Podróżuję, więc jestem
W biznesie mówimy, że jeśli celu nie da się zmierzyć, to on nie istnieje. Zacznijmy więc od liczb.
Na liście moich podróży odbytych w 2025 r. są: Wyspa Man, Madera, Azory, Wyspy Zielonego Przylądka, Iracki Kurdystan, Indonezja, Laos, Tajlandia, Svalbard, Angola, Etiopia, Dżibuti, Wyspy Owcze, Erytrea. Wszystkie te destynacje, oprócz Tajlandii i Indonezji, odwiedziłem po raz pierwszy. Mogę więc zwiększyć o 12 liczbę „wypodróżowanych” krajów i terytoriów autonomicznych. To aluzja do jednego z wielu stylów podróżowania. Są bowiem globtroterzy stawiający sobie za cel zwiedzenie jak największej liczby krajów. Powiedziałbym, że jest takich podróżników coraz więcej, co ma prawdopodobnie związek z tym, że żyjemy pod wpływem ideologii sukcesu, zwykle w mniejszym czy większym stopniu wymagającego rywalizacji. A zarazem technicznie podróżuje się coraz łatwiej i szybciej (i coraz drożej).
Przyjmuje się, że członków ONZ oraz jednostek nie w pełni suwerennych, lecz posiadających odrębny status polityczno-prawny (tak jak Madera w stosunku do Portugalii czy Grenlandia wobec Danii) jest grubo ponad 250. Konkretna liczba zależy od danej klasyfikacji. Aplikacja w moim telefonie wylicza 266 krajów i terytoriów.
Na przeciwnym biegunie znajdują się podróżnicy niezwracający kompletnie uwagi na to, w ilu krajach postawili stopę (notabene są zasady, też dyskusyjne, a kluczowe dla podróżników liczących kraje, co to znaczy „postawić stopę”, by jakiś kraj czy terytorium mogło zostać wpisane na listę „zaliczonych”).
Sympatyzuję z tymi, którzy nie ścigają się z samymi sobą (i z innymi) o liczbę odwiedzonych państw. Między innymi dlatego że liczby, tak jak w biznesie, nie pokazują wszystkiego i nadmierna koncentracja na nich może spowodować, że uwaga nie zostanie skierowana w stronę, która również na nią zasługuje.
Liczenie nasuwa dość fundamentalne wątpliwości. Można uznać, że było się w Andorze po dwóch godzinach tamże, ale trudno powiedzieć, że było się w Indonezji, poświęciwszy na nią kilka czy nawet kilkanaście dni. Albo że ktoś posiadł rozumienie Ameryki, ponieważ odwiedził Nowy Jork, Los Angeles i Florydę. Albo Indii, gdyż spędził tydzień na Goa. Generalnie, posługiwanie się kategorią „kraju” jako jednostki politycznej spłyca koncept podróżowania. Brazylia jest wprawdzie jednym państwem, ale składa się z wielu subprzestrzeni geograficznych, krajobrazowych i kulturowych. To samo można powiedzieć o szeregu krajów świata. Dlatego większy sens ma dla mnie zmapowanie uniwersum podróżowania według regionów. Wtedy setki zamieniają się w tysiące miejsc.
Co powiedziawszy, nie zamierzam nie przyznać się, że sam liczę te kraje. Dodawanie nowych jest nawet u mnie minirytuałem. Ale to taka rozrywka, przyjemnostka. Obok niej są sprawy ważniejsze, należące do, że tak powiem, strategii życiowej.
Dokąd i z kim – oto są pytania
W czasie tegorocznej podróży po Afryce naszła mnie myśl, aby sporządzić sobie listę podróży mających dla mnie...
Artykuł dostępny tylko dla prenumeratorów
Masz już prenumeratę? Zaloguj się
Kup prenumeratę cyfrową, aby mieć dostęp
do wszystkich tekstów MyCompanyPolska.pl
Co otrzymasz w ramach prenumeraty cyfrowej?
- Nielimitowany dostęp do wszystkich treści serwisu MyCompanyPolska.pl
- Dostęp do treści miesięcznika My Company Polska
- Dostęp do cyfrowych wydań miesięcznika w aplikacji mobilnej (iOs, Android)
- Dostęp do archiwalnych treści My Company Polska
Więcej możesz przeczytać w 12/2025 (123) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.