Gra królów, królowa gier
© Getty Imagesz miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 3/2017 (18)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
Wszyscy, którzy po pierwszym zachwycie zostają z polo na dobre, powtarzają to samo: „wciąga”, „jest potwornie uzależniające”. Rasowy gracz musi kochać konie i umieć się z nimi porozumieć, bo tutaj człowiek i zwierzę stanowią jedno. Właśnie intensywność tej relacji tak bardzo od polo uzależnia.
Trzeba się też nauczyć specjalnego ujeżdżania, bo od koni wymaga się, aby podczas gry były w stanie galopować nawet do 50 km/godz. i hamować w ciągu 2 sek. Muszą być szybkie, zwrotne, odważne. W ciągu meczu zawodnik dosiada czterech wierzchowców. Zmienia je zgodnie z regułami gry i w poczuciu odpowiedzialności za ich kondycję.
Do polo przylgnęła też łatka sportu elitarnego. Rzeczywiście, od ponad 2 tys. lat grali w nie przede wszystkim władcy, wojskowi, szlachetnie urodzeni, swoje umiejętności prezentowali najlepsi jeźdźcy na najlepszych rumakach. Powszechnie uważa się również, że to zabawa dla bogatych, gdyż wymaga dużych nakładów finansowych. Kosztują treningi, utrzymanie koni i ich transport, a także potrzebne akcesoria. Za kask trzeba np. zapłacić ok. 300 euro, za buty – 400 euro, za ochraniacze na kolana – 120 euro. Wypada mieć poza tym pięć, sześć kijów, każdy za ok. 60 euro. Najdroższe jest siodło, którego cena przekracza nawet 700 euro.
Jednak pierwsze kroki w tej grze nie wymagają tak dużych funduszy. Konia i sprzęt można np. wypożyczyć, wykupując trening i płacąc za całość od 150 do 250 zł. Dopiero gdy wstępujemy na wyższy poziom, to, jak w każdym zawodowym sporcie, potrzebne są większe nakłady.
– Tak, koszty są, ale to nie one najbardziej utrudniają wejście do świata polo – zwraca uwagę Michał Czartoryski, syn Małgorzaty i Kazimierza Czartoryskich, którzy 15 lat temu założyli pod Warszawą Polo Club Żurawno. Bo, aby się w tym świecie znaleźć i w nim wytrwać, trzeba być zawziętym już od pierwszej lekcji. I pamiętać, że od niej do pierwszego meczu upłynie dużo czasu. Lecz ci, którzy spróbowali z przekonaniem, widzą postępy z lekcji na lekcję.
Propagatorzy
Polo ma u nas swych oddanych „szerzycieli”, szczególnie na Mazowszu, a zwłaszcza rodzinę Czartoryskich, którzy są dobrymi duchami związanego z tą grą środowiska. Nie ograniczają się zresztą tylko do swej pasji. – W polo długą tradycję mają turnieje filantropijne i my też je organizujemy – mówi starsza siostra Michała, Karolina Czartoryska-Czarniecka. Zebrane w ten sposób pieniądze trafiają do fundacji przy Towarzystwie Opieki nad Ociemniałymi w Laskach, z którymi jej rodzina jest związana, zwłaszcza poprzez nieżyjącego już Andrzeja Czartoryskiego, ojca pana Kazimierza.
Nazwa Polo Club Żurawno, znajdującego się w Piaskach Duchownych w sąsiedztwie Puszczy Kampinoskiej, nawiązuje do Żurawna, niegdysiejszego majątku Czartoryskich pod Lwowem. Klub jest zresztą także ich domem. A poza tym, ze swym pełnowymiarowym boiskiem (300 na 140 m), jest przygotowany, by organizować poważne rozgrywki. Prowadzi się tu także szkolenia jeździeckie i naukę gry w polo na różnych poziomach zaawansowania. Kazimierz Czartoryski był reprezentantem Polski w skokach przez przeszkody, przez kilkanaście lat prowadził też pod Wiedniem ośrodek jeździecki. Swoim uczniom wpaja zamiłowanie do hippiki, która jest częścią kultury i ma walory wychowawcze. Kształtuje silne charaktery.
Michał jest jeszcze studentem: uczy się zarządzania na Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie. – Chciałbym, aby powstały w Polsce uczelniane drużyny. Już teraz zapraszam do nas moich kolegów, żeby spróbowali tego sportu – opowiada.
Karolina przed kilkunastoma miesiącami założyła kolejny klub – The Polo Experience, także w Piaskach Duchownych. Chciała otworzyć ten sport na nowych ludzi i bardziej tematyczne wydarzenia, wnieść swoje kontakty i znajomość współczesnych form komunikacji. – W znalezieniu pomysłu pomógł mi udział w szkoleniu Sieci Przedsiębiorczych Kobiet – wspomina.
Jesienią 2016 r. w The Polo Experience odbyła się pierwsza edycja Ladies’ Polo Day, networkingowej imprezy dla pań. W programie był mecz i pokazy jeździeckie. Karolina, która zdobyła już wiele sympatyczek (i zawodniczek) polo, zauważa: – Z kobietami gra się inaczej, bez rywalizacji, dla czystej przyjemności bycia ze sobą, z końmi, z przyrodą. Podczas Ladies’ Polo Day kibice domagali się dogrywki, bo mecz skończył się remisem. Nie chciałyśmy jej.
Wierni do końca
Marek Setkiewicz, właściciel założonego w 2014 r. Silesia Polo Club w Opolu, gra w polo od 2009 r. Znalazł w nim niesamowite połączenie adrenaliny, umiejętności jeździeckich i harmonii z koniem. Przytacza popularne powiedzenie: „W polo kończy się grać tylko wtedy, gdy się umiera albo plajtuje”.
Swoją pasję zamienił w biznes, a od roku prowadzi także sklep internetowy Polo Online Shop, który dochód daje niewielki, ale jest potrzebny, gdyż innych z tak dużym wyborem asortymentu w Polsce nie ma. Do tego sklepu docierają klienci z polecenia. W sumie przewija się przez niego jakieś 100 osób, także z innych krajów naszej części Europy. Znacznie więcej Setkiewicz sprzedaje podczas zawodów – ma stoiska we własnym klubie i w Polo Club Żurawno.
Dobrze zna kręgi polistów, także spoza kraju, w tym zwłaszcza z Europy Środkowej, z Danii, Niemiec i Wielkiej Brytanii. Gracze na całym świecie stanowią zwartą społeczność znającą się poprzez zawody, spotkania towarzyskie czy dzięki współpracy ze znakomitymi trenerami, których nazwiska są w tym środowisku cenionymi markami. Fakt, że ta społeczność jest tak spójna, Setkiewicz tłumaczy tym, że polo to gra dżentelmenów.
W Polsce, oprócz czterech klubów w okolicach Warszawy (plus The Polo Experience), działają jeszcze dwa, w Wielkopolsce i na Śląsku. Bardzo aktywnych graczy jest u nas ok. 60, ale znacznie więcej osób gra od czasu do czasu. – Mimo że polo jest u nas młodą dyscypliną w porównaniu z resztą Europy, rozwija się dosyć dynamiczne. W 2016 r. nasza reprezentacja po raz pierwszy w historii brała udział w Mistrzostwach Europy w Berlinie – zauważa Kazimierz Czartoryski.
W Europie najwięcej zawodników jest w Wielkiej Brytanii (jest tam tyle boisk do polo, ile w pozostałych krajach Starego Kontynentu, czyli ok. 100), a także w Niemczech, we Włoszech i Francji. Na świecie niekwestionowaną palmę pierwszeństwa dzierży jednak Argentyna. Zamiłowanie do polo zaszczepili w niej brytyjscy osadnicy, a gdy w 1924 r. kraj ten zdobył swoje pierwsze złoto olimpijskie właśnie w „grze królów”, stała się ona w nim wręcz sportem masowym. Dziś najlepsi zawodnicy wywodzą się z Argentyny albo przynajmniej tam grają.
Zdaniem Marka Setkiewicza Polaków wyróżniają duch walki oraz ambicja, by, mimo niedługiego doświadczenia, szybko znaleźć się w gronie najlepszych. A Kazimierz Czartoryski dodaje: – Ponieważ mamy aspiracje, by do nich dołączyć, naszym celem jest zaszczepienie tej gry wśród adeptów jazdy konnej, głównie młodzieży. To jest przyszłość polskiego polo.
Z Babilonii do Polski
Polo jest najstarszą wciąż uprawianą grą zespołową. Pierwsze wzmianki o nim pochodzą z VI w. p.n.e. – z Persji. Wywodzi się z Babilonii, a we wczesnym średniowieczu zostało spopularyzowane w Chinach.
W Europie w polo gra się dopiero od XIX w., dzięki Brytyjczykom, którzy przywieźli je z Indii.
W pierwszej połowie XX w. kilkakrotnie było dyscypliną olimpijską (ostatni raz w 1936 r.).
Do Polski polo zawitało w 1911 r., gdy bracia Alfred i Jerzy Potoccy z Łańcuta, bywali w świecie wielbiciele hippiki, wprowadzili do rodzinnego gniazda ideę polo, podręczniki do gry, polo-kuce, sprzęt i stworzyli polo-plac, na którym pierwszy mecz rozegrano w 1913 r.
W powojennej Polsce „gra królów” wróciła do łask w 2001 r. dzięki pasji do tego sportu przedsiębiorcy Pawła Olbrycha, który we wsi Obręb niedaleko Warszawy założył Buksza Polo & Riding Club.
W 2004 r. powstało Polskie Towarzystwo Polo, przyjęte do Federation of International Polo (FIP). W tym samym roku rozegrano na Służewcu w Warszawie pierwszy oficjalny mecz.
Gra dżentelmenów
Dwie 4-osobowe drużyny grają na trawiastym boisku (można też grać na śniegu), dążąc do umieszczenia w bramce przeciwnika, za pomocą specjalnych kijów, niewielkiej kuli. Zwycięzca ma najwięcej trafień. Mecz składa się z czterech, a czasem ośmiu części (każda po 7,5 min), niezwykle forsownych, zwłaszcza dla koni. Dlatego też trzeba je wymieniać po każdej części, podczas 3-minutowych przerw.
Dla wyrównania szans stosuje się tzw. system handikapowy. Każdy gracz na początku danego roku otrzymuje ocenę od swojej narodowej organizacji polo, w skali od -2 (dla początkujących) do 10. Najwięcej zawodników mieści się w przedziale od 0 do 2. Tych „na 10” jest na świecie ledwie kilkunastu. Handikapem drużyny jest suma handicapów jej członków, a naprzeciw siebie stają zespoły o zbliżonych „notowaniach”.
Zasady gry sprowadzają się do bezpieczeństwa gracza i konia. Przewinieniem jest np. zajechanie komuś drogi. Kij przeciwnika atakuje się tak, żeby nikogo przy tym nie uderzyć.
Gracz musi być doskonałym jeźdźcem, zżytym z końmi. Te wybiera się raczej niższe i są one tak ujeżdżane, aby nie bały się kija, którym jeździec macha im przed oczami. Podczas treningów powinny nabrać dynamiki, zyskać zwrotność i wytrwałość.
Krajowe kluby polo
Pod Warszawą – Buksza Polo & Riding Club, Warsaw Polo Club, Polo Club Żurawno i The Polo Experience
Pod Poznaniem – Sowiniec Polo Club
Pod Opolem – Silesia Polo Club
Więcej możesz przeczytać w 3/2017 (18) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.