Widzisz problem? Załóż firmę z misją

Rano Zebrano dostarcza żywność bezpośrednio od ekologicznych producentów.
Rano Zebrano dostarcza żywność bezpośrednio od ekologicznych producentów. 78
Panuje opinia, że jeśli polska firma z sektora MSP twierdzi, iż jest odpowiedzialna społecznie, to zapewne jest to tylko marketing. Sporo w tym racji, niemniej przybywa u nas przedsiębiorstw, które są tak pomyślane, by generować korzyści zarówno finansowe, jak i społeczne. Często są to startupy zakładane przez młodych ludzi.

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Według Muhammada Yunusa, laureata Pokojowej Nagrody Nobla, uznawanego za guru przedsiębiorczości społecznej, istotą CSR jest rozwiązywanie różnego rodzaju problemów poprzez działania biznesowe. Chodzi o problemy społeczności, środowiska naturalnego, związane ze zdrowym życiem, dobrem klientów czy pracowników i, generalnie, ze zrównoważonym rozwojem. Można powiedzieć, że istotą CSR jest biznes z misją.

Wspierajmy nadwiślańską faunę

I takie właśnie działania podjęli Dominika Naziębły i Łukasz Gosławski, założyciele spółki Dominika Naziębły Studio Projektowe. Chcieli pomóc w ochronie nadwiślańskiej fauny, ale zamiast założyć fundację czy ośrodek edukacyjny, postanowili zaprojektować i sprzedawać modne ubrania, ozdobione podobiznami zwierząt, na przykład bobrów czy kormoranów. Pod marką Wisłaki oferują produkty w pełni ekologiczne, zaś widniejące na nich wizerunki mają budować świadomość różnorodności gatunków, jakie występują nad królową polskich rzek. 5 zł od każdego sprzedanego ubrania przekazywane jest Ogólnopolskiemu Towarzystwu Ochrony Ptaków.

– Dlaczego padło akurat na Wisłę? Stwierdziliśmy, że skoro żyjemy w Warszawie, to czemu by nie zrobić właśnie produktu lokalnego, który będzie inspirował innych i opowiadał jakąś historię. Poza tym dużo wiedzieliśmy o Wiśle – opowiada Dominika Naziębły.

Ich pierwsza kolekcja pojawiła się niespełna rok temu, 6 grudnia 2014 r. Pieniądze na jej powstanie, prawie 21 tys. zł, zebrali podczas kampanii crowdfundingowej (finansowanie społecznościowe) na portalu Mintu.me, który, jak piszą jego twórcy, „integruje rynek produktów ekologicznych” i „promuje świadome wybory konsumenckie”. Kampanii towarzyszyły dyskusje na Facebooku, podczas których sympatycy idei Wisłaków mogli dzielić się swymi pomysłami na wygląd przyszłych strojów.

– To był superczas – wspomina Naziębły. – Udało nam się zgromadzić wokół projektu zacne grono partnerów i przyjaciół, a to przełożyło się na jego dużą promocję. Myślę, że bez crowdfundingu taka promocja debiutującej marki nie byłaby w naszym przypadku możliwa.

Jak na razie większość kupujących Wisłaki to Polacy i ewentualnie turyści traktujący ubrania z polską fauną jako niebanalną pamiątkę z podróży. Producenci marki myślą też o ekspansji poza krajem, tym bardziej że na Zachodzie zainteresowanie modą ekologiczną jest znacznie większe niż u nas. – Dopiero raczkujemy na rynku niemieckim, ale możemy zdradzić, że w niedalekiej przyszłości chcemy postawić właśnie na rozwój zagraniczny – mówi Naziębły.

Do pracy, rodacy... może razem?

Historia innej młodej firmy – serwisu Otodojazd.pl, założonego w 2013 r. przez Szymona Banasia – także zaczęła się od problemu i to takiego, który wielu z nas zna aż za dobrze: banalnych dojazdów do pracy. W tym również sterczenia w porannych i popołudniowych korkach. Skoro komunikacja publiczna nie wszędzie stanowi dobrą alternatywę, w sukurs przyszła idea gospodarki współdzielenia. W myśl tej koncepcji ludzie mają tak wiele rzeczy, że z ekonomicznego punktu widzenia staje się to niepraktyczne. Bardziej efektywne jest wspólne ich użytkowanie. Przykładem tego typu myślenia jest m.in. carpooling, czyli oddolne organizowanie transportu w ramach jakiejś społeczności, na przykład sąsiedzkiej.

Otodojazd.pl pomaga w carpoolingu dojazdów do pracy. Działa to tak: internauci zamieszczają na stronie internetowej firmy opis trasy, którą codziennie pokonują swoimi samochodami, i informację o liczbie wolnych miejsc w danym pojeździe. Następnie inni mogą się zgłosić, żeby z nimi razem na tej trasie podróżować. Koszty dojazdów, liczone w skali miesiąca, dzieli się pomiędzy wszystkich zainteresowanych (z kierowcą włącznie). Przy okazji tworzą się nowe więzi między ludźmi. Serwis na tym nie zarabia – prywatni użytkownicy nie płacą za to, że z niego korzystają. Jednak podobnych „miejscówek” mogą szukać dla swoich pracowników także firmy. W tym przypadku za pośrednictwo portalu Otodojazd.pl trzeba już zapłacić abonament.

Duża część funduszy potrzebnych na stworzenie portalu pochodziła z wartej 300 tys. zł dotacji Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego. Bieżące przychody zapewniają spółce przede wszystkim umowy z przedsiębiorstwami, które chcą zapewnić dojazd swym pracownikom.

Wirtualny targ

O odpowiedzialności społecznej trudno mówić bez zastanowienia się, czym właściwie jest społeczeństwo, jak powstaje i funkcjonuje. To wprawdzie temat rzeka, ale z perspektywy CSR kilka rzeczy ma znaczenie kluczowe: globalizacja, zwiększona ogólna mobilność oraz rozwój technologii informacyjnych. Sprawiły one, że tradycyjna wizja społeczeństwa nieco się zdezaktualizowała. Dziś społeczność mogą tworzyć sąsiedzi z jednego bloku, ale także internauci z kilkudziesięciu krajów skupieni wokół jakiegoś forum. W przedsiębiorczości społecznej istotne jest to, by wykorzystywać zachodzące zmiany i budować nowe więzi.

To właśnie robią takie serwisy internetowe jak Otodojazd.pl. Inny przykład to firma Rano Zebrano, założona w 2014 r. przez Przemysława Sendzielskiego. Poprzez specjalny portal umożliwia ona internautom zamawianie żywności bezpośrednio u jej producentów, przy czym oferowane towary pochodzą ze sprawdzonych, ekologicznych upraw bądź hodowli. Dostawcy to w większości średnie lub małe gospodarstwa rolne z okolic Warszawy, ale można też zamówić produkt prosto z czyjegoś ogródka. Jak czytamy na stronie Ranozebrano.pl, w projekcie „nie chodzi tylko o zakupy, ale o budowanie świadomego społeczeństwa, lokalnej wspólnoty między klientami a dostawcami”. Co nie znaczy, że aspekt biznesowy się nie liczy. Oferta serwisu to odpowiedź na rosnące potrzeby konsumentów, którzy z jednej strony pragną wygody (a tę niewątpliwie daje dostawa do domu zakupów zamawianych przez internet i łatwy dostęp w jednym miejscu do wiarygodnych produktów), a z drugiej – mają coraz większą świadomość tego, czym jest ekologia i zdrowe żywienie.

W serwisie zarejestrowanych jest już ok. 50 sprzedawców i mniej więcej 2 tys. klientów, a liczba transakcji sięgnęła, od powstania portalu do końca sierpnia, 7,5 tys. – Dbamy o to, by prowadzona przez nas działalność w sposób zrównoważony przynosiła korzyści wszystkim partnerom – zapewnia Sendzielski. – Takie myślenie daje korzyści zarówno finansowe, jak i pozafinansowe, nieosiągalne dla firm maksymalizujących zysk kapitałowy za wszelką cenę.

Odpowiedzialność za los klienta

Brak zaufania społecznego do instytucji finansowych, który pogłębił się w ostatnich latach, także sygnalizuje problem, i to poważny. Z chęci zmiany tego stanu rzeczy wziął się pomysł na ANG Spółdzielnię Doradców Kredytowych. Jej założyciele doszli do wniosku, że naprawę sektora finansowego można zacząć choćby od zapewnienia doradcom warunków, które sprzyjałyby przestrzeganiu przez nich w pracy wartości ogólnoludzkich i respektowaniu dobrze pojętego etosu zawodowego. – Chcemy, aby branża finansowa w pełni zasługiwała na szacunek i zaufanie klientów – deklaruje Artur Nowak-Gocławski, pomysłodawca i współzałożyciel ANG.

Mechanizm działania powstałej w 2010 r. firmy również nawiązuje do gospodarki współdzielenia i przedsiębiorczości społecznej, ale także do tradycji spółdzielczych. Wszyscy członkowie ANG wnoszą swój udział finansowy. W zamian zyskują możliwość głosowania
na walnych zebraniach, przy czym każdy (włącznie z założycielami) dysponuje jednym głosem, bez względu na to, ile posiada udziałów. To jedna z ważniejszych różnic między spółdzielniami a spółkami kapitałowymi.

Dzięki przynależności do większej organizacji doradcy zyskują dostęp do ofert wielu banków i korzystniejszą pozycję negocjacyjną. Spółdzielnia jest w stanie zapewnić im lepsze warunki (np. wyższe i płacone w terminie prowizje) niż te, w jakich działaliby tylko na własną rękę. Jednocześnie nikt na nich nie wymusza realizowania planu finansowego za wszelką cenę, a wręcz przeciwnie – tą ceną nigdy nie może być dobro klienta. Mogą i chcą doradzać innym zgodnie z własnym systemem wartości. Tak pojmowana odpowiedzialność za klientów po jakimś czasie przekłada się na rekomendacje tych ostatnich i wreszcie – na ogólne postrzeganie firmy.

Zdaniem Nowaka-Gocławskiego taka formuła biznesowa będzie zyskiwać na popularności. – Z biegiem lat utwierdzamy się w przekonaniu, że spółdzielnia to był dobry pomysł. Z roku na rok sprzedajemy coraz więcej i jest nas coraz więcej – mówi.

W latach 2010–2011 przychody ogółem ANG wyniosły 2,5 mln zł, wartość kredytów – 120 mln zł, a liczba doradców – 130 osób. W 2014 r. było to odpowiednio: 120 mln zł, 1 mld zł i 500 osób.

– CSR opłaca się wtedy, gdy działa się właśnie CSR-owo, nie myśląc tylko o opłacalności – tłumaczy nieco aforystycznie Nowak-Gocławski. – W krótkiej perspektywie może to zmniejszyć efektywność ekonomiczną biznesu, jednak mam nadzieję, że na dłuższą metę tylko odpowiedzialne przedsiębiorstwa będą miały opinię i pozycję firm wybitnych.

Oddzielną sprawą jest świadomość konsumentów, z którą w Polsce ciągle nie jest najlepiej. Nowak-Gocławski pozostaje jednak optymistą: wierzy, że z czasem klienci będą zwracać uwagę nie tylko na produkt czy usługę, lecz także na tożsamość firmy, która ją oferuje. – Nie wszystkim podobają się nasze działania, ale coraz częściej widzimy, że inspirują one nasze koleżanki i kolegów z branży – mówi.

Kroczek za kroczkiem

Zmiany w sposobie myślenia polskich przedsiębiorców i ich klientów nie zachodzą może tak szybko, jak niektórzy by sobie życzyli, ale zdecydowanie je już widać. Dawid Sokołowski, właściciel firmy szkoleniowo-doradczej Sieć Sensownego Biznesu, wspomina, jak poszedł półtora roku temu na spotkanie grupy Business Dialog, zrzeszającej dyrektorów z sektora MSP, żeby mówić o przedsiębiorczości społecznej i ekonomii współpracy. – Pojawiały się wręcz komentarze, że to jakieś hipisowskie wymysły. A teraz, od mniej więcej pół roku, ta sama społeczność organizuje konferencje poświęcone wyłącznie tym zagadnieniom – opowiada Sokołowski. Jego firma, krok za krokiem, poprzez kursy, konferencje, programy akceleracyjne, stara się zaktywizować środowisko przedsiębiorców i inwestorów, którzy mogliby skoncentrować się na odpowiedzialnej społecznie działalności biznesowej pozwalającej jednocześnie normalnie zarabiać. Spółka Sokołowskiego też ma się opłacać.

– My absolutnie skupiamy się na maksymalizacji zysków. Ważne jest jednak, jak ten zysk postrzegamy – tłumaczy Sokołowski. – A w życiu mamy różne wartości. Tak naprawdę wartościowe jest dla nas to, co za takie uważamy. Mamy zatem np. wartość fizyczną, finansową, ale także emocjonalną. Harmonia pomiędzy poszczególnymi rodzajami zysku pozwala zmaksymalizować każdy z nich. Długoterminowo zysk intelektualny czy duchowy przekłada się na większy zysk finansowy.

Brzmi to pięknie, ale dopiero czas pokaże, jak wygląda w przypadku Sieci Sensownego Biznesu, która, co prawda, zdobywa coraz więcej klientów, ale powstała niedawno i jeszcze raczkuje. Ma jednak dalekosiężne plany związane z CSR. Następnym etapem w rozwoju firmy ma być utworzenie funduszu venture capital inwestującego w – jak to nazywa jej założyciel – „sensowne rozwiązania”, czyli przedsięwzięcia zaangażowane społecznie. Pozyskiwanie inwestorów w Polsce może się dla niej okazać niemałym wyzwaniem, zresztą Sokołowski zdaje sobie z tego sprawę i z góry zakłada, że ok. 50 proc. kapitału będzie pochodzić z zagranicy. Jeśli chodzi o nasz kraj, zamierza się w dużym stopniu oprzeć na społeczności utworzonej wokół Sieci Sensownego Biznesu. Chce również finansować projekty biznesowe od samego początku. A więc inaczej niż typowe fundusze venture capital, które inwestują w firmy jedynie po to, by uzyskać przyzwoity zwrot w określonym czasie i do tego głównie w takie, które już mocniej stanęły na nogach.

Wielu rodzimym przedsiębiorcom koncepcja CSR jawi się trochę jak modny twór, który czasem kojarzą wręcz z działalnością stricte charytatywną. Nie postrzegają jej jako innowacyjnego podejścia do biznesu, które z czasem może zwiększyć ich przewagę konkurencyjną. – CSR to produkt z importu i odnosi się do mocno zakorzenionej w rozwiniętych demokracjach tradycji, w której firmy systematycznie współtworzą lokalne środowisko – mówi prof. Bolesław Rok z Akademii Leona Koźmińskiego. – Z tej perspektywy polska przedsiębiorczość dopiero zaczęła się rozwijać.

Nie oczekujmy więc tutaj na razie zbyt wiele. Najważniejsze, że coś już się dzieje. 

ZOBACZ RÓWNIEŻ