Kiedy Wall Street kichnie

Piszę ten tekst wtedy, kiedy Rada Polityki Pieniężnej podniosła stopy procentowe. Wzrosły znowu o 75 pb., czyli do 6 proc. I znowu nie było ani słowa o innych metodach zwalczania inflacji. Innych niż podnoszenie stóp procentowych, które według np. profesora Marka Belki (i według mnie) nie ograniczą inflacji. Belka w wywiadzie dla Money.pl powiedział m.in., że „polityka oparta jedynie na podnoszeniu kosztu pieniądza doprowadzi do wykrwawienia się klasy średniej”. Ale to tyle na ten temat, bo w poprzednich tekstach wystarczająco się już nad Radą znęcałem.

Może tym razem kilka zdań o ropie. Twierdzę, że w końcu roku cena tego surowca może ruszyć gwałtownie na północ albo systematycznie do końca roku będzie się zwiększać. Jednym z czynników powodujących taki ruch cen jest embargo Unii Europejskiej na zakup ropy z Rosji. Właśnie z końcem maja UE postanowiła, że takie embargo z końcem tego roku nałoży.

UE podjęła taką decyzję w skrajnie niedobrym momencie. Oczywiście musimy się od surowców z Rosji odciąć (bo to groźna broń ekonomiczna), ale robienie tego wtedy, kiedy cały świat atakuje potężna inflacja jest – delikatnie mówiąc – nierozsądne. Szczególnie, że ta decyzja szkodząc UE, nie spowoduje tego, że wojna w Ukrainie skróci się nawet o jeden dzień.

Jeśli jednak czytelnik uważa, że nie mam racji, to sugeruję spojrzeć na tekst Adama Grzeszaka „Zimno a wojna. Czy...