Mamy mieszkaniowy boom
Grzegorz Kawecki, Marvipol, fot. Filip MillerCzy mamy już bańkę mieszkaniową?
Na pewno mamy mieszkaniowy boom. W historii rynku mieszkaniowego po 1989 r. nie było jeszcze takiej hossy jak obecnie. Przyznam, że nie nadążamy z zaspokojeniem popytu.
Ale czy to bańka?
Sformułowanie „bańka” brzmi negatywnie, oznacza coś sztucznie napompowanego, co prędzej czy później pęknie. Tymczasem, w moim przekonaniu, mieszkania nie stanieją. Wszystkie sprzedawane mieszkania są wykorzystywane albo na własne potrzeby, albo trafiają na wynajem. Wzrosty cen prawdopodobnie się uspokoją, może nawet nastąpią chwilowe spadki na rynku wtórnym. Jednak nie odwróci to głównego trendu. Dziś średnia cena mieszkania w Warszawie to 13 tys. zł/mkw., według prognoz analityków za półtora roku będzie to 16 tys. zł. Zostańmy więc przy określeniu „mieszkaniowy boom”.
To nie dotyczy jednak chyba całej Polski.
Oczywiście, trzeba zaznaczyć, że ten boom dotyczy głównie dużych miast. Teraz rozlewa się też na mniejsze, satelitarne miasta i osiedla podmiejskie, ale nadal jest związany przede wszystkim z dużymi miastami.
A jak na rynek nieruchomości wpłynęła pandemia?
Do lutego 2020 r. był on dosyć stabilny. Wybuch pandemii spowodował spore wyhamowanie, do lata zeszłego roku sprzedaż nieruchomości była dosyć słaba. Wielu wtedy powtarzało, że rynek się załamie i że ceny mieszkań zaczną spadać.
Tak się jednak nie stało.
Absolutnie nie. Ludzie się zorientowali, że w niepewnych czasach właśnie nieruchomości są dobrym sposobem na oszczędzanie i inwestowanie.
Jak dużą część mieszkań Polacy kupują dziś inwestycyjnie?
Wbrew pozorom to zdecydowana mniejszość sprzedaży. Poza dużymi miastami praktycznie 100 proc. jest kupowana na własne potrzeby. W największych miastach natomiast to ok. 25 proc., przy czym największą grupę stanowią ci, którzy kupują drugie, trzecie mieszkanie z myślą o dzieciach. W centrach miast zdarzają się oczywiście budynki gdzie i 70 proc. sprzedaje się inwestycyjnie. U nas ciągle silne jest tradycyjne przeświadczenie, że nie ma nic bardziej pewnego niż własność. Mit ojcowizny ciągle w nas żyje.
Nie wszędzie tak jest.
W Niemczech czy w Szwecji większość ludzi wynajmuje mieszkania. Polak chce być na swoim.
Wróćmy do Polski. Dlaczego ceny mieszkań w dużych miastach ciągle idą do góry?
W Warszawie buduje się ok. 25 tys. mieszkań rocznie. Naprawdę sporo, ale potrzeby są dużo większe, bo zasób mieszkaniowy jest niski. Nic dziwnego, że zaczyna brakować gruntu. To trochę tak, jakby w szwalni brakowało materiału. W tej sytuacji ceny mieszkań nie mogą spadać. Co ciekawe, na rynku nieruchomości w pandemii pojawiło się nowe zjawisko w postaci zagranicznych funduszy inwestycyjnych. Hurtowo kupują mieszkania, aby je potem wynajmować.
Kiedy i w jaki sposób fundusze pojawiły się w Polsce?
Przyszły z Zachodu, największą aktywność rozpoczęły mniej więcej jesienią 2020 r. Co ciekawe, weszły do nas przez południową granicę – z Węgier i Czech.
Dlaczego właśnie teraz do nas weszły?
Pewnie stwierdziły, że rynki, na których działały wcześniej, są jak roztwór nasycony – niewiele się da już tam ugrać. Polska jest dla nich ciągle atrakcyjna. Ale jest też drugi powód – w pandemii pojawiła się spora nadpłynność na rynkach finansowych. Mówiąc prościej – fundusze dysponują tanim pieniądzem.
Czy wejście do Polski funduszy inwestycyjnych, które czasami wykupują od firm deweloperskich całe osiedla z mieszkaniami przeznaczonymi na wynajem, zmieni mentalność Polaków? Może, podobnie jak na przykład w Berlinie,...
Artykuł dostępny tylko dla prenumeratorów
Masz już prenumeratę? Zaloguj się
Kup prenumeratę cyfrową, aby mieć dostęp
do wszystkich tekstów MyCompanyPolska.pl
Co otrzymasz w ramach prenumeraty cyfrowej?
- Nielimitowany dostęp do wszystkich treści serwisu MyCompanyPolska.pl
- Dostęp do treści miesięcznika My Company Polska
- Dostęp do cyfrowych wydań miesięcznika w aplikacji mobilnej (iOs, Android)
- Dostęp do archiwalnych treści My Company Polska
Więcej możesz przeczytać w 1/2022 (76) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.