Jeszcze będzie przepięknie…

Taylor Swift, The Cure, Limp Bizkit, Camila Cabello, Mastodon, The Chemical Brothers... To tylko nieliczne gwiazdy, które tego lata mieliśmy podziwiać na polskich scenach festiwalowych. Dla spragnionych muzycznych emocji okres wakacyjny jest szczególnie ważny, bowiem letnie imprezy to nie tylko potężna dawka sztuki na wysokim poziomie, ale również fantastyczna atmosfera, której nie zaznamy podczas bardziej kameralnych występów. Organizatorzy festiwalu Open’er, jednego z największych wydarzeń tego typu w Europie, tak napisali w komunikacie zapowiadającym przełożenie tegorocznej edycji: „Festiwale letnie to wszystko, czego koronawirus nienawidzi. To emanacja życia, to muzyka i sztuka przeżywana razem, to wolność i radość. To celebracja zarówno wspólnoty, jak i indywidualizmu”. Tę rundę wirus wygrał, ale bitwa trwa dalej.

Masowe odwoływania imprez kulturalnych zaczęły się już w marcu. Dziś eksperci nie mają wątpliwości, że ten rok będzie stracony, a przekładane na jesień trasy koncertowe również mogą nie dojść do skutku, oczywiście ze względu na przewidywany wówczas drugi szczyt zachorowań. Co gorsza, branży koncertowej nie uwzględniono w żadnym z czterech etapów „odmrażania” państwa, a wstrzymywanie imprez masowych Mateusz Morawiecki uznał za „nienakładające dużych restrykcji na gospodarkę”. – To bzdura, bo branża koncertowa to 3,5 proc. rodzimego PKB, a więc więcej niż rolnictwo czy górnictwo! – zauważa Piotr Orlicz-Rabiega, szef...