A jednak Arystofanes. Ostatnie słowo Zalewskiego

Igor Zalewski
Igor Zalewski. / Fot. mat. pras.
W telewizji Polsat leci właśnie ostatni sezon serialu „Świat według Kiepskich”. Kiedy Kiepscy startowali w 1999 r., budzili ogromne kontrowersje. Serial był atakowany, choć strona bierna w tym zdaniu jest sprytnym kamuflażem. Bo ja też go atakowałem. I zdecydowanie nie miałem racji.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 11/2022 (86)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Pod koniec XX w. Kiepscy budzili mniej więcej takie emocje jak disco polo. Po kilku pierwszych odcinkach podniósł się krzyk przerażenia. To straszna szmira! To apologia patologii! To równanie do najniższego poziomu! To schlebianie najgorszym gustom! To dno! I dlaczego w tej szmirze grają wybitni aktorzy?! Co tam robi Grabowski?! Sprzedał się! Hańba! Wstyd!

Ze strony Polsatu płynęły wówczas tłumaczenia, które budziły jeszcze większe oburzenie. Pracujący wówczas w telewizji Solorza Bogusław Chrabota dowodził, że komizm Kiepskich wywodzi się w prostej linii od Arystofanesa. Sam wówczas wyśmiewałem te tłumaczenia, ale cóż – dziś warto przyznać się do błędu. To Chrabota miał rację, nie ja.

Owszem, przez lata serial ewoluował, pozbywając się co bardziej prymitywnych wątków, a nabierając w zamian społecznej przenikliwości, satyrycznej ostrości i nutki surrealizmu. Z dzisiejszej perspektywy widać, że to zdecydowanie najlepszy serial komediowy III RP, przez który przewinęła się plejada świetnych aktorów, ale także „gości specjalnych”. Oglądałem niedawno przypadkiem odcinek, gdzie Zbigniew Wodecki gra samego siebie – zmęczoną gwiazdę muzyki pop, w której zakochana publiczność nie jest w stanie dostrzec człowieka i muszę przyznać, że było to w jakiś sposób poruszające.

Kiedy serial startował, krytycy obawiali się, że Kiepscy w którym centralna postacią jest bezrobotny pijaczyna, będą negatywnym wzorcem dla Polaków. Że balansująca na granicy patologii rodzina Kiepskich będzie rozgrzeszała podobnie żyjących rodaków. O dziwo, stało się dokładnie odwrotnie. Faktycznie Ferdek Kiepski stał się ulubionym bohaterem milionów (bo też trudno go nie lubić), a piwo Mocny Full zeszło z ekranów telewizorów i stanęło na sklepowych półkach. Ale Polacy wcale nie wzorowali się na Kiepskich. Wręcz przeciwnie. Kiepscy stali się negatywnym punktem odniesienia. Bawili wszystkich, ale nikt nie chciał żyć tak jak oni. Kamienica z jednym, wspólnym kiblem na korytarzu to nie był polish dream. To był świat, z którego chcieliśmy uciec, a nie w nim trwać.

No cóż, to pewnie naciągana hipoteza, ale „Świat według Kiepskich” moim zdaniem odegrał bardzo pozytywną rolę w naszej transformacji i rozbudzeniu w nas aspiracji. Ten serial jest jak nasze zdjęcia z czasów, kiedy mieliśmy 18 lat. Owszem, patrzymy na nie z rozrzewnieniem i uśmiechem na twarzy, ale przecież nikt już nie chciałby nosić tych idiotycznych fryzur i ciuchów sprzed 20 czy 30 lat. Serial okazał się nie być apologią, lecz przestrogą. Nie mówił widzom – jak się tego obawialiśmy – że bycie Kiepskim jest super, bądź jak on. Tylko: uważaj, jeśli nie weźmiesz się za siebie skończysz jak Kiepski, spędzisz życie w kapciach przed telewizorem z puszką piwska w ręku, utrzymywać będzie cię żona, a twój świat będzie się kończył na końcu korytarza w twoim bloku. Czy naprawdę tego chcesz?

Okazało się, że tego nie chcemy. Bo też nikt przecież nie chce być kiepski.

My Company Polska wydanie 11/2022 (86)

Więcej możesz przeczytać w 11/2022 (86) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ