (cup racing). Teraz to odrębna marka, która ma już w ofercie cztery modele: dwa z nich to szybkie wersje znanych Seatów (modeli Ateca i Leon), jeden to auto na prąd (Born), a ostatni to
SUV coupé o nazwie Formentor, który w podstawowej wersji wcale nie ma szczególnie mocnego silnika (moc – 150 KM). W sumie widać, że hiszpański Seat, należący do Volkswagena, stara się teraz stworzyć zupełnie nową markę o sportowych korzeniach. Na razie jednak Cupra pozostaje niszowa.
W podobny sposób budowano zresztą włoską markę Abarth. Początkowo logo skorpiona pokazywało się na sportowych Fiatach, jak choćby Punto lub Stilo, później jednak utworzono osobny byt. Teraz jednak Abarth to tylko drogie, bardziej efektowne wersje Fiata 500. Włochom nie udało się sprawić, by marka ta wyszła ze swojej niszy, ale nadal egzystuje gdzieś na obrzeżach głównego rynku. Co zrobi z nią międzynarodowy koncern Stellantis, do którego należą m.in. również Citroën, Peugeot i Opel? Tego na razie nie wiadomo.
Trochę więcej luksusu
Na razie więcej energii poświęca innej szczególnej marce, która również swoimi korzeniami sięga czasów, gdy była jedynie emblematem stosowanych w przypadku kilku, szczególnych modeli Citroëna, jak choćby Citroën DS3. Teraz to osobna marka, a jej przedstawiciele niechętnie wspominają początki. Auta DS teraz mają być postrzegane jako produkt premium. To dlatego czołowym modelem tej marki jest DS9, który nawet w podstawowej wersji kosztuje przeszło 200 tys. zł. Jednak nawet za najtańszego z DS-ów, model DS3 Crossback, trzeba zapłacić...
Artykuł dostępny tylko dla prenumeratorów
Masz już prenumeratę? Zaloguj się
Kup prenumeratę cyfrową, aby mieć dostęp
do wszystkich tekstów MyCompanyPolska.pl
Co otrzymasz w ramach prenumeraty cyfrowej?
- Nielimitowany dostęp do wszystkich treści serwisu MyCompanyPolska.pl
- Dostęp do treści miesięcznika My Company Polska
- Dostęp do cyfrowych wydań miesięcznika w aplikacji mobilnej (iOs, Android)
- Dostęp do archiwalnych treści My Company Polska
Więcej możesz przeczytać w 5/2022 (80) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.