Nadchodzą polskie roboty

fot. Adobe Stock
fot. Adobe Stock
Polowy robot, który sam sieje, pieli, nawozi i rozpoznaje rośliny, kasy samoobsługowe identyfikujące produkty dzięki analizie obrazu z kamer czy urządzenie, które po naszym głosie pozna, czy nie jesteśmy chorzy – to produkty tworzone przez polskie firmy.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 12/2020 (63)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Kiedyś siłą napędową rewolucji gospodarczych była praca zwierząt domowych, potem para i prąd, dziś ma nią być sztuczna inteligencja (niezależnie od tego, że każdy pod to pojęcie podkłada trochę co innego) oraz szereg zdobyczy z dziedzin tak rozrzuconych tematycznie, jak robotyka, spektrofotometria, nawigacja satelitarna czy technologie głosu. 

Cel jest jednak ten sam, co zawsze – zwiększenie wydajności, obniżenie kosztów, zastąpienie maszynami pracy ludzkiej – szczególnie tam, gdzie jest ona wyjątkowo żmudna lub z innych względów coraz trudniej znaleźć do niej chętnych. I polskie firmy wcale nie są w ogonie. Radzą sobie całkiem nieźle.

Zamiast człowieka z motyką 

Choć może wydawać się, że rolnictwo to miejsce, gdzie wyrafinowane technologie pojawiają się na końcu, to jednak jest odwrotnie. – Robotyzacja w rolnictwie to wielki trend. Na świecie przynajmniej kilkanaście firm pracuje nad robotami w różnego rodzaju zastosowaniach – nie tylko na otwartych polach, ale też np. w szklarniach, tam gdzie wymagana jest bardzo duża precyzja. Są to najczęściej bardzo wyspecjalizowane jednostki, zwykle służące do zwalczania chwastów. My poszliśmy krok dalej. Chcemy zbudować robota, który będzie maszyną uniwersalną, a jego praca nie będzie zawężała się tylko do pielenia – mówi Michał Zabost, menedżer ds. innowacji i rozwoju biznesu w firmie Unia Sp. z o.o., producenta maszyn rolniczych z Grudziądza. 

Unia jest liderem konsorcjum, w którego skład oprócz tego przedsiębiorstwa wchodzą dwa instytuty badawcze. Są to Sieć Badawcza Łukasiewicz – Przemysłowy Instytut Maszyn Rolniczych oraz Sieć Badawcza – Łukasiewicz Instytut Lotnictwa. Wspólnie pozyskały one dofinansowanie w wysokości ponad 12 mln zł na projekt stworzenia robota polowego do pracy na polu kukurydzy. Prace nad nim zaczęły się w czerwcu tego roku i potrwają do 2023 r. 

Robot będzie siał, nawoził, pielił, dokonywał selektywnych oprysków środkami ochrony roślin – wszystko z wyjątkiem samego zbioru plonów. 

Każdy z członków konsorcjum ma w projekcie przydzielone zadania. Unia Sp. z o.o. opracowuje m.in. precyzyjny siewnik, który z milimetrową dokładnością będzie umieszczał ziarna w rzędach, Łukasiewicz – Instytut Lotnictwa pracuje nad kluczową technologią inteligentnego rozpoznawania roślin. Na bazie systemu optycznego robot jadąc w rzędach kukurydzy, ma wycinać chwasty, a zostawiać kukurydzę. 

Łukasiewicz – PIMR ma z kolei zaprojektować bryłę robota oraz część oprzyrządowania, które będzie wykonywało poszczególne czynności. Sterowanie wykorzystywać będzie nawigację satelitarną. 

Robotyzacja w rolnictwie postępuje i to nie tylko na polu. Pierwszą dziedziną, w której została ona na szeroką skalę zastosowana jest branża mleczarska. Od czasu, gdy kilkanaście lat temu pojawiły się pierwsze roboty udojowe, a po nich roboty żywieniowe i sprzątające, zawojowały one rynek. Dzisiaj hodowla krów jest najbardziej zautomatyzowaną gałęzią rolnictwa. Również w pracach polowych roboty już się pojawiły, choć nie są tanie. Urządzenie zwalczające chwasty, które zastąpi 30 osób z motyką dziś kosztuje ok. 1,5 mln zł. Ten koszt jednak zwraca się bardzo szybko. W dużym 100–200-hektarowym gospodarstwie warzywnym w ciągu paru sezonów.

– Rolnictwo precyzyjne to nie jest już kwestia przyszłości, lecz rzeczywistość – twierdzi Michał Zabost. Zwraca uwagę na jeszcze jeden powód, dla którego szczególnie warto pracować nad rozwiązaniami w tej dziedzinie: rosnąca presja, by rolnictwo było bardziej ekologiczne, a więc by ograniczać do minimum wykorzystanie chemii. Tu odpowiedzią na zapotrzebowanie jest robot, który będzie w stanie opryskać konkretną roślinę (a nie cały łan) i to tak by nadwyżki nie spływały na glebę. 

W sklepie na kasie

Podobnie jak w przypadku robota polowego technologia wzrokowego rozpoznawania istniejących w rzeczywistości przedmiotów jest podstawą projektowania produktu skierowanego do zupełnie innej branży gospodarki – handlu. Firma Plastream pracuje nad stworzeniem systemu do kas samoobsługowych, który rozpoznawać będzie produkty nie, jak dzisiaj, poprzez skanowanie kodów kreskowych lub RFID (wklejone w produkt elementy wysyłające sygnały radiowe), lecz dzięki obrazowi z kamer. Na rozwój tej technologii firma pozyskała w tym roku ponad 6vmln zł dofinansowania z funduszy europejskich (program POIR – Szybka Ścieżka).

Ze swoim projektem firma wyjątkowo się wstrzeliła w zapotrzebowanie. Pojawienie się kas samoobsługowych na rynku nastąpiło zaledwie 10 lat temu, i choć już od kilku lat zaczęło rosnąć na nie zapotrzebowanie, to w przypadku tej technologii wyjątkowo do tego wzrostu przyczyniła się pandemia. Skokowo wzrosła akceptacja przez klientów korzystania z kas samoobsługowych.

Innowacja opracowywana przez Plastream w założeniu ma usprawnić proces robienia zakupów, zwiększyć wygodę. Zestaw kamer będzie widział produkty położone na kasie, a opracowana przez firmę aplikacja zamieni obraz w dane alfanumeryczne. Po przepuszczeniu ich przez sieci neuronowe, przy wykorzystaniu technik uczenia głębokiego, produkt zostanie automatycznie zarejestrowany przez kasę samoobsługową. 

Technologia, którą firma opracowała jest w stanie rozpoznawać do 2–3 tys. „indeksów”, czyli już teraz może być z powodzeniem wykorzystana w mniejszych sklepach. Jej potencjalnych zastosowań jest jednak dużo więcej. 

– Obecnie istniejące kasy samoobsługowe nie są w stanie samodzielnie identyfikować produktów, które nie są wyposażone w kody kreskowe. A tych produktów jest całkiem sporo, np. warzywa owoce, pieczywo – zwraca uwagę Piotr Wardaszko, prezes Plastream, a zarazem członek zarządu MartketLab, inwestora, który w maju 2020 r. wykupił udziały w Plastreamie. 

Plastream to firma z 3-letnim doświadczeniem zatrudniająca ok. 10 osób, MarketLab jest przedsiębiorstwem o rząd wielkości większym, które działa na rynku nowoczesnych rozwiązań dla branży detalicznej od ponad 10 lat. 

Technologia, nad którą firma pracuje, ma szereg atutów, lecz trzeba pamiętać, że nie jest pozbawiona również ograniczeń. Nie ma ona w założeniu zastąpienia obecnie istniejących rozwiązań lecz ich uzupełnienie i sięgnięcie tam, gdzie te dotychczasowe nie mogły być stosowane. 

– Człowiek jest w stanie szybko w miarę skanować kody kreskowe, natomiast już nie jest w stanie, tak szybko przejść przez złożone menu. Technologia wizyjna ma szansę proces ten znacząco uprościć. Co więcej są takie  miejsca, np. stołówki czy kantyny pracownicze, które z jednej strony mają dość wystandaryzowane menu, ale gdzie do tej pory nie dało się wprowadzić samoobsługi, bo przecież nikt nie naklei kodu kreskowego na kupowaną w stołówce surówkę czy ziemniaki – tłumaczy Piotr Wardaszko. 

To w jaki sposób technologia będzie wprowadzana na rynek – czy jako własny produkt czy też we współpracy z producentami kas obsługowych już działających na rynku jako element ich oferty – nie jest jeszcze przesądzone. Plastream wraz z MarketLabem planują jednak, że stanie się to stosunkowo szybko – już od 2022 r. 

W przychodni lub w call center

Firmy takie jak Unia Sp. z o.o. czy Plastream w pewnym sensie dają robotom i komputerom wzrok. Analogicznie krakowska firma Techmo Sp. z o.o. zajmuje się zapewnianiem im słuchu i mowy. Głównie po to, by umożliwić im porozumiewanie się z ludźmi, ale nie tylko. Jednym z dwóch projektów prowadzonych przez spółkę (również dofinansowanych z funduszy unijnych) jest realizowany wspólnie z Uniwersytetem Medycznym w Białymstoku projekt „Analiza mowy narzędziem wczesnego wykrywania i monitorowania chorób cywilizacyjnych.”, znany pod akronimem VAMP. 

– Mamy wyniki badań, które pokazują, że część chorób można rozpoznać na podstawie głosu – uważa Szymon Pałka, członek zarządu i CSO w firmie Techmo. 

To odpowiedź na powszechny problem, jakim jest niechęć do badania się, a także ograniczony dostęp do specjalistów. Diagnozowanie na podstawie głosu umożliwiłoby wykonywanie częstych testów, które nie byłyby kłopotliwe. Pozwoliłoby na wychwycenie momentu, w którym ewentualne problemy się zaczynają i wtedy skierowanie takiej osoby do lekarza. Projekt rozpoczął się w marcu 2019 r. i potrwa trzy lata. 

Drugi, prowadzony równolegle od paru miesięcy przez Techmo projekt badawczy „Automatyka mowy” (dofinansowanie ok. 7,8 mln zł) jest bardziej uniwersalny. Jego celem jest rozwijanie różnych elementów składających się na rozpoznawanie, rozumienie i syntetyzowanie mowy. 

– Rynek automatycznej obsługi głosowej w tej chwili dopiero się tworzy. Wdrożeń z tej dziedziny w Polsce jest z roku na rok coraz więcej. Jednak nadal jest ich stosunkowo mało w porównaniu z bardziej rozwiniętymi rynkami takimi jak  np. Wlk. Brytania – mówi Szymon Pałka. 

W Polsce pierwsze automatyczne rozwiązania głosowe wprowadzają na razie większe lub mniejsze prywatne przedsiębiorstwa, firmy telekomunikacyjne czy banki. Przykład? Firma ubezpieczeniowa, która ubezpiecza kierowców, chce zautomatyzować swoją infolinię. W tym wypadku szczególnie zależy jej na tym, żeby system rozpoznawał modele samochodów i numery rejestracyjne. – Jesteśmy w stanie w stosunkowo krótkim czasie – od kilku tygodni do kilku miesięcy – przygotować taki system rozpoznawania mowy, który będzie te informacje wyłapywał na wysokim poziomie, z małym błędem – deklaruje Szymon Pałka.

Techmo (skrót od technologie mowy) to założona w 2013 r. przez naukowców z krakowskiej AGH spółka typu spin-off. Zatrudnia ok. 30 osób i szybko się powiększa. Sprzyja temu rosnące zapotrzebowanie na rozwiązania mobilne i zdalne. Swoje systemy – tak jak w opisanym powyżej przypadku – firma często rozwija we współpracy z docelowymi odbiorcami, choć to nie im samodzielnie sprzedaje swoje produkty. 

Klientami spółki są integratorzy, firmy wykorzystujące rozwiązania, które już są na rynku – syntezatory mowy, ale też np. systemy zarządzania, monitorowania, centrów komunikacji itp. Techmo jest więc dostawcą technologii, z której ktoś inny buduje większe systemy i je dopiero sprzedaje. 

Projekt badawczy to dla firmy szansa na stworzenie innowacyjnych rozwiązań technologicznych. Późniejsze kontakty z odbiorcami pozwalają wyciągnąć dodatkowe wnioski. Z jednej strony znaleźć dla już posiadanych technologii nowe zastosowania, z drugiej popracować nad jej dalszym rozwojem.

– To oprogramowanie, które już mamy analizuje tekst, który mówimy, ale analizuje go pod kątem znaczenia. A tak naprawdę równie ważne jest zauważenie np. tego, że człowiek, który dzwoni na infolinię staje się w pewnym momencie poirytowany. To pozwoli odpowiednio zareagować, rozwiązać problem. 

Jak? O tym się pewnie przekonamy, dzwoniąc za parę lat na automatyczną infolinię… 

---

Przybierająca fala 

Firmy pracujące nad automatyzacją tych dziedzin życia, w których jeszcze często czynności są wykonywane przez człowieka, łączy to, że każda z nich od początku pracując nad swoim projektem, dba o to, w jaki sposób będzie mogła go skomercjalizować. Naukowcy będący pomysłodawcami robota polowego zaprosili do współpracy firmę z długim stażem na rynku zajmującą się produkcją maszyn rolniczych (Unia Sp. z o.o.); Plastream na inwestora pozyskał większy i bardziej doświadczony MarketLab; a Techmo, choć produkt sprzedaje pośrednikom, to swoje pomysły dopracowuje w ścisłej współpracy z docelowymi konsumentami. 

Polskich przykładów projektów, które krążą wokół automatyzacji na bazie nowoczesnych technologii analizy obrazu, mowy czy jeszcze częściej tekstów pisanych (wszystko z wykorzystaniem sztucznej inteligencji) jest oczywiście znacznie więcej niż te opisane w artykule. 

Tylko z najnowszych przykładów firm, które w ostatnich kilku miesiącach pozyskały środki z „szybkiej ścieżki” znajdziemy m.in. „Uniwersalną platformę robotyzacji procesów wymagających rozumienia tekstu” (Applica Sp. z o.o., dofinansowanie w wysokości ok. 16,5 mln zł). Jej celem jest zaprzęgnięcie robotów do pracy z dokumentami biznesowymi. Jest też „innowacyjny, zautomatyzowany, oparty na algorytmach sztucznej inteligencji generator fotorealistycznych wirtualnych postaci” (Enginous Sp. z o.o., 7,9 mln zł) czy „Innowacyjny system rekomendacji i dopasowywania inwestorów instytucjonalnych dla spółek giełdowych oparty na sztucznej inteligencji, w tym text miningu i uczeniu maszynowym” Closir sp. z o.o. (dofinansowanie 6,4 mln zł). 

baner 970x200
My Company Polska wydanie 12/2020 (63)

Więcej możesz przeczytać w 12/2020 (63) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ