Po tej stronie lustra

Fot. materiały prasowe
Fot. materiały prasowe 82
Między przejrzeniem się a przyjrzeniem się sobie w lustrze jest istotna różnica – zaznacza Leszek Jamiołkowski, wspólnik w spółce Miior. I na tej różnicy, a także na potrzebie wygody i dizajnerskiej estetyki, jego firma oparła swój unikalny produkt – lustra na prowadnicach.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 12/2016 (15)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Lustra, z których korzystamy, goląc się, robiąc makijaż czy zakładając soczewki, wiszą zwykle w łazience, nad umywalką. A umywalka to przeszkoda, blokuje swobodne dojście. Aby z bliska przyjrzeć się swemu obliczu, przyjmujemy czasem karkołomne wprost pozycje.

Miior produkuje jednak lustra, jakich dotąd nie widziano: to one, całą taflą, zbliżają się do człowieka, a nie człowiek do nich, i dają mu tyle światła, ile potrzebuje. – Stworzyliśmy produkt i zajęliśmy niszę. Jednak najważniejsze jest nie to, że mamy coś innego niż branża, ale to, że dzięki tej innowacji ułatwiamy ludziom życie. Połączyliśmy pomysł z funkcją użytkową, a do tego z estetyką, bo wzornictwo musi nadążać za nowoczesnością – mówi Leszek Jamiołkowski.

Pomysł zrodził się w domu jego wspólnika, Wojciecha Ciastonia, który obserwował codzienne kłopoty, zwłaszcza płci pięknej, związane z korzystaniem z tradycyjnego lustra. Wojciech uruchomił wtedy swój zmysł konstruktorski. Jest głównym autorem technologii Axio-Link – systemu prowadnic umożliwiających łatwe dobranie dystansu między lustrem a twarzą. Wystarczy lekko pociągnąć za ramę zwierciadła, a centralna część tafli odsuwa się od ściany. Jednocześnie automatycznie włącza się oświetlenie. Wszystkie elementy zakłócające estetykę, czyli kabelki i śrubki, są ukryte.

The winner is...

Najpierw były proste lustra, dopełnienie kolekcji mebli spółki braci Ciastoniów. Następnie, po zaproszeniu do współpracy uznanej już, młodej projektantki Katarzyny Okińczyc, powstały lustra najwyższej próby o nazwach: Al., Dot., Ella. i od razu doceniło je międzynarodowe środowisko wzornictwa. Chwalono je za oszczędną, minimalistyczną estetykę, staranność wykończenia i ergonomię.

W 2014 r. Dot. otrzymało dwie nagrody: Must Have podczas Łódź Design Festival i uznawaną za „Oscara wzornictwa” Red Dot Award. – I co? – pyta retorycznie Jamiołkowski. – Niewiele się wydarzyło, nawet zabrakło notatek w mediach branżowych. Nie było dość środków na promocję – dodaje. To wtedy postanowili z Wojciechem Ciastoniem połączyć siły. Jamiołkowski wniósł swoje wieloletnie doświadczenie w handlu, zwłaszcza na rynkach zagranicznych. – Zawsze motywuje mnie ciekawość. Pytam i lubię być pytany. Z tych relacji może się zrodzić nie tylko wiele znajomości, ale też biznesów – mówi.

Od samego początku lustra Miior, produkowane w Markach pod Warszawą, wytwarzane są przede wszystkim z polskich komponentów, np. ze specjalnie wyginanego aluminium, co może zapewnić tylko jeden dostawca w kraju. Większość prac to ręczna robota.

Temat sam w sobie

Spółka Miior powstała w prima aprilis 2015 r. Wspólnicy uznali, że ich lustra są „tematem samym w sobie” i szkoda by było nie skoncentrować się tylko na nich. Inaczej mogłyby „rozmyć się” na tle branży meblarskiej. Postanowili rozbudować ofertę. W tej chwili mają ok. 30 wzorów (lustra w różnych kształtach i z różnych materiałów).

Jeden z nowych modeli uznają za kolejny krok milowy w rozwoju spółki. Ten krok nazywa się Inn. – Dajemy klientom rozwiązanie bardzo uniwersalne, to znaczy samą funkcję wysuwanego lustra, a to, co wokół niego, zależy wyłącznie od inwencji i możliwości nabywcy – wyjaśnia Jamiołkowski. Inn. nie narzuca żadnego stylu. Klient może dać wokół inną powierzchnię lustrzaną, drewnianą albo np. kafle. Do zamontowania wystarczy ok. 6-centymetrowa wnęka w ścianie. I znów nowym konceptem zachwycił się świat dizajnu. Inn. 60 otrzymał jesienią German Design Award, Special Mention w kategorii Bath. Do udziału w tym konkursie Miior otrzymał zaproszenie od organizatora.

Mając rozbudowaną ofertę i uznanie prestiżowego środowiska, spółka może pewniej rozwijać sieć sprzedaży. Już teraz, poza Polską, lustra Miior są dostępne w Czechach, na Węgrzech, w Rumunii, we Włoszech, w Danii, Niemczech, Austrii, a w mniejszej skali również w Belgii i Francji. Odbiorcami są sieci budowlane oraz salony meblowe i łazienkowe. Stałych odbiorców jest ok. 20. Produkty podzielono na trzy kolekcje: najbardziej masowa Smart, średnia Mid oraz wyspecjalizowana i luksusowa Loft. Łączna szacunkowa sprzedaż w 2016 r. ma wynieść ponad 4 tys. sztuk, przy czym największym powodzeniem cieszą się modele ze Smart Collection. Ceny wahają się od 400 do ok. 5 tys. zł. Miior może też wykonać lustro na specjalne zamówienie kontrahenta. Pierwszy rok działalności spółka podsumowała w księgowości „lekkim plusem”.

Każda promocja, choć nieraz wymaga pokaźnych nakładów finansowych, pomaga rozwijać biznes. Warto pokazywać się jak najszerzej, bo może wydarzyć się coś pozytywnie zaskakującego. Kiedy powstawał ten tekst, firma Miior dostała niezwykłe zapytanie: jej lustrami zainteresowała się jedna z najbardziej renomowanych pracowni architektonicznych na świecie, w związku z realizacją bardzo prestiżowej inwestycji w Azji.

Pukaj do kolejnych drzwi

Niezależnie od rezultatów tych rozmów, Miior łapie wiatr w żagle. Wojciech Ciastoń już testuje kolejne nowe technologie do luster, a Leszek Jamiołkowski przygląda się nowym grupom klientów. W planach są modele dla osób na wózkach, a w obszarze marketingu – współpraca z branżą kosmetyczną. – Oczywiście borykaliśmy się i borykamy nadal ze wszystkimi problemami, które mają startupy w Polsce – mówi Jamiołkowski.

Zderzają się z biurokracją w urzędach, niechęcią banków do udzielania kredytów, zasadami przydzielania dotacji unijnych, które trafiają do biznesów już rozpędzonych, a nie startujących. – Ale nie wolno się poddawać. Trzeba iść za pomysłem do końca, do wprowadzenia go w życie. Nisz do zapełnienia jest nieskończenie wiele. Wciąż, wraz ze zmianami stylu życia i potrzebami ludzi, powstają nowe. Warto być nieustępliwym. Jeśli wychodzisz z niczym z jednego spotkania, wchodź na następne z jeszcze większą wiarą w powodzenie. Może tam czeka na ciebie ktoś, kto zapali się do twojego projektu i uzyskasz od niego wsparcie – radzi Jamiołkowski.

Dodaje, że na innych rynkach, na przykład w Niemczech, początkujący w większości branż mają lepiej, są jakby „pod opieką” rynku. Za nagrodą idą katalogi czy kolejne zaproszenia do udziału w konkursach albo targach. Ten etap dowartościowywania dobrze rokujących firm jest jeszcze przed nami, ale musi przyjść, tym bardziej że mamy w Polsce świetne pomysły. – Spotykam się z tym, jak świat, mimo naszej już kilkunastoletniej obecności w UE, dziwi się naszej innowacyjności. Niedowierza. I pyta: „To z Polski?” – opowiada Jamiołkowski.

Żeby przestano tak pytać, najwięcej zależy od nas samych. Od śmiałości w projektowaniu i determinacji w działaniu. A najlepsze są proste rozwiązania.

My Company Polska wydanie 12/2016 (15)

Więcej możesz przeczytać w 12/2016 (15) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ