Reklama

Gorzki smak piwa

Ród Guinnessów
Ród Guinnessów / Fot. materiały prasowe
Harfa Briana Śmiałego stała się logo najsłynniejszego browaru na świecie. W 1862 r. sir Benjamin Guinness dodał go do etykiety ciemnego piwa typu stout. To była jedna z najważniejszych decyzji budujących silną pozycję irlandzkiego browaru. Dlaczego w serialu „Ród Guinnessów” ta decyzja jest przesunięta w czasie i podejmuje ją syn Edward?
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 12/2025 (123)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Reklama

Jak uwidoczniono w czołówce, film opowiada jedynie „historię zainspirowaną prawdziwymi wydarzeniami”. Została więc ona odpowiednio doprawiona, udramatyzowana i zagęszczona, a skomplikowane losy niektórych głównych bohaterów zapożyczono od innych prawdziwych postaci.

Wszystko zaczęło się w 1759 r., gdy protoplasta rodu Arthur Guinness (1725–1803) podpisał słynną umowę dzierżawy browaru w Dublinie przy St. James’s Gate na 9 tys. lat. To dopiero była biznesowa decyzja! Stała się ona fundamentem do rozwoju firmy. Serial opowiada jednak o burzliwych wydarzeniach od śmierci wnuka założyciela browaru – sir Benjamina Lee Guinnessa w 1868 r. Przedsiębiorstwo przeszło w ręce czwórki dzieci, jednak tylko dwóch synów – Edward i Artur – stało się formalnymi spadkobiercami przedsiębiorstwa.

Ułożyć się z Fenianami

Kanwą opowieści są skomplikowane polityczne realia Irlandii w XIX w. Ród Guinnessów był jednym z filarów protestanckiej elity anglo-irlandzkiej dominującej nad katolicką większością. Browar miał przeciwko sobie potężne siły – zdeterminowane i niecofające się przed użyciem przemocy. Organizacja Irish Republican Brotherhood była określana mianem „Fenian”. Był to radykalny ruch niepodległościowy, który w II połowie XIX w. dążył do oderwania Irlandii od Wielkiej Brytanii przy użyciu siły. Fenianie byli również znaczącą siłą w Stanach Zjednoczonych. Organizowali nawet rajdy zbrojne na granicę kanadyjską, planowali zamachy i przerzucali broń przez Atlantyk.

W takich realiach społeczno-politycznych toczy się skomplikowana gra Guinnessów: o utrzymanie pozycji firmy, zdobycie nowego amerykańskiego rynku i uzyskanie w Irlandii znaczących wpływów politycznych. Kluczem do osiągnięcia tych wszystkich ambitnych celów jest walka lub ułożenie się z Fenianami.

Ciemne interesy

Można to zrobić na wiele różnych sposobów. Do nich wszystkich potrzebne są jednak wielkie pieniądze. Zyski browaru przeznacza się zatem na opłacanie bojówkarzy, kupowanie głosów wyborczych (po 5 funtów) i nielegalnie przekazywane na działalność terrorystyczną (15 proc. od każdej sprzedanej w Stanach Zjednoczonych butelki Guinnessa).

Te same zyski były jednak także inwestowane zupełnie inaczej - w działalność filantropijną oraz programy społeczne, którymi browar Guinnessów się szczycił. W II połowie XIX w. zaczęto bowiem wprowadzać innowacyjne rozwiązania socjalne dla pracowników: płace wyższe niż średnia, darmową opiekę medyczną, urlopy wypoczynkowe oraz systemy emerytalne. Budowano także osiedla mieszkaniowe dla robotników zaopatrzone w wodę i kanalizację, co wówczas było wielkim luksusem.

Gęsto od rodzinnych problemów

Drugim wybijającym się wątkiem serialu są pogmatwane i trudne sprawy osobiste członków rodziny Guinnessów. Biznesowe małżeństwa z rozsądku, kochanki, zdrady, homoseksualizm karany wówczas jak najgorsze zbrodnie oraz ciągła gra pozorów. Właściciele browaru utożsamiali przecież nie tylko czarne gęste piwo i wielki majątek, ale także Dublin oraz całą Irlandię. Film przyciąga także wpadającą w ucho współczesną ostrą irlandzką muzyką. Jest bardzo sprawnie nakręcony i ze sporym rozmachem, występuje w nim plejada świetnych aktorów – zwłaszcza z zarówno demonicznym, jak i lirycznym Jamesem Nortonem. Serial przypomina więc szklaneczkę dobrze schłodzonego czarnego guinnessa. Może tylko trochę szkoda, że nic z niego nie dowiemy się o samym sztandarowym produkcie dublińskiego browaru. O paleniu jęczmiennego słodu i tworzeniu unikalnej kremowej piany.

Dublin jak Pszczyna

Podczas oglądania „Rodu Guinnessów” polskiemu widzowi od razu nasuwają się porównania z niezapomnianym filmem Andrzeja Wajdy „Ziemia obiecana” oraz „Magnatem” Filipa Bajona (serial telewizyjny na podstawie tego kinowego obrazu nosił nazwę „Biała wizytówka”). Ten ostatni to epicka opowieść o życiu hrabiowskiej niemieckiej rodziny von Teussów, której siedzibą był zamek w Pszczynie. W tamtej historii nie było Fenian – byli za to faszyści, z którymi trzeba było walczyć albo się układać. Bohaterowie, dekoracje i miejsca się zmieniają. Problemy oraz ludzkie namiętności są za to niezmienne i ciemne tak samo jak piwo Guinness.

My Company Polska wydanie 12/2025 (123)

Więcej możesz przeczytać w 12/2025 (123) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

Reklama

ZOBACZ RÓWNIEŻ

Reklama
Reklama