Podróże liczone w chwilach

Każdy kraj da się opisać liczbami, ale niewiele tak imponującymi. Powierzchnia to prawie 2 mln km kw. – niemal połowa tego, co zajmuje Unia Europejska. Ludności – ponad 280 mln, więcej niż połowa populacji Unii Europejskiej, i czwarte miejsce na świecie – po Indiach, Chinach i USA. Podąża za tym wielkość PKB – pozycja nr 7 na świecie według siły nabywczej i druga dziesiątka (miejsce 16) według kryterium wartości nominalnej. Stolica – jedna z największych miejskich dżungli, bo liczba mieszkańców aglomeracji to grubo ponad trzydzieści milionów. Jakby tego było mało, jest to kraj położony w całości na wyspach. Ale nie tak zwyczajnie na wyspach. Nie na 10, i nie na 100, nawet nie na 1000. Na 17,5 tys.
To Indonezja. Wielu kojarzy się tylko z Bali, niektórzy uważają wręcz, że Bali to jakieś państwo. Inni przypuszczają, że nawet jeśli jest to część czegoś większego, to poza nią niczego w bliższej czy dalszej okolicy nie ma. A w każdym razie niczego równie atrakcyjnego według wycieczkowych kryteriów.
Miejsce, bez dwóch zdań, modne. Do takowych odnoszę się z rezerwą, zwłaszcza jeśli leżą nad pięknymi plażami. Taki nieco niepoważny opór wobec jeżdżenia tam, gdzie „wszyscy już byli”. To omijanie wyspy trwało ok. 40 lat – odkąd podróżuję. Aż do maja tego roku.
Towarzyszyło mi poczucie żalu, że nie poznałem tej wyspy, gdy była ona taka jak w opowieściach przyjaciół – kilkanaście czy kilkadziesiąt lat temu. W ich relacjach z pierwszego i późniejszych pobytów najważniejszym słowem było „zmiana”. Zmiana charakteru Bali – z ekstraktu naturalności, dzikości i tajemniczości, w zbiorowisko turystów, hoteli, klubów, restauracji. A wraz z tym napływ betonu, inwestycji deweloperskich, rozbudowa lotniska. Zmiana taka sama, jaką przeszło wiele podobnych miejsc na świecie w ostatnich dziesięcioleciach. Można powiedzieć, że pod balijskim słońcem nie zaszło nic niezwykłego.
A jednak powiem państwu, że nie jest tak źle z tą Bali. Ludzie z plecakami, puste drogi, dzikie plaże? Tak, to nadal istnieje, np. w północno-wschodniej części wyspy. Także duchowość, którą zbeletryzowała Elisabeth Gilbert w „Jedz, módl się, kochaj”, książce wydanej w 2006 r. Tę duchowość można poczuć, np. gdy patrzy się na pola ryżowe skąpane w księżycowej poświacie. Nawet w turystycznym Ubud przybysze dostrajają się jakoś do lokalnej atmosfery. Nikt nie krzyczy, nie rozpycha się, nie nadużywa alkoholu.
Zbliżałem się do tej wyspy stopniowo, jakby przekomarzając się z samym sobą, wiedząc przecież, że tym razem na pewno ją zobaczę. I wcale mi się do niej nie śpieszyło. Dlatego podróż zacząłem od Sumatry.
Dokupić czas
Sumatra jest znacznie większa niż Polska. Wyciąga się na oceanie jak znieruchomiały, monstrualnych rozmiarów tuńczyk. Samo tylko jej przejechanie z północnego na południowy...
Artykuł dostępny tylko dla prenumeratorów
Masz już prenumeratę? Zaloguj się
Kup prenumeratę cyfrową, aby mieć dostęp
do wszystkich tekstów MyCompanyPolska.pl
Co otrzymasz w ramach prenumeraty cyfrowej?
- Nielimitowany dostęp do wszystkich treści serwisu MyCompanyPolska.pl
- Dostęp do treści miesięcznika My Company Polska
- Dostęp do cyfrowych wydań miesięcznika w aplikacji mobilnej (iOs, Android)
- Dostęp do archiwalnych treści My Company Polska

Więcej możesz przeczytać w 7/2025 (118) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.