Były prezes PGNiG: "Handlowcy nie zostali uprzedzeni o nadchodzącym embargu" [TYLKO U NAS]

statek
Dodatek węglowy podzielił ekspertów, fot. shutterstock.
Firmy nie miały szans przygotować zapasów węgla, bo embargo na surowiec z Rosji został wprowadzony bez jakiejkolwiek wyprzedzającej informacji dla handlowców - mówi w rozmowie z portalem mycompanypolska.pl Marek Kossowski, były prezes PGNiG. Zdaniem eksperta program 3 tys. złotych dla gospodarstw domowych nie naprawi problemu, bo problemem jest niewystarczająca podaż.

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Według wstępnych założeń ten zastrzyk pieniędzy nie będzie w żaden sposób kontrolowany. Beneficjenci nie muszą wydać ich na zakup węgla, co oznacza, że mogą napędzić wzrost i tak wysokiej inflacji.

Nietrafiona decyzja

Dlatego pomysł zaproponowany przez rząd (będący reakcją na porażkę poprzedniego planu, czyli ustalenie maksymalnej ceny tony węgla dla konsumentów) wywołał sporo kontrowersji. Niektórzy eksperci go popierają (ze względu na problemy gospodarstw domowych z zakupem węgla), inni, w tym Marek Kossowski, były prezes PGNiG, uważają to rozwiązanie za nietrafione.

– Tak naprawdę jest to przyznanie się do porażki tego rządu. Ten sposób rozwiązania problemu jest fatalny, a przecież sytuacja została spowodowana przez polityków rządzącej koalicji. Chodzi o wprowadzenie embarga na węgiel z Rosji, skąd inąd słusznego, lecz wprowadzonego nagle, bez uprzedzenia handlowców i z nierozsądnym pośpiechem, jeszcze przed innymi krajami członkowskimi UE – wyjaśnia ekspert.

Pomoc przez państwowe banki

Przyspieszenie wprowadzenia embarga na rosyjski węgiel spowodowało, że Polacy i przedsiębiorcy nie zdążyli się przygotować i zgromadzić odpowiednich zapasów. Jak tłumaczy Marek Kossowski, pomoc w wysokości 12 mld złotych powinna zostać skierowana do firm, które dzięki temu mogłyby zorganizować węgiel w niższych cenach dla konsumentów.

– Rząd mógłby pomóc poprzez państwowe banki. Uruchomione przez nie akredytywy miałyby sens, a bezpośrednie wpompowanie w rynek takich pieniędzy jak 12 mld złotych to działanie proinflacyjne, co poskutkuje jeszcze większą drożyzną. Jednocześnie dodatek nie sprawi, że węgiel potanieje, wręcz przeciwnie, handlowcy wiedząc o takiej pomocy zwiększą cenę węgla – prognozuje Kossowski.  

Marek Kossowski uważa, że to ostatni moment, by pomóc handlowcom, którzy od kilkudziesięciu lat pracują na rynku węgla, a obecnie mają problemy z dostarczeniem go w konkretne miejsca na polskim rynku.

– Pieniądz jest towarem, podobnie jak węgiel, ale "fizycznie" go nie zastąpi. Należałoby zatem bardzo pilnie skoncentrować się na sferze podażowej i na tym, by węgiel był na polskim rynku dostępny – mówi ekspert.

Jeszcze nie jest za późno

Były prezes PGiNG uważa, że jesteśmy w stanie jeszcze przed zimą ściągnąć węgiel do Polski z innych kierunków niż Rosja, jednak problemem jest logistyka, zwłaszcza transport w kraju. Ten możemy przyspieszyć, jeśli zajmie się tym Państwo, jeśli skierujemy tam odpowiednie środki i zapewnimy kooordynację oraz pomoc dla handlowców.

– Gdyby wcześniej zadbano o to, żeby sprowadzić węgiel z różnych rejonów świata – to nie mielibyśmy problemu w portach (krajowych i zagranicznych) ani kłopotu z węglarkami. Rozmawiałem z handlowcami, którzy zajmują się sprowadzaniem węgla i oni są w stanie uzupełnić te braki z kierunków takich jak Australia, USA, Kolumbia, Kazachstan, RPA i innych. Problemem jest czas, dostępność środków transportu i ich wysokie koszty. Mimo tych problemów handlowcy działają, sprowadzają węgiel z różnych kierunków i różnymi drogami, przez porty krajowe, porty w płn. Europie (Rotterdam, Hamburg) czy na południu (np. Burgas). Gdyby Państwo wsparło handlowców ilość węgla sprowadzanego do kraju może być znacznie większa. Ale ze strony administracji państwowej nikt w naszym kraju w sposób skoordynowany nie zajmuje się rozwiązaniem tego problemu we współpracy z handlowcami i tego koniecznego wsparcia im nie udziela - tłumaczy Marek Kossowski.

Trzy surowce kluczowe dla rozwoju kraju

Grozi nam wzrost inflacji

Z drugiej strony zdaniem ekonomisty prof. Witolda Orłowskiego, cytowanego przez Business Insider, takie wsparcie dla gospodarstw domowych jest konieczne, lecz powinno wiązać się ze zmniejszeniem transferów w innych sektorach gospodarki. W przeciwnym razie grozi nam wzrost inflacji.

Ekonomista nie widzi też dużych kontrowersji w tym, że dodatek 3 tys. złotych nie będzie obwarowany kontrolą tego, na co zostaną wydane pieniądze. Jak podkreślił – koszty kontrolowania takiego wydatku mogą przekroczyć jego wysokość. Profesor Orłowski zaznaczył, że przytłaczająca większość beneficjentów wyda to rzeczywiście na węgiel. Zamożni ludzie raczej nie otrzymają dodatku, bo zazwyczaj ogrzewają domy nowocześniejszymi technologiami.

Koncepcja na wygranie wyborów

Jednak obaj eksperci zwracają uwagę na to, że na rynku energetycznym należałoby prowadzić znacznie bardziej odpowiedzialną politykę antyinflacyjną na innych polach. Np. zrezygnować z pomysłów rządu na kupowanie głosów wyborczych. Koalicja Zjednoczonej Prawicy stawia na sprawdzone rozwiązanie z przeszłości: pieniądze „do ręki”, jako koncepcja na wygranie wyborów.

ZOBACZ RÓWNIEŻ