Samochody (niedalekiej) przyszłości
© Volvoz miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 3/2017 (18)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
Jeszcze całkiem niedawno, powiedzmy kilkanaście lat temu, sprawa była prosta: samochód składał się z kół, silnika i kilku innych podzespołów, które sprawiały, że dało się nim w miarę wygodnie jeździć. Dzisiaj wspomniane elementy to zaledwie dodatki do mnóstwa skomplikowanych rozwiązań technicznych i technologii. Zresztą bywa, że klienci, kupując auto, mniej są zainteresowani mocą silnika i tym, czy samochód dobrze się prowadzi, a sprawdzają raczej możliwość podłączenia smartfona, ustawienia mobilnego punktu dostępowego Wi-Fi czy też... zmiany wyglądu zestawu wskaźników. Producenci zdają sobie z tego sprawę i szpikują współczesne samochody elektroniką. Wymyślają też nowe rozwiązania, dzięki którym auto będzie mogło wkrótce monitorować nasze podwórko lub garaż, dostarczy nam prąd, a nawet... zadba o zdrowie.
Troskliwe auto
Złośliwi twierdzą, że za kilka, najwyżej kilkanaście lat samochody będą wiedziały o nas więcej niż ZUS. Nad stosownymi technologiami już teraz pracują np. Mercedes i Philips. Celem ich badań jest opracowanie auta, które będzie w stanie monitorować nasze samopoczucie, poziom stresu, puls oraz inne parametry związane ze zdrowiem. Po co? Wiadomo – wypoczęty i zdrowy kierowca to mniejsze zagrożenie na drodze. W przyszłości jednak, bazując m.in. na danych ze smartwatcha, samochód nie ograniczy się jedynie do analizy stanu naszego zdrowia, ale w skrajnym przypadku może nawet stanowczo odradzić jazdę samochodem lub wręcz ją uniemożliwić. Wszystko dla naszego bezpieczeństwa.
Na tym jednak nie koniec. Rozwój samochodowej elektroniki zaczął bowiem zbiegać się z koncepcjami inteligentnego domu. Właściwie już teraz – wykorzystując odpowiednie aplikacje – można za pomocą samochodu sterować np. ogrzewaniem, oświetleniem czy domowym systemem alarmowym, nie wspominając już o tak banalnych kwestiach jak obsługa bramy garażowej. Wystarczy pokładowy system multimedialny, kompatybilny z Android Auto lub Apple CarPlay, czyli zgodnie współpracujący ze smartfonem. W nieodległej przyszłości te same funkcje będzie jednak można realizować bezpośrednio za pomocą samochodu, bez pośredników w postaci telefonu komórkowego. Nad systemem tego typu pracują np. Ford wraz z firmą Amazon. W tyle nie pozostają również Continental (wbrew pozorom zajmujący się nie tylko produkcją opon), Bosch, BMW, Samsung, Mercedes czy – oczywiście – Google.
Prąd z samochodu
Współpraca z systemami inteligentnego domu to jedynie wierzchołek góry lodowej, jeśli chodzi o nowości wprowadzane w samochodach. Znacznie poważniejszym obszarem zainteresowań dzisiejszych innowatorów są alternatywne sposoby napędu. Wiele się obecnie mówi o wprowadzeniu do sprzedaży relatywnie tanich (i mających odpowiednio duży zasięg) aut na prąd. Kłopot tkwi w pojemności baterii. Producenci nie potrafią stworzyć akumulatorów niewrażliwych na temperatury ani takich, które można by naładować równie szybko, jak tankuje się paliwo. Na przeszkodzie stoi... fizyka. Zwykłymi kablami nie da się po prostu „transportować” ogromnej ilości energii elektrycznej. To tak jakby chcieć napełnić wodą duży basen, używając do tego cienkiego węża.
Alternatywą dla samochodów z akumulatorami są te na ogniwa paliwowe, wykorzystujące do produkcji prądu wodór. Jest spora szansa, że ta technologia w końcu zacznie się szybciej rozwijać. Z dwóch powodów. Po pierwsze, jest już dostępny na rynku pierwszy wodorowy samochód produkowany seryjnie: Toyota Mirai. Trwają też testy innych pojazdów niemal wszystkich czołowych producentów – już wkrótce pojawią się propozycje m.in. Hondy i Hyundaia.
Po drugie, podczas tegorocznego Światowego Forum Ekonomicznego w Davos aż 13 koncernów powołało Komitet Promocji Wodoru, którego celem będzie upowszechnianie tego gazu jako paliwa. Członkowie komitetu zapowiedzieli przyspieszenie tempa inwestycji w rozwój i komercjalizację technologii związanych z wodorem i ogniwami paliwowymi. Początkowo mają to być sumy rzędu 1,5 mld euro rocznie. W deklaracje te można wierzyć, bo członkami komitetu są m.in. BMW, Daimler, Honda, Hyundai, Kawasaki, a także Total, Shell, Alstom czy Linde.
Stosowanie wodoru w roli paliwa sprawia, że auta na prąd mogą bez tankowania przejechać nawet 1000 km. Tyle że w Europie (na świecie zresztą też) brakuje obecnie odpowiednich stacji, w których można by uzupełnić zbiorniki. Wraz z upowszechnianiem się tej technologii będzie się to jednak zmieniać.
Kolejne zmiany, choć raczej ewolucyjne, szykują się też w świecie tradycyjnych silników spalinowych. Po aferach związanych z dieslami producenci będą powoli odchodzić od silników na olej napędowy w autach osobowych. Klienci w krajach Europy Zachodniej już rozpoczęli ten proces, kupując coraz mniej aut z silnikami diesla. Wolimy jednostki benzynowe oraz samochody hybrydowe z napędem spalinowo-elektrycznym.
W świecie jednostek benzynowych też sporo się dzieje. Konkretnie: właśnie odwraca się o 180 stopni dotychczasowy trend. Zamiast downsizingu mamy upsizing, czyli powrót do nieco większych pojemności skokowych. Powód? Okazało się, że żyłowanie małych silników źle wpływa i na realne zużycie paliwa, i na ich trwałość. Szkoda tylko, że to odkrycie odbyło się dzięki eksperymentom na milionach klientów.
Kierowca nie będzie potrzebny
Nowym i nośnym trendem w motoryzacji jest też bardzo szybki rozwój technologii, które za kilka lub kilkanaście lat doprowadzą do powstania prawdziwego samochodu autonomicznego, czyli poruszającego się po drogach bez udziału kierowcy. Nad rozwiązaniami w tym zakresie pracują już informatycy, specjaliści od robotyki, eksperci w dziedzinie elektroniki, a nawet neurolodzy i biolodzy. Udoskonalają kamery, radary i inne czujniki oraz głowią się nad coraz lepszym oprogramowaniem. A także usiłują rozstrzygnąć etyczne wątpliwości dotyczące np. sytuacji bez wyjścia: uderzyć w auto jadące z naprzeciwka czy w grupę pieszych? Na szczęście w realnym życiu takie sytuacje zdarzają się niezwykle rzadko.
Niektórzy powiedzą, że przecież takie auta już jeżdżą – w Europie, Ameryce czy Azji. Owszem, tyle że to na razie testy. Pytanie, kiedy będzie można taki samochód kupić u dilera, a następnie dać się zawieźć do kina lub do pracy w miejskim korku? Eksperci branży motoryzacyjnej twierdzą, że realny (czy jednak nie nazbyt optymistyczny) może być 2020 r.
Na razie musimy zadowolić się tym, co mamy (a nie jest tego mało). Samochody wzbogacane są o kolejne funkcje wspomagające kierowcę, który jednak – zgodnie z przepisami – wciąż musi czuwać nad tym, co się dzieje na pokładzie. Naturalną tendencją będzie pojawianie się w autach niższych klas systemów, które teraz są domeną luksusowych limuzyn. Przykładem może być choćby system automatycznego parkowania – coraz bardziej popularny nawet w autach miejskich.
Jego bardziej zaawansowaną wersją jest rozwiązanie, z jakiego można już korzystać, kupując m.in. odpowiednio wyposażonego Mercedesa klasy E lub BMW 7. Auta te potrafią zaparkować bez kierowcy, np. wjeżdżając w wąskie miejsce między dwoma innymi pojazdami albo do małego garażu. Wystarczy skorzystać z aplikacji na smartfona lub z „inteligentnego” kluczyka z ekranem i sterować całym procesem zdalnie. Inna rzecz, że oglądanie naszego samochodu samodzielnie wykonującego skomplikowane manewry może być zbyt stresujące.
Na tym jednak nie koniec, bo na pokładzie nowych modeli aut można mieć, rzecz jasna, wiele innych systemów, dzięki którym na drogach szybkiego ruchu już teraz dałoby się pewnie jechać, czytając książkę lub przeglądając wiadomości poczty elektronicznej. Na przykład nowy Mercedes klasy E nie tylko może samodzielnie utrzymywać właściwy pas ruchu i dostosowywać prędkość do innych pojazdów, ale też umie wyprzedzać. Kierowca musi tylko dać znać komputerowi, że zamierza wykonać manewr, korzystając z dźwigni kierunkowskazu. Samochód zajmie się wszystkim: sprawdzi, czy pas po lewej stronie jest pusty, skręci kierownicą i przyspieszy.
Jakie jeszcze ciekawe zmiany w motoryzacji przyniosą kolejne lata? Odpowiedzieć prosto na to pytanie oczywiście się nie da. Na pewno możemy spodziewać się... wielu niespodzianek. No bo kto jeszcze kilka lat temu pomyślałby, że prace nad, powiedzmy, autonomicznym samochodem będą dzisiaj tak zaawansowane.
Mobilne elektrownie
Ciekawą cechą pojazdów z ogniwami wodorowymi jest to, że mogą one służyć jako... mobilne elektrownie. Gdy z jakiegoś powodu w domu zabraknie prądu (poza dużymi miastami nie jest to wcale taka rzadka sytuacja), wystarczy do sieci elektrycznej podłączyć samochód i włączyć ogniwa paliwowe, by zasilanie wróciło. Przodują w tym przyzwyczajeni do klęsk żywiołowych Japończycy, którzy mają już odpowiednie rozwiązania. Takie mobilne generatory produkują Honda, Nissan, Toyota oraz niezwiązany z motoryzacją Panasonic.
Oczywiście podobną rolę może też pełnić naładowane „pod korek” elektryczne auto Tesli, ale wtedy prąd nie jest wytwarzany przez samochód, ale pobierany z wcześniej naładowanej baterii. W tym przypadku auto może służyć jako forma ubezpieczenia przed odłączeniem prądu albo pełnić funkcję stabilizującą sieć, np. ładujemy auto w nocy, gdy energia jest najtańsza, a wykorzystujemy jego akumulatory w dzień.
Co z nawigacją
Dzisiaj, gdy prawie wszyscy mają własne smartfony, a w nich np. doskonałe aplikacje Google’a, pokładowe systemy nawigacji w samochodach wydają się zbędne. Ich producenci nie rzucili jednak rękawicy. Czym chcą przyciągnąć? Między innymi łatwością obsługi, zoptymalizowanej tak, by jak najmniej odrywać wzrok od drogi, zastosowaniem dużych i dobrej klasy ekranów i w końcu dorzuceniem całego pakietu przydatnych funkcji związanych bezpośrednio z prowadzeniem auta.
Dla przykładu: w Audi możemy korzystać z map Google’a, i to włącznie z informacjami o zabytkach, zdjęciami satelitarnymi oraz – co najważniejsze – aktualizowaną na bieżąco sytuacją na drogach. Interfejs w Audi jest o wiele prostszy w obsłudze niż w smarfonowej aplikacji Google Maps. Poza tym można wyświetlać mapę w miejscu wskaźników, a wskazówki nawigacyjne na przedniej szybie – jak w wojskowym myśliwcu. Oczywiście tylko wtedy, gdy kupimy auto z odpowiednim wyposażeniem.
Podobne systemy oferują też inni producenci, jak BMW, Mercedes, Porsche czy Volvo. Aby zachęcić nas do korzystania z nich, dbają o dobrą integrację z innymi systemami samochodu. Dane z nawigacji mogą być np. użyte do sterowania... skrzynią biegów. Auto dobiera odpowiednie przełożenie zależnie od tego, czy zbliżamy się do zakrętu, czy też właśnie rozpoczyna się stromy podjazd. Wszystko to pod kątem bezpiecznej i oszczędnej jazdy. Samochodowa nawigacja może też sprawdzać stan zbiornika z paliwem i w odpowiednim momencie wyszukać pobliskie stacje benzynowe.
Więcej możesz przeczytać w 3/2017 (18) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.