J.M. Ejma: "W branży jesteśmy uznawani za Ferrari. Innowacyjność leży w naszym DNA" [WYWIAD]

Janusz Marcin Ejma, prezes EAGLE
Janusz Marcin Ejma, prezes EAGLE
O skuteczności naszych działań niech świadczy fakt, że już 80 proc. produkcji trafia na zagraniczne rynki, głównie Stany Zjednoczone. W USA odnieśliśmy tak duży sukces, bo tam nie ma znaczenia pochodzenie produktu, liczy się tylko jego jakość - mówi w rozmowie z mycompanypolska.pl Janusz Marcin Ejma, prezes EAGLE.

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

EAGLE to światowy lider produkcji systemów cięcia laserowego, które jest coraz chętniej wybieraną metodą obróbki blach – głównie ze względu na możliwość wygenerowania znaczących oszczędności. Firma jako pierwsza na świecie zaprezentowała wycinarki laserowe o mocy 6kW, 12kW, 15kW i 20kW. Przedsiębiorstwo znalazło się na liście "Innowatorzy 2021" miesięcznika My Company Polska. Pełne zestawienie można znaleźć w czerwcowym numerze magazynu, natomiast wywiad z Januszem Marcinem Ejmą - prezesem EAGLE - publikujemy tylko na mycompanypolska.pl.

Wywiad z Januszem Marcinem Ejmą

EAGLE powstało w 2006 roku. Jak przez ten okres zmieniła się branża?

Jesteśmy jeszcze młodą firmą, zwłaszcza, że nasi konkurenci mają kilkadziesiąt lat tradycji. Cieszymy się, że w ciągu dziesięciu lat produkcji maszyn – bo wcześniej jedynie uczyliśmy się pewnych procesów – udało nam się wyprzedzić technologicznie największych graczy. Dziś szczycimy się najwydajniejszymi i najmocniejszymi urządzeniami, które powstają dzięki unikalnej i innowacyjnej technologii, łączącej wiele dziedzin nauki.

Walka o pozycję na rynku była największym wyzwaniem przez te ostatnie 15 lat?

Największym wyzwaniem zawsze jest wprowadzanie w szybkim tempie nowych rozwiązań, utrzymując przy tym jakość produktów. Jeśli chodzi o kwestie marketingowe to rzeczywiście nie pomaga nam krótki – jak na branżę – czas obecności na rynku oraz fakt, że jesteśmy z Polski. Waleczność jest w DNA naszego przedsięwzięcia - nigdy się nie poddajemy, a budowanie wizerunku na arenie międzynarodowej idzie nam coraz lepiej. Jesteśmy co prawda mniejsi od konkurencji, ale z drugiej strony taka struktura pozwala nam na szybsze i efektywniejsze wprowadzanie niezbędnych zmian.

Powiedział pan, że nie pomaga wam fakt, że jesteście z Polski. Jak to rozumieć?

Chodzi głównie o stereotypy. Mamy np. konkurenta ze Szwajcarii, który szczyci się swoim pochodzeniem, bo to przecież kraj kojarzący się z jakością i rozwiązaniami godnymi zaufania. Podobne stereotypy dotyczą innych rynków – japońskiego i niemieckiego.

Narzeka pan.

Nie narzekam, po prostu wskazuję obiektywny problem. Np. Skandynawowie oczekują, że skoro coś jest polskie, to powinno być tańsze, musimy więc merytorycznie udowadniać, że jesteśmy lepsi od reszty świata. A o skuteczności naszych działań niech świadczy fakt, że już 80 proc. produkcji trafia na zagraniczne rynki, głównie Stany Zjednoczone. W USA odnieśliśmy tak duży sukces, bo tam nie ma znaczenia pochodzenie produktu, liczy się tylko jego jakość. Amerykanie uznają nas wręcz za Ferrari branży.

Jaki był pierwszy kamień milowy w stawaniu się tym Ferrari?

Zawsze pokazywaliśmy maszyny o największej mocy jeśli chodzi o źródło lasera, bo to w branży wskaźnik wręcz ikoniczny – tak jak w samochodzie sportowym przyspieszenie od 0 do 100 km/h. Kiedy jakiś czas temu pokazaliśmy na targach w Polsce laser o mocy 6kW, po pierwszym dniu musieliśmy udowodnić istnienie tak zaawansowanego lasera, tylu było niedowiarków. Obecnie sprzedajemy urządzenia z laserami o mocy 20kW, kiedy na rynku dostępna jest moc maksymalnie 15kW. Mogę zdradzić, że 20kW to dla nas ciągle za mało i testujemy już wyższe moce. Mamy naprawdę gigantyczną przewagę.

To chyba ewenement w branży technologicznej. Jesteście tacy dobrzy czy reszta jest taka słaba?

W naszym przypadku innowacja jest naturalnym, oczywistym procesem. Obecnie w firmie jedynie niespełna 40 proc. zatrudnionych osób pracuje na produkcji, pozostali zajmują się rozwojem technologii, programowaniem i zarządzaniem.

Niezdrowa struktura jak na firmę produkcyjną.

Produkty nam na nią pozwalają. Stać nas. Nasza misja sprowadza się do jednego stwierdzenia: „chcemy być najlepsi”. Nie najdrożsi, nie najszybsi – najlepsi.

W jakim stopniu wasz sukces zależy od kadry zarządzającej?

Kiedy organizacja staje się większa, to wszystko zaczyna dłużej trwać. Dlaczego największe innowacje nie powstają w korporacjach, skoro to podmioty, które mają doświadczenie, wykwalifikowany personel i pokaźne zasoby? Bo procesy zachodzą bardzo wolno. W małych przedsiębiorstwach szybciej można podejmować decyzje. Dzisiaj – w 200-osobowej firmie – widzę, jak bardzo procesy wyhamowały. Kiedyś mogliśmy załatwić pewne rzeczy w kilka godzin, obecnie trwa to tygodniami, a czasem nawet miesiącami.

Wolne procesy to jedno, ale w korporacjach dominuje pragmatyczne biznesowe myślenie. Liczby muszą się zgadzać.

Zarządcy na najwyższych szczeblach mają świadomość, że cele i potrzeby często wykluczają innowacyjność. Pod względem ekonomicznym, korporacjom dużo bardziej opłaca się pozwolić rozwijać się startupom, a następnie je wykupić. W dużych firmach kreatywny człowiek, z wizją, kosztuje nawet kilkaset tysięcy złotych miesięcznie. Właściciel startupu będzie gotowy pracować za kilka tysięcy miesięcznie, bo widzi w tym swoją życiową szansę.

Jednak „Przemysł 4.0” - ostatnio bardzo modne pojęcie – zawłaszczyły przede wszystkim właśnie korporacje.

To trochę hasło marketingowo-populistyczno-technologiczne. Zmiana technologiczna dokonywała się jeszcze przed pojawieniem się takiego terminu. „Przemysł 4.0” to nic innego jak proces wykorzystywania technologii do zarządzania produkcją, wymiany danych i komunikacji. Ewolucja będzie trwała nadal, nikt jej już nie zatrzyma. Oczywiście jej natężenie będzie inne w zależności od branży, czy wielkości przedsiębiorstw.

Automatyzacja procesów to kluczowy trend nadchodzących miesięcy?

Od tego nie ma już odwrotu. Coraz więcej prac i obowiązków można zastąpić maszynami. Uważam, że jeszcze za naszego życia większość zadań będzie wykonywanych przez roboty i sztuczną inteligencję. To nie jest problem technologiczny – ważniejsza jest kwestia, jak społeczeństwo na to zareaguje.

Czy po piętnastu latach działalności, EAGLE jest eksperymentującym piętnastolatkiem wciąż poszukującym swojej drogi, czy nastolatkiem, który ma jasno sprecyzowany plan na dorosłość?

Firma na pewno jest stabilna – zarówno pod względem finansowym, jak i organizacyjnym. Wciąż jesteśmy głodni sukcesów, choć wiele firm po takim sukcesie jak nasz byłoby już sytych. Uważam, że w ciągu najbliższych pięciu lat staniemy się przedsiębiorstwem sprzedającym co roku maszyny o wartości miliarda złotych. Taki mamy plan i do tego dążymy.

--- 

Zachęcamy do przeczytania pozostałych wywiadów z cyklu #Innowatorzy2021:

Wywiad z Michałem Rogalskim

Wywiad z Michałem Dziergwą, współtwórcą robota EMYS

Wywiad z Igą Czubak, twórczynią Roślinnego Qurczaka

Wywiad z Marcinem Ratajczakiem, współtwórcą INURU

Wywiad z Dawidem Kuchtą i Marcinem Góralczykiem, twórcami Microamp Solutions

ZOBACZ RÓWNIEŻ