"Rodzicu, poślij córkę na politechnikę - to idealny moment!" Wywiad z Jolantą Jakóbczyk
Branża budowlana jest dla każdego / Fot. materiały prasoweCzy jest pani za zmuszaniem dzieci do wyboru studiów?
Wręcz przeciwnie, to ich wybór i trzeba go uszanować. Ale kiedy 15-latek kompletnie nie ma pojęcia, co chce w życiu robić – a takich niezdecydowanych nastolatków mamy w Polsce 40 proc. – i przychodzi do tego ojca lub matki po poradę, to niech oni nie wyśmiewają córek, które myślą o budownictwie. A tak się niestety czasem jeszcze zdarza, o czym mówią mi nasze inżynierki.
No ale jednak tymi inżynierkami zostały.
Bo nie zabrakło im determinacji. W Polskim Związku Pracodawców Budownictwa zrobiliśmy gruntowne badanie młodzieży, które miało nam pokazać, co młodzi myślą o pracy w budowlance. I co się okazało? Że nie myślą zupełnie nic, bo jej nie znają. Kiedy już ją trochę poznają – bo tata, bo wujek, bo dziadek – to wiedzą jak jest atrakcyjna. I że bije na głowę IT, które dziś jest w głębokim kryzysie.
Zdezaktualizowało się „rzuć wszystko w cholerę i zostań programistą”?
Rynek się nasycił, AI wprowadziło niepokój, branża drży w posadach. Wymiotło szczególnie juniorów, stawki poszły w dół. Branża IT jednak jest dobrym przykładem, która już lata temu odrobiła zadanie, zaczęła przyciągać także kobiety – mamy serię inicjatyw, campów, mentoringów specjalnie dla nich. Kompetencje naprawdę nie mają płci. Jedynymi ograniczeniami są stereotypy i ograniczenia kulturowe, które cały czas mamy. Kobiety płacą za to ogromną cenę, bo jest ich mniej w tych najlepiej opłacanych branżach. Na przykład takiej jak budownictwo, które za chwilę wrzuci piąty bieg.
Dlaczego?
Mamy do wydania ogromne środki z KPO na infrastrukturę, a infrastruktura to my, branża budowlana. Czeka nas gwałtowny rozwój zielonej energetyki – będziemy gonić Europę sprintem, a nie truchtem, bo zmotywowała nas do tego wojna w Ukrainie. „Powódź tysiąclecia” taką jak w 1997 r. będziemy mieć za chwilę co kilka lat, więc musimy mieć porządną infrastrukturę hydrotechniczną – to masa roboty dla inżynierów. Do tego dochodzi ogromny rynek prefabrykacji w Europie, potrzeby termomodernizacyjne na dużą skalę, ponieważ uzyskanie odpowiedniej efektywności energetycznej budynków będzie obowiązkiem unijnym. Na to wszystko potrzeba ludzi. U największych wykonawców już są problemy z fachowcami, szacuje się, że w 2030 r. zabraknie nawet ćwierć miliona pracowników. Czeka nas paraliż inwestycyjny.
Jak dziś wygląda sytuacja?
Według Eurostatu kobiety w zawodach związanych z budownictwem stanowią zaledwie 15 proc., w Skandynawii to nawet 40 proc. Na kierunkach budowlanych na polskich uczelniach technicznych w 2023 roku tylko około 17 proc. studentów stanowiły kobiety, lekko lepiej wygląda ten wskaźnik wśród absolwentów, co potwierdza determinację – jak już kobieta chce być inżynierem, to dopnie swego.
W jakich rolach sprawdzają się kobiety na budowie?
W absolutnie każdej, w której sprawdzić się może mężczyzna. Czasami w komentarzach pod naszymi postami czy TikTokami widuję coś w stylu „feminizm kończy się gdy trzeba wnieść cegły na 10 piętro”. Abstrahując od tego, że w nowoczesnych firmach mamy od tego sprzęt, to wydaje mi się, że Weronika Zielińska-Stubińska, mistrzyni Europejska w podnoszeniu ciężarów, dałaby sobie z tym radę, a przez przypadek ktoś mógłby ją utrącić już na etapie rekrutacji. Natomiast ja reprezentuję generalnego wykonawcę, czyli głównie nadzór budowy. To jest praca project managera – jak w agencji eventowej czy software housie. Trzeba trzymać się planu, budżetu, rozdysponować i pilotować zadania. Pracować z klientem, rozwiązywać problemy, zarządzać zespołem i dostawcami.
Czy kobiece cechy przydają się w pracy zespołowej?
Nie dzielę na cechy kobiece i męskie. Mogę podzielić na cechy „świata dawnych wartości”, czyli wojskowej musztry, która po pandemii już chyba tylko w tym wojsku się uchowała. Dziś jakby ktoś powiedział do inżynierki „ej młoda, skocz mi zrobić kawę”, to ta by pewnie albo go wyśmiała i powiedziała „sam sobie zrób, mi też możesz” albo zgłosiła do działu compliance i wdrożylibyśmy odpowiednie procedury. Staliśmy się w ciągu ostatniej dekady nowoczesną korporacją, mamy karty Multisport, rejestry korzyści, firmowe rajdy rowerowe i inicjatywy prośrodowiskowe. Mamy fundacje i pomoc psychologiczną. To jest przyjazne miejsce pracy także dla kobiet.
Organizujecie akcję „Młode Majsterki” w Centrum Nauki Kopernik.
Tak, w październikowe soboty. W tym roku odbyła się trzecia edycja – mamy na półce za poprzednie już m.in. dwa Złote Spinacze pod banderą Polskiego Związku Public Relations, mamy Innowatora ESG od Polskiego Stowarzyszenia ESG. Tym razem dziewczyny, nieco starsze, bo w wieku 12-15 lat, zagłębiają się w świat OZE, dowiadując się jak tworzy się zieloną energię, a dokładniej jak pozyskuje się ją z wiatru. Scenariusz opracował team z Centrum Nauki Kopernik – pojechali z nami na farmę, przejrzeli kąty, popytali i stworzyli pasjonujące zajęcia. Sama byłam z córką na takich warsztatach testowych, było to rewelacyjne doświadczenie.
Skąd taki pomysł, by skupić się na OZE?
Bo to dziś najbardziej perspektywiczna specjalizacja w naszej branży. Jakiś czas temu koleżanka z teamu mi powiedziała, że prowadziła rekrutację na serwisanta farm wiatrowych. Świetna pensja, samochód służbowy, dodatki i benefity i… zero zgłoszeń. Nasze ONDE na szczęście staje się „love brandem” i spija śmietankę lidera – wybudowali co trzeci wiatrak w tym kraju, więc jeszcze sobie jakoś radzą. Ale perspektywy dla branży są trudne, wakatów będzie mnóstwo, specjalistów coraz mniej. Kobiety zamiast osiadać w back office powinny wyjść na pierwszy front, czyli na realizację i śmiało zawalczyć o posady project managerek farm wiatrowych. To jest przyszłość. Kobiet i branży.