Pianka i pasja
© Maciej Gillert/EAST NEWSz miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 9/2016 (12)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
Piotr Wypych, Jacek Materski i Dariusz Doroszkiewicz są pasjonatami piwa. Przez lata warzyli je w domu, byli też aktywnymi dyskutantami na portalach dotyczących browarnictwa. To tam się poznali, a w końcu zaświtała im myśl o własnym, wspólnym browarze. Takim, który wpisywałby się w trend, jaki narodził się w latach 70. w Stanach Zjednoczonych, gdzie zmieniło się podejście do piwa. Zaczęto mówić o jego stylach, pasji piwnej, a nawet o związanej z tym wszystkim filozofii. I zaczęły powstawać małe browary sprzedające swą produkcję do sklepów.
W 2011 r. trzej panowie zrealizowali swój pomysł: założyli spółkę cywilną i pierwszy w Polsce browar rzemieślniczy, choć nie pierwszy minibrowar, bo takie powstawały już dekadę wcześniej, jak choćby słynny warszawski browar restauracyjny Soma. Nowa firma zaczęła poszukiwania siedziby i sprzętu. Testowali różne, czasem dość przypadkowe, urządzenia i załatwiali jednocześnie formalności. W czerwcu 2012 r. w Natolinie koło Grodziska Mazowieckiego wyprodukowali swoje pierwsze piwo: Artezan Wit – pszeniczne w stylu belgijskiego witbiera. Naturalnie początkowo były to bardzo małe ilości – ok. 5 hl na tydzień. Ale nowy napitek przypadł odbiorcom do gustu i tygodniowa produkcja szybko skoczyła do 20 hl. Wtedy też pojawiła się bariera wzrostu.
Dlatego w marcu 2015 r. zaczęli kolejny etap. Zwiększyli zatrudnienie do siedmiu osób (łącznie z trzema współwłaścicielami – wszyscy, w tym prezes Piotr Wypych, bywają tu też gońcami i sprzątaczkami). Bez fanfar i przecinania wstęgi ruszyła produkcja w nowym zakładzie ulokowanym w dawnym magazynie fabryki Mera w podwarszawskim Błoniu. Na ok. 300 m2 stanęły urządzenia czeskiej firmy Pacovské Strojírny.
Właściciele Artezana zainwestowali w ten biznes swoje oszczędności. Zdaniem Jacka Materskiego, odpowiedzialnego w firmie za sprzedaż i marketing, zbudowanie browaru metodą „zrób to sam” kosztuje ok. 300 tys. zł. Ale gdy chce się mieć profesjonalny sprzęt, trzeba wydać od miliona w górę.
Koszty nie były najważniejsze
– Nasza strategia była prosta: chcemy robić bardzo dobre piwo – mówi Materski. – Najlepszej jakości, unikalne w smaku, o mocnym charakterze. I temu została podporządkowana cała działalność.
Od początku koszty nie były najważniejsze. A czasem potrafią być wysokie, np. gdy do piwa dodaje się skórkę pomarańczową z Kalabrii. Za półlitrową butelkę trzeba wtedy zapłacić dwa, trzy razy tyle, co za piwo przemysłowe.
W piwowarstwie podstawą są receptury i jakość surowców. A także pilnowanie procesów. W przeciwnym razie piwo nadaje się tylko do wylania. Lecz w przypadku małego browaru chodzi o coś więcej: o inwencję i wyobraźnię pozwalające na tworzenie właściwie nieograniczonej liczby gatunków piwa.
Główny surowiec (słód pilzneński) kupuje się w kraju. Inne słody – często za granicą, m.in. w Niemczech, Belgii i Anglii, a chmiel także w USA, Australii i Nowej Zelandii. Jest droższy, jednak dużo lepszy. Można wręcz powiedzieć, że daje zupełnie inną jakość.
– Receptury mamy z niczego, czyli z głowy – śmieje się Materski. – Ale są one zawsze bardzo starannie przemyślane, gdyż chodzi nam o efekt. Liczy się odpowiednia receptura słodów, kompozycja różnych gatunków chmielu i sposób ich tzw. zadania. Mamy swoje wypracowane techniki chmielenia. Do tej pory stworzyliśmy ponad 100 różnych piw. Trzeba przy tym mieć swego rodzaju odwagę, podejmować ryzyko.
– Należy pilnować każdego etapu produkcji – dodaje prezes Wypych. – Przy tym dla nas to nie jest zwykła praca, bo pasjonujemy się piwem. Staramy się nadążać za światową wiedzą, dyskutujemy, spieramy się.
Te poszukiwania przyniosły już przebój, czyli Pacific Pale Ale wprowadzony w lutym 2013 r. Jest też bardziej wyszukane piwo – Samiec Alfa – imperialny stout: ciemne, bardzo mocne, dojrzewające w beczkach po burbonie. Inne to Preparat – mocne, wędzone barleywine, a także lekkie piwa, jak Cymbopogon (pszeniczne z trawą cytrynową) czy Białe IPA (India Pale Ale) – hybryda belgijskiego piwa pszenicznego z typowo amerykańskim: jasne, z aromatem skórki pomarańczowej i amerykańskich odmian chmielu.
Z pewnością bardzo dużo wnosi do firmy Dariusz Doroszkiewicz, technolog żywności, który wcześniej pracował już w browarze i innych zakładach spożywczych. Jego praca magisterska dotyczyła wdrażania systemów zarządzania jakością ISO 22000 w minibrowarze. Ale zdaniem wspólników i tak większe znaczenie, niż formalne wykształcenie, ma pasja. To słowo powtarzają jak mantrę.
Bez marketingu?
– Nie poświęcamy zbyt dużo czasu na marketing – przyznaje Materski. Ci, dla których Artezan robi piwa, też są pasjonatami i świadomymi, wymagającymi klientami, szukającymi małych browarów. To dlatego firma zrezygnowała z typowego marketingu. O klienta walczy za pomocą jakości, rozmaitości oferty, ciekawych nazw piw i projektów etykietek na butelkach. Uczestniczy także regularnie w piwnych festiwalach m.in. w Warszawskim Festiwalu Piwa, jednej z najważniejszych imprez tego typu. Niestety, produkcja wtedy staje, bo pracownicy nie mogą się cudownie rozmnożyć. Na festiwalach mają za to okazję bezpośrednio porozmawiać z klientami – a firma uważa, że to bardzo ważne.
Swoją produkcję browar sprzedaje głównie do pubów i specjalistycznych sklepów. Nie podpisuje umów z supermarketami. Wytwarza za mało piwa, no i celuje przecież w grupę pasjonatów. Dwa lata temu wyeksportował pierwszą partię towaru do Włoch. Kilka miesięcy później wziął udział w festiwalu EurHop w Rzymie. Od tej pory regularnie wysyła do Italii pojedyncze palety.
Paweł Leszczyński, członek Polskiego Stowarzyszenia Piwowarów Domowych, potwierdza, że właściciele Artezana kochają to, co robią, to dla nich sposób na życie: – Początkowo nikt nie wierzył, że w Polsce coś takiego się uda. Oni zaryzykowali i wiele wskazuje na to, że odnieśli sukces – zauważa i dodaje, że na rynku rzemieślniczych piw generalnie widać spory ruch. – Przez minione cztery lata w kraju powstało kilkadziesiąt browarów rzemieślniczych, z czego ponad 10 w ostatnich miesiącach.
W 2015 r. Artezan wyprodukował niemal 2 tys. hl piwa. Jego właściciele nie chcą podać, ile na tym zarobili, niemniej na podstawie rozmaitych branżowych danych można szacować, że ich przychody sięgają już grubo ponad milion złotych. A w tym roku ma być dużo więcej hektolitrów. – Cały czas inwestujemy. I myślimy nad nowymi gatunkami piwa – podsumowuje Materski.
Więcej możesz przeczytać w 9/2016 (12) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.