Z pokolenia na pokolenie
Igor Zalewski. / Fot. mat. pras.z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 2/2023 (89)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
Jestem pewien, że nasi prapraprzodkowie, zaraz po ustaleniu kto z kim i kto kogo, brali na celownik młodszych członków stada. „Te gamonie to nawet porządnych bananów nie potrafią znaleźć”.
Historia to nieustanne narzekanie na młodych. U schyłku republiki Katon sarkał na hedonizm współczesnych, którzy odeszli od dawnej, zacnej prostoty. Nieco później Oktawian August labiedził nad zepsuciem młodych, acz trzeba mu przyznać, że własna rodzina dała mu sporo powodów do tak pesymistycznych przemyśleń. Zresztą nie tylko przemyśleń. August zesłał swą córkę na odludną wyspę, bo dziewczyna właściwie w pojedynkę zdemoralizowała Rzym.
Tak moglibyśmy przeskakiwać z epoki do epoki, aż dotarlibyśmy do naszych czasów, w których – cóż za zaskoczenie – starzy narzekają na młodszych. Zestaw zarzutów jest dość stały: młodzi są niezaradni, niesamodzielni, niezdecydowani, wydelikaceni, słabowici, a w dodatku leniwi i nie chce im się pracować tak ciężko jak nam (aczkolwiek to „nam” jest trochę na wyrost – ja, przyznaję, zawsze byłem leniem).
Nie powiem, żeby część tych zarzutów nie była słuszna. Ale ciekawe jest co innego. Otóż w naszych czasach coraz młodsi krytykują coraz młodszych. Niegdyś wypadało dożyć tej jesieni życia, żeby spojrzeć z góry na młodsze pokolenie. Dominikę Kulczyk trudno uznać za jakiegoś matuzalema, ale jednak w głośnym wywiadzie wytknęła młodszym od siebie brak entuzjazmu dla siedzenia po nocy w biurze i skłonność do wymykania się do domu, w którym wszak pędzi się jałową, pustą egzystencję, jakże odmienną od radosnego zapieprzu w cudownych latach 90.
O młodych, nieodpowiedzialnych milenialsach, którym nie zależy usłyszałem przez ostatni lata sporo od ludzi w tak zwanym średnim wieku. Ale jakież było moje zdziwienie, gdy ostatnio pewien milenials wyznał mi, że ma straszny problem z krnąbrnymi przedstawicielami pokolenia Z, z którymi ciężko mu się pracuje, bo nie tylko mają życie poza robotą, ale są też zamknięci, nieśmiali, ciągle leczą depresję, a przy okazji domagają się groteskowo dużych pieniędzy za to, że prawie nic nie robią.
Nadstawiłem ucha, pogadałem z jedną czy drugim i faktycznie: milenialsi strasznie utyskują na zetowców. Zważywszy, że obie generacje dzieli ledwie parę latek różnicy (z grubsza chodzi o to, że jedni pamiętają świat bez smartfonów, drudzy bratali się z iPhonem już w kołysce), to prastare zjawisko narzekania na młodszych strasznie nabrało tempa w dzisiejszych czasach. Kiedyś ojciec sarkał na syna, dziś brat sarka na brata.
I dotyczy to już nie tylko dorosłych. Kilka dni temu mój syn, który chodzi do ósmej klasy, wygłosił straszliwą filipikę przeciwko czwartoklasistom. O ile dobrze zrozumiałem, 10-latki to bezczelni gówniarze, których mózgi zgniły w wyniku nieustannego kontaktu z idiotycznymi filmikami na TikToku. – Tato, rośnie pokolenie kompletnych matołów! – przestrzegał mnie dramatycznie. Tak się składa, że nie znam żadnego pierwszaka, ale gdybym znał, na pewno ciskałby gromy na przedszkolaków.
Więcej możesz przeczytać w 2/2023 (89) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.