Zejść ze sceny i zachować twarz
© Andrzej Wieteszkaz miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 3/2017 (18)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
W grudniu 2016 r. ze światem pożegnała się firma Pebble, producent smartwatchy. Jej aktywa za 35–40 mln dol. przejął Fitbit, producent galanterii elektronicznej, znany głównie z opasek fitnessowych. Eric Migicovsky, szef Pebble, informując o zdarzeniu na blogu, nie powiedział, co – jego zdaniem – poszło nie tak. Przyznał, że było wiele powodów, które sprawiły, że firma nie była w stanie dłużej samodzielnie działać.
W samym pożegnaniu „nie tak” było to, że właściciele smartwatchy Pebble zostali praktycznie na lodzie, bo wsparcie dla tych urządzeń ma być wygaszone.
Media przypomniały, że w 2015 r. Citizen chciał kupić Pebble za 740 mln dol. Jej właściciele odrzucili tę ofertę. Potem wartą 70 mln dol. ofertę – również odrzuconą – złożył Intel. Kwota, jaką za aktywa Pebble zapłacił Fitbit, wystarcza na pokrycie jej długów. Z perspektywy czasu można powiedzieć, że odrzucając ofertę Citizena, założyciele firmy wykazali zbyt dużą pewność siebie. Pozostaje mieć nadzieję, że z tej lekcji wyciągną wnioski na przyszłość.
Czasami, gdy firma nie kwapi się, by powiedzieć, co poszło nie tak, warto zajrzeć do sądu. Tak jak w przypadku Skully, która dzięki finansowaniu społecznościowemu na serwisie Indiegogo zebrała ponad 2,4 mln dol. (niemal 10 razy więcej niż planowała), a dodatkowy milion pozyskała od inwestorów finansowych.
Skully zapowiadała, że wyprodukuje wspaniały kask motocyklowy wykorzystujący rozszerzoną rzeczywistość. Kask nie powstał, a firma za pośrednictwem Indiegogo poinformowała, że bankrutuje, bo nie udało się jej pozyskać dodatkowego finansowania niezbędnego do ukończenia projektu. – Zdajemy sobie sprawę, że jest wiele pytań bez odpowiedzi i że jest to bardzo denerwująca sytuacja. Jest nam naprawdę przykro – napisano w pożegnalnym liście.
Tymczasem z pozwu sądowego wynika, że część zebranych środków wykorzystano nie na projekt, tylko m.in. na zakup mieszkań, a także gadżetów elektronicznych, jak również na kupno Audi R8, dwóch Dodge Vipers i czterech nowych motocykli.
Dużo bardziej odpowiedzialnie zachowali się założyciele GoZoomo, hinduskiego startupu, który za cel postawił sobie zbudowanie platformy do handlu używanymi samochodami. Firma od funduszy VC dostała 7 mln dol., z czego – do chwili ogłoszenia zakończenia działalności – wydała połowę.
Jak stwierdzili założyciele GoZoomo, mimo kilku prób, nie udało im się zbudować modelu biznesowego, który pozwoliłby – tak jak planowali – na szybki wzrost firmy i uzyskanie rentowności. Po analizie możliwych działań – od kontynuowania działalności i jednoczesnego poszukiwania kolejnego pomysłu na model biznesowy, przez zostanie dilerem używanych aut, po poszukiwanie chętnego, który przejmie firmę – uznali, że pieniądze, które jeszcze są w kasie, powinny wrócić do VC, by za ich pośrednictwem mogły trafić w miejsca, które lepiej rokują.
Nie wiadomo, czy założyciele tej firmy wrócą na rynek z kolejnym pomysłem. Jedno jest pewne – zdobyli uznanie tym, że trzeźwo ocenili szanse i skończyli projekt, nim skończyły się pieniądze. Tak zazwyczaj w startupach się nie dzieje.
Więcej możesz przeczytać w 3/2017 (18) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.