Raport Skąd pieniądze na biznes. Trudne czasy nie takie złe

Raport Skąd pieniądze na biznes. Trudne czasy nie takie złe
Niejeden silny kryzys podziałał uzdrawiająco na rozliczenia między firmami. Tak też stało się i w tym roku. Jednak ten kij ma dwa końce: mądre zarządzanie odbiorcami dotyczące płatności, ale też zachowanie samemu płynności i wypłacalności. Podpowiadamy kilka sposobów na jedno i drugie.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 11/2020 (62)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Jednym z pierwszych, obserwowanych w kwietniu objawów pandemii w gospodarce był dwa razy szybszy niż zwykle wzrost przeterminowanych zobowiązań, niespłacanych przez firmy – wynika z monitoringu BIG InfoMonitor i BIK. Oczywiście najwięcej zaległych faktur i rat kredytów miały na swoim koncie przedsiębiorstwa z branż najbardziej dotkniętych 

lockdownem, ale problemy z płynnością czy z długami były powszechne, co stało się zresztą powodem stworzenia Tarczy antykryzysowej dla biznesu. 

Jednak cała ta trudna sytuacja koniec końców obróciła się na dobre. Pokazało to choćby cykliczne badanie Instytutu Keralla Research, prowadzone dla BIG InfoMonitor. Kiedy bowiem trwała gospodarcza prosperity, z ponad 60-dniową zwłoką w regulowaniu zobowiązań przez kontrahentów borykała się aż połowa polskich MSP. Tymczasem w tym roku problem ten stale malał, by w III kwartale dotykać już tylko jednej trzeciej z nich, i to przy spadku PKB o 8 proc. 

Zdaniem prezesa BIG InfoMonitor, Sławomira Grzelczaka, za tą pozytywną zmianą stoi polepszenie się jakości rozliczeń w relacjach B2B. Firmy mikro, małe i średnie zrobiły się bardziej odpowiedzialne i zapobiegliwe. Na przykład aż 23,4 proc. z nich deklaruje dziś, że nie stosują odroczonego terminu płatności (czyli tzw. kredytu kupieckiego), a w zeszłym roku było to tylko 10,4 proc. Na poprawę sytuacji z zatorami wpłynęło też wykorzystanie przez firmy narzędzi pomocowych przygotowanych przez państwo. 

Zdrowe rozliczenia

Ten powiew optymizmu, jeśli chodzi o rozliczenia B2B, to silny dowód na to, że odpowiednie działania są rzeczywiście skuteczne i to nie tylko w przypadku większych firm, z lepszą pozycją w stosunku do partnerów biznesowych, ale także tych małych. Rzecz jasna uzdrawianie rozliczeń z kontrahentami i minimalizowanie ryzyka zwłoki w płatnościach nie sprowadza się do rezygnacji z udzielania kredytu kupieckiego. Chodzi tu o cały zestaw konsekwentnych działań, gdzie prewencję łączy się z kontrolą, zabezpieczaniem należności, a najlepiej jeszcze ze wspieraniem zaufanego partnera w rozwoju. Tak, by nie mieć problemów z zatorami niezależnie od mniejszych i większych kryzysów oraz tego, czy państwo udziela pomocy, czy też nie. 

Pierwsza rzecz, o którą należy dbać, to weryfikowanie każdego kontrahenta, nie tylko nowego, ale też dotychczasowego, wcześniej już sprawdzonego, wręcz stałego. Jego sytuacja zawsze może się pogorszyć. To bardzo pomaga unikać odbiorców niewypłacalnych lub lubiących spóźniać się z regulowaniem długów. Przydaje się też wtedy, gdy udzielanie kredytu kupieckiego jest elementem naszej przewagi konkurencyjnej. Nie odraczamy płatności, gdy pojawią się jakiekolwiek wątpliwości związane z naszym klientem. W zależności od sytuacji ustalamy z nim, że zapłaci całość od razu lub w częściach, a jeśli pozwalają na to przepisy – to gotówką. 

Jednak do kredytu kupieckiego warto podchodzić nie tylko ostrożnie, ale też jeszcze bardziej strategicznie. Udzielany odbiorcy, którego sytuację dobrze znamy i mu ufamy, może pomóc mu zachować płynność i się rozwinąć, a my zbudujemy dobre relacje z kimś, kto będzie z czasem kupował od nas coraz więcej.  

Wróćmy do weryfikacji. Gdy należności będą niewielkie, wystarczy sprawdzić, czy dana firma faktycznie istnieje, czy nie jest w stanie upadłości i nie ma nieściągalnych zobowiązań, ale jeśli mamy zawrzeć duży kontrakt, lepiej ją dokładnie prześwietlić. Część możemy sprawdzić sami w internecie i korzystając z raportów rejestrów długów (jak BIG InfoMonitor czy KRD) albo z rządowej usługi sprawdzania firm na życzenie. Wszystko to będzie nas kosztować najwyżej kilkadziesiąt złotych. Droższą opcją, ale sensowną, gdy w grę wchodzi duże zamówienie, jest wynajęcie profesjonalnej wywiadowni gospodarczej, która potrafi wychwycić istotne szczegóły, na które my, amatorzy, nie zwrócilibyśmy uwagi. Za jej usługi zapłacimy od kilkuset do kilku tysięcy złotych. 

Kolejna sprawa to korzystanie z faktoringu i ubezpieczeń. Są to świetne narzędzia pomagające zachować płynność finansową, a do tego mają też charakter prewencyjny i kontrolny. 

W przypadku faktoringu, gdy tylko zrealizujemy dane zamówienie, dostaniemy od faktora równowartość 70–90 proc. kwoty widniejącej na fakturze (resztę otrzymamy, gdy nasz kontrahent wywiąże się z płatności). Zatem szybko, nie czekając do terminu zapłaty, możemy dysponować gotówką, by regulować bieżące należności albo ją w coś zainwestować. Faktor pobiera prowizję (1–4 proc. kwoty transakcji), przy czym jest droższy, gdy to on, a nie my, bierze na siebie ewentualne ściągnięcie należności od dłużnika. Są też różne formy „mieszane”, kiedy dzielimy się z nim ryzykiem. Wówczas, jeśli pieniądze za zamówienie nie spływają na czas, płacimy mu np. ustawowe odsetki za każdy dzień zwłoki. 

Bez względu jednak na to, który rodzaj faktoringu wybierzemy, możemy być pewni, że faktor dogłębnie sprawdzi naszego kontrahenta. Jeżeli wystąpimy do niego o dofinansowanie i dostaniemy odmowę, to jeśli sami nie mamy problemu z wypłacalnością, potraktujmy to jako ostrzeżenie, że nasz biznesowy partner może nam sprawić w przyszłości kłopoty. Prewencja uruchamia się także dlatego, że w razie poślizgu z zapłatą, odbiorca tłumaczy się już przed faktorem – np. bankiem. A to może dla niego oznaczać problemy z dostaniem w przyszłości kredytu, albo udzielą mu go na gorszych warunkach. To dobra wiadomość dla małych firm, bo zyskują oręż, by dyscyplinować swoich dużych klientów. 

Weryfikację przeprowadzi też firma, do której zwrócimy się o ubezpieczenie transakcji. Jednak po to rozwiązanie warto sięgać tylko wtedy, gdy nasz kontrahent działa na rynku wysokiego ryzyka, gdyż jest sporo droższe od faktoringu. 

Przejawem zapobiegliwości w relacjach z klientami mogą być też kaucje, zaliczki, przedpłaty, realizacja zlecenia podzielona na płatne z góry etapy czy płatności w abonamencie (liczonym na miesiąc naprzód) – zależnie od konkretnych okoliczności. Niektórzy zamieszczają w umowach klauzule, że np. towar pozostaje własnością dostawcy, dopóki odbiorca nie zapłaci. A gdy ten jednak zwleka z regulowaniem zobowiązań, dyscyplinująco może na niego podziałać listowne (za potwierdzeniem odbioru) wezwanie do zapłaty, w którym informujemy również, że zmierzamy zgłosić jego wierzytelność do któregoś z największych rejestrów długów. 

My też płaćmy na czas

Jeśli będziemy w porę regulować swoje zobowiązania, nie będziemy napędzać kuli śniegowej zatorów płatniczych i tym samym spadnie ryzyko, że też padniemy ich ofiarą. Poza tym, skoro tyle firm zaczęło dziś bardziej świadomie podchodzić do swoich rozliczeń, przybyło dostawców, którzy nie będą się z nami cackać. 

Żeby jednak być wypłacalnym, trzeba mieć płynność finansową. W jej zachowaniu pomaga optymalizacja kosztów, działania wobec odbiorców, ale mogą nie wystarczyć i wtedy zaczyna się szukanie finansowania na zewnątrz.  

Jakie są możliwości? Oprócz wspomnianego faktoringu źródłem pieniędzy na bieżącą działalność może być kredyt obrotowy (ratalny lub w rachunku bieżącym, czyli odnawialny). Jest to skądinąd dość drogie finansowanie, bo kosztuje nawet kilkanaście procent w skali roku. Banki wymagają też często zabezpieczeń, chyba że trafimy na promocję. Kredyt odnawialny (udzielany na rok, ale okres ten można przedłużać do trzech lat) jest wygodny – odsetki są naliczane tylko od wykorzystanej przez nas kwoty, a gdy na nasze konto wpływa jakaś suma, przyznany limit odpowiednio się odnawia.  Ponadto rozwiązanie to wychodzi taniej niż karta kredytowa (kolejne narzędzie do zachowania płynności), choć nie ma jej wielkiej zalety, jaką jest okres bezodsetkowy.

Kilkanaście banków proponuje również kredyty odnawialne dla MSP zabezpieczane przez Bank Gospodarstwa Krajowego (w ramach gwarancji de minimis, o których piszemy w artykule „Europejskie ostatki”, w kontekście korzystnych zmian, jakie w nich wprowadzono z powodu pandemii). Warto jednak wiedzieć, że tutaj chodzi o uwolnienie drobnego przedsiębiorcy od konieczności przedstawiania zabezpieczeń. Jeżeli nie ma on zdolności kredytowej, raczej z tej możliwości nie skorzysta. 

Jeśli działamy we wspieranej przez państwo branży (np. zajmujemy się zieloną energią), możemy się ubiegać o kredyt preferencyjny, dofinansowywany przez instytucje publiczne, więc udzielany na warunkach korzystniejszych niż rynkowe. Preferencje polegają np. na spłacie części zobowiązania czy dofinansowaniu odsetek.  

W ogóle warto śledzić nowości wprowadzane przez instytucje finansowe współpracujące z Bankiem Gospodarstwa Krajowego, których w tym roku, z powodu koronawirusa, było całkiem sporo. Na przykład PKO Leasing oferuje swoim klientom nowy produkt – leasing zwrotny płynnościowy z gwarancją COSME dotyczący używanych samochodów osobowych i dostawczych do 3,5 t o wartości do 150 tys. zł. Przedsiębiorca może zyskać dodatkowe środki na bieżącą działalność. 

Z kolei do zmodyfikowanych gwarancji de minimis, oferowanych głównie z myślą o firmach małych i mikro, dołączył ostatnio, jako element Tarczy antykryzysowej, podobny program z Funduszu Gwarancji Płynnościowych, przeznaczony dla przedsiębiorstw średnich i dużych. Gwarancje te zabezpieczają do 80 proc. pożyczonego kapitału, którego kwota może sięgać nawet 200 mln zł. Dla MSP dotkniętych skutkami pandemii BGK uruchomił też pożyczkę płynnościową POIR (Program Inteligentny Rozwój) z preferencyjnym oprocentowaniem lub dotacją na spłatę odsetek. Oprócz tego banki (jak choćby Millennium Bank) biorą udział w pracach na rzecz wdrożenia, we współpracy z BGK, gwarancji spłaty limitów faktoringowych. 

Z ułatwień i pomocy mogą także skorzystać ci, który dostali finansowanie przed wybuchem pandemii, a teraz chcą zmniejszyć uciążliwości związane z jego kosztem. Santander Bank Polska proponuje np. swoim klientom z segmentu MSP wydłużenie okresu kredytowania o sześć lub 12 miesięcy. Ci, którym wcześniej odroczono spłaty rat, teraz, dzięki wydłużeniu tego okresu, mogą obniżyć przyszłe raty i przywrócić je do wysokości zbliżonej do tej sprzed COVID-19.

--

Sławomir Grzelczak prezes 

BIG InfoMonitor 

Problemy z niesolidnymi płatnikami wśród wszystkich mikro, małych i średnich firm są dziś paradoksalnie mniejsze niż przed pandemią COVID-19. Na ponad dwumiesięczne opóźnienia skarży się co trzecia firma, podczas gdy w minionych latach był to problem co drugiej. Firmy przestraszone i przytłoczone pandemią wywierają obecnie większą presję na swoich odbiorców, by ci płacili na czas. Z większą nieufnością podchodzą do nowych zleceniodawców, dokładniej ich sprawdzają, rzadziej dają odroczony termin płatności, nie obawiają się upominać o należność i sięgać po narzędzia windykacyjne. Jak to wygląda w konkretnych branżach? W doświadczonym przez lockdown handlu całkiem nieźle – tylko 29 proc. pytanych firm skarży się, że ich odbiorcy nie regulują faktur przez ponad 60 dni od terminu. Spektakularną poprawę odnotowały też usługi (19 proc. wskazań). Najwięcej kłopotów mają natomiast transport (44 proc.) i przemysł (41 proc.). 

Zmianę sytuacji wraz z pandemią potwierdza skala przyrostu przeterminowanych zobowiązań w bazach BIG InfoMonitor oraz BIK. Od maja do sierpnia podwyższały się one o 100–150 mln zł miesięcznie, o około połowę mniej niż wcześniej. Ale i tak suma przekracza już 34,4 mld zł, a opóźnienia ma ponad 321 tys. firm. 

Co powinna zrobić firma, która pragnie zminimalizować ryzyko utraty płynności finansowej z powodu zatorów płatniczych?  Przede wszystkim na poważnie wziąć pod uwagę rozwiązania oferowane przez Biura Informacji Gospodarczej. Prowadzące rejestry dłużników BIG-i wspierają w uzyskaniu płatności na wielu etapach – od pozyskania wiarygodnego zleceniodawcy po windykację. Przy podpisywaniu umowy z kontrahentem można sprawdzić w BIG jego wiarygodność płatniczą, upewnić się, czy nie ma długów u dostawców, a jeśli się zgodzi, to poprzez BIG InfoMonitor można również prześledzić w BIK, jak obsługuje kredyty. Warto włączyć monitoring, który zaalarmuje nas, gdy kontrahent z powodu niepłacenia zostanie zgłoszony przez kogoś do rejestru. Współpraca z BIG pozwala także oznaczać papierowe i elektroniczne faktury pieczęcią ostrzegającą przed wpisem do rejestru dłużników. Gdy jednak odbiorca nie płaci, a samodzielne upominanie się nie daje efektu, BIG InfoMonitor w cenie 6 zł przygotowuje wezwanie do zapłaty i wysyła je w imieniu wierzyciela. Listowne powiadomienie warto ponowić również po wpisie dłużnika do rejestru. Samo zgłoszenie dłużnika to z kolei koszt 1 zł. Za kilka złotych można odzyskać tysiące. 

-

My Company Polska wydanie 11/2020 (62)

Więcej możesz przeczytać w 11/2020 (62) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ