Laptop czy desktop? Jaki komputer wybrać
fot. materiały prasowez miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 7/2020 (58)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
W czasach pandemii zdecydowanie wzrosła popularność wideokonferencji, a ogromny popyt na kamery internetowe wywindował ceny tych produktów do niebotycznych wartości. Nic dziwnego, że laptopy z wbudowanymi kamerami stały się towarem niezwykle pożądanym. Czas ten jednak minął, a pracować z domu, nawet w dzisiejszych czasach, można, używając zarówno laptopa, jak i tradycyjnego desktopa. Co więcej, jeśli mobilność nie jest ważna, tradycyjny komputer sprawdzi się lepiej – zwykle będzie tańszy oferując takie same osiągi, a przy tym... zdrowszy dla kręgosłupa. Wpatrywanie się w niewielki ekran laptopa, który położony jest poniżej linii wzroku powoduje bóle karku, szczególnie gdy taka praca to nasza codzienność. Argumenty na rzecz komputerów przenośnych i stacjonarnych można jednak mnożyć. Zobaczmy zatem, jakie są wady i zalety obu opcji.
Cena – miniaturyzacja kosztuje
Zaprojektowanie i wyprodukowanie dobrego laptopa i podzespołów przeznaczonych do przenośnego komputera to nie jest prosta sprawa. Takie elementy muszą być maksymalnie zminiaturyzowane, mają pobierać niewiele energii, wydzielać jak najmniej ciepła, a przy okazji zachować odpowiednio wysoką wydajność. To skomplikowane i oczywiście kosztowne. Nic zatem dziwnego, że laptop o wydajności zbliżonej do desktopa może być dwa razy droższy. Czasem ta różnica jest większa, i to nawet uwzględniając koszt zakupu monitora, jaki niezbędny jest w przypadku desktopa. Zresztą gdy regularnie pracujemy w biurze lub w domu, wykorzystując laptopa, i tak najczęściej dokupujemy do niego zewnętrzny monitor.
Tak naprawdę w przypadku desktopów już za ok. 2 tys. zł można skompletować całkiem przyzwoitą maszynę, a w przypadku laptopów nie jest to możliwe. Poza tym, budując komputer stacjonarny, mamy w praktyce nieograniczone możliwości konfiguracji, dobierając komponenty dokładnie według potrzeb: począwszy od ilości pamięci operacyjnej (RAM), a skończywszy na karcie graficznej. W przypadku laptopów jesteśmy jednak ograniczeni do konfiguracji, jakie proponuje producent. Owszem, czasem jest ich bardzo dużo, ale w praktyce mało który sklep sprzedaje wszystkie możliwe opcje. Takich urządzeń byłoby przecież zdecydowanie za wiele, by trzymać je wszystkie w magazynach. Krótko mówiąc, budując desktopa, mamy o wiele więcej możliwości konfiguracji i na pewno za te same pieniądze możemy mieć maszynę o wiele mocniejszą i lepiej dostosowaną do potrzeb niż w przypadku laptopa.
Mobilność, czyli laptopy górą
To dość oczywiste, że komputery tradycyjne są duże, ciężkie i na dodatek mają osobne monitor, klawiaturę, mysz, kamerkę internetową i wiele innych dodatków, które w danym przypadku są potrzebne, jak choćby tablet graficzny. Oczywiście nawet desktopy można przenosić z miejsca na miejsce, ale to uciążliwe i pozbawione sensu. To przecież maszyny, które są przeznaczone do pracy w jednym miejscu. Sama solidna, metalowa obudowa może ważyć dobre kilka kilogramów, a cała reszta podzespołów winduje wagę dużego desktopa nawet do kilkunastu kilogramów, nie wspominając nawet o monitorze.
Laptopy z kolei są od podstaw stworzone z myślą o mobilności. Te ultramobilne ważą około kilograma. Trzeba tylko pamiętać o jednym: im mniejszy i bardziej wydajny laptop, tym cena wyższa. W przypadku małych, lekkich i szybkich urządzeń, które na dodatek mogą długo pracować na baterii, mówimy o kosztach rzędu kilkunastu tysięcy złotych. To cena miniaturyzacji. Oczywiście nawet laptopy z 14-calowym ekranami, o masie rzędu 2–3 kg, są bardzo poręczne i nie ma problemu z wożeniem ich ze sobą w niewielkim plecaku. Takie urządzenia można mieć nawet za mniej niż 2 tys. zł, ale – o tym trzeba pamiętać – nie będą to maszyny ani solidnie wykonane, ani też szczególnie wydajne.
Wydajność, czyli serce komputera
W przypadku desktopów mamy ogromny wybór procesorów, szczególnie z dwóch firm: Intel i AMD. Można przebierać w nich jak w ulęgałkach, wybierając „chipy” przeznaczone dla komputerów domowych, dla tych profesjonalnych albo – bardzo drogie – dla serwerów. Istnieją też rozwiązania, które pozwalają zastosować dwa procesory, zwiększając tym samym wydajność maszyny. Są i bardziej skomplikowane, ale to już ogromne koszty i świat drogich serwerów dla profesjonalistów.
Warto przy tym pamiętać, że procesory dla komputerów stacjonarnych są większe, a przez to – zwykle – mniej awaryjne oraz wydzielające mniej ciepła. Poza tym to właśnie w desktopowych wersjach najpierw pojawiają się nowe wersje procesorów – bardziej wydajnych, bardziej oszczędnych i po prostu lepiej zaprojektowanych. Trzeba też pamiętać, że procesory w desktopach, nawet o bardzo podobnym oznaczeniu, w praktyce są zdecydowanie szybsze niż te z laptopów. I na dodatek tańsze. Krótko mówiąc, konfigurując desktopa, możemy zdecydowanie taniej kupować moc obliczeniową. Zwróćmy uwagę choćby na komputery przenośne do gier: może i mają one wydajność podobną jak mocne desktopy, ale ceny takich maszyn są bardzo wysokie.
Miejsce na dane, czyli gdzie umieścić twarde dyski
W przypadku laptopów liczy się każdy element, więc mało który przenośny komputer ma na pokładzie więcej niż jeden dysk. Zdarza się to jedynie w przypadku dużych urządzeń z ekranami o przekątnej 15,6 cala lub większymi. W praktyce to nie są już urządzenia przenośne, bo zużywają dużo energii i są dość ciężkie. Jeśli więc mowa o lekkim, mobilnym laptopie, to zwykle dysponuje on tylko dyskiem SSD – szybkim, o niewielkiej pojemności i relatywnie wysokiej cenie. Tanie laptopy mogą mieć dyski o pojemności 120 GB, która w praktyce okazuje się bardzo mała. Sam system Windows z kilkoma dodatkowymi aplikacjami może zajmować grubo ponad połowę tej przestrzeni. A co z innymi danymi? W średniej klasy modelach coraz częściej spotyka się dyski 250-gigabajtowe, a w tych najdroższych – o pojemności przeszło 500 GB.
To jednak i tak mniej niż w większości desktopów. W komputerach stacjonarnych nie ma problemów z miejscem, więc można spokojnie zdecydować się na szybki dysk SSD o pojemności rzędu 250 GB (na system operacyjny i najważniejsze aplikacje) i dodać do niego tradycyjne twarde dyski na dane i pozostałe oprogramowanie, np. coraz bardziej rozbudowane gry. Tradycyjne dyski magnetyczne są obecnie bardzo tanie i zakup dysku o pojemności rzędu 4 TB nie stanowi problemu. A to już ilość miejsca, jaka większości z nas starczy na długo.
Jest jeszcze jedna kwestia. W przypadku laptopów, gdy zastosowany dysk okaże się za mały, jedynym wyjściem może być wymiana całego nośnika – wraz z przeniesieniem wszystkich danych, łącznie z systemem operacyjnym. To uciążliwe, a ponadto nie jest to operacja, którą można przeprowadzić w przypadku każdego z laptopów. Jeśli to nie jest możliwe, pozostaje korzystanie z zewnętrznej pamięci masowej: w postaci dysku podłączanego przez gniazdo USB (najlepiej w szybkim standardzie od wersji 3.0 w górę) albo, w biurze lub domu, z sieciowego urządzenia, które ma na pokładzie dyski twarde (NAS).
Potrzeby rosną, czyli co da się zmienić
Wiadomo, że w przypadku desktopów sam montaż zajmuje trochę czasu i wymaga wiedzy, o ile oczywiście chcemy sami składać komputer z kupionych osobno podzespołów. Można kupić gotową maszynę, ale wtedy traci się jedną z zalet desktopów – swobodę doboru komponentów. Ponadto nawet gotowego desktopa trzeba jeszcze podłączyć, używając kilku kabelków: do klawiatury, monitora, myszy, prądu... Laptopy z kolei są kupowane w gotowej postaci i można korzystać z nich praktycznie od razu, a gdy bateria jest naładowania – bez żadnych dodatkowych kabli. Uruchomienie i pierwsze użycie laptopa jest zatem zdecydowanie prostsze niż w przypadku komputera stacjonarnego.
W tym miejscu warto jeszcze wspomnieć o możliwości poszerzenia możliwości komputera. W przypadku desktopa wystarczy podjąć decyzję, wybrać dany komponent i po prostu go wymienić. Może to być pamięć operacyjna (RAM), karta graficzna, dodatkowy dysk twardy czy choćby monitor o większej przekątnej lub lepszych parametrach. To proste i tanie. W przypadku laptopów zmiany konfiguracji mogą być w ogóle niemożliwe. Czasem, szczególnie w przypadku ultraprzenośnych laptopów, nawet dołożenie dodatkowej pamięci może być niemożliwe. A jeśli nawet nie jest niemożliwe, to może być trudne i wymagać zakupu konkretnych części danego producenta. Regułą jest zaś, że w laptopie nie zmienimy niczego oprócz pamięci RAM i dysku twardego.
I jeszcze jedno: w przypadku awarii jednego z komponentów w desktopie można go wymienić. To nie jest wysoki koszt, bo zwykle wystarczy kupić nową kartę graficzną czy też procesor i je wymienić. Albo skorzystać z gwarancji, która zwykle jest zdecydowanie dłuższa niż ustawowe dwa lata. A co z laptopem? Tu mamy problem: nie uniknie się naprawy w fachowym serwisie. Albo zakupu nowego sprzętu, bo najczęściej pogwarancyjna naprawa jest zbyt droga.
Wygoda obsługi, czyli wszystko wokół
Małe laptopy z ekranami poniżej 14 cali mają też niewielkie klawiatury. Pisanie na takich urządzeniach wymaga przyzwyczajenia, szczególnie gdy mowa o ultralekkich laptopach, np. z 12-calowym wyświetlaczem. W praktyce pisanie długich tekstów na takim komputerze jest bardzo uciążliwe. Jeśli więc jest to jedno z zadań, jakie przed nami stoi, to trzeba sięgnąć po laptopa z 14- lub 15-calowym ekranem. Wtedy klawiatura jest nieco bardziej poręczna, ale i tak daleko jej do porządnych klawiatur, które podłączamy do desktopów. Te ostatnie mają odpowiedni skok klawiszy, klawiaturę numeryczną (często przydatną), wyraźnie wyodrębnione klawisze funkcyjne, do sterowania kursorem etc. Takie pełnowymiarowe, dobrej jakości klawiatury są bez wątpienia najlepsze dla tych, którzy dużo piszą. Oczywiście tradycyjna mysz to także lepsze i bardziej ergonomiczne rozwiązanie niż touchpad z laptopa. Nawet najlepiej zaprojektowany.
Na dłuższą metę zdecydowanie lepszym rozwiązaniem jest też zewnętrzny ekran niż wyświetlacz laptopa. Wprawdzie przenośne komputery mogą mieć ekrany o przekątnej od 10 do nawet 17 cali, ale w przypadku tych ostatnich trudno mówić o mobilności. Te najmniejsze z kolei po prostu nie nadają się do pracy z tekstem czy grafiką. W dzisiejszych czasach za relatywnie nieduże pieniądze można kupić całkiem dobre monitory o przekątnej rzędu 24 cali lub nawet większej. Są one idealne do pracy z tekstami, arkuszami kalkulacyjnymi czy też grafiką i wideo. W przypadku desktopów to w zasadzie standard. Do laptopa, który w domu lub biurze w praktyce pełni funkcji komputera stacjonarnego, na pewno warto dokupić zwykły monitor i porządną klawiaturę. Unikniemy w ten sposób bólów karku i nadgarstków.
Rachunki za prąd – co jest bardziej oszczędne?
To oczywiste, że komputery stacjonarne zużywają o wiele więcej prądu niż laptopy, które w przypadku większości modeli zbudowano z myślą o tym, by jak najdłużej pracowały na baterii, bez potrzeby podłączania do prądu. Desktopy są podłączone do gniazdka 230 V, więc nie trzeba się przejmować tym, jak dużo prądu potrzebują poszczególne komponenty. Oczywiście w dzisiejszych czasach ważne jest, by były jak najbardziej ekologiczne, więc producenci podzespołów dbają o to, by nie tylko zwiększać wydajność, lecz także obniżać pobór energii. Mimo to desktopy i tak zużywają o wiele więcej prądu niż laptopy.
Poza tym laptopy nie są wrażliwe na przerwy w dostawie prądu, co poza dużymi aglomeracjami nie jest wcale rzadkim zjawiskiem. Bateria laptopa zwykle wystarczy na kilka godzin pracy, o ile oczywiście była w pełni naładowana w momencie, gdy zabrakło prądu w gniazdku. Żeby desktop pracował po odłączeniu prądu, trzeba zadbać o zasilacz awaryjny (UPS), a to dodatkowy koszt, i to spory.
Oczywiście w praktyce laptopy i desktopy mają swoje zastosowania i w wielu przypadkach to przenośny sprzęt będzie niezastąpiony (np. dla inżynierów pracujących w terenie, handlowców, osób prowadzących szkolenia), w innych z kolei bez solidnego desktopa się nie obejdzie (np. obróbka dużych materiałów wideo). Mimo mody na mobilność, stacjonarne komputery nie są pozbawione sensu. I sprawdzają się nawet w czasach, gdy tak wielu z nas jest zmuszonych przejść na pracę zdalną, a spotkania odbywamy zdalnie, z użyciem kamery i mikrofonu.
Więcej możesz przeczytać w 7/2020 (58) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.