Zielone Strony Biznesu. Dobre wiatry dla Bałtyku

Wiatraki morskie
Wiatraki morskie to przyszłość energetyki? Fot. Shutterstock
Ze względu na doskonałe warunki rozwoju morskich farm wiatrowych Bałtyk stał się dziś miejscem rywalizacji największych światowych firm energetycznych. Najważniejsze polskie koncerny chcą wziąć w tej batalii udział. Jest się o co bić, tym bardziej że wojna w Ukrainie może dodatkowo przyspieszyć ekspansję morskiej energetyki w naszej części świata.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 5/2022 (80)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Licząca niespełna 2 tys. mieszkańców senna osada Vindeby na duńskiej wyspie Lolland na pierwszy rzut oka nie wyróżnia się na tle okolicy. Kryte strzechą tradycyjne domy, równo przycięte żywopłoty i szwendające się między nimi, hodowane przez miejscowych chłopów króliki nie zdradzają, że mamy do czynienia z miejscem ważnym dla historii świata. A jednak! Trzydzieści lat temu powstała tu pierwsza na świecie morska farma wiatrowa. – Nie było wyjścia, musieliśmy wyruszyć w morze. Na lądzie prawie nie mieliśmy już miejsca na nowe turbiny – mówił dziennikarzom Ken Egebaeck, jeden ze współtwórców tego pionierskiego projektu. 

Z tym brakiem miejsca, prawdę mówiąc, trochę przesadził. Po prostu Duńczycy coraz częściej skarżyli się na hałas sąsiadujących z ich domami wiatraków, w wyniku czego w okolicy spadały ceny ziemi. Tymczasem ich kraj od lat był pionierem  nowoczesnej energetyki wiatrowej, po kryzysie naftowym w 1973 r. zainwestował bowiem w rozwój tej dziedziny gospodarki ogromne pieniądze. Prace badawczo-rozwojowe umożliwiły w 1991 r. przeniesienie turbin na morze.

Elektrownia z powodzeniem funkcjonowała przez ćwierć wieku – zdemontowano ją w 2016 r., gdy na Morzu Północnym działały już tysiące wiatraków. Zdemontowana turbina z Vindeby do dziś jest jednak z dumą prezentowana w Duńskim Muzeum Energii w Bjerringbro.

Czas na Bałtyk

Dla morskich farm energetycznych nie od początku wiały pomyślne wiatry. Jeszcze w  2010 r. amerykańska agencja rządowa US Energy Information w oficjalnym raporcie twierdziła, że reprezentują one „najdroższą technologię wytwarzania energii stosowaną na dużą skalę”. Specjaliści ostrzegali, że inwestycje w farmy mogą się okazać kosztownym eksperymentem. Tymczasem postęp techniczny sprawił, że ceny tak wyprodukowanej energii błyskawicznie zaczęły spadać. Już w 2016 r. koszt wyprodukowania jednej megawatogodziny w morskiej elektrowni spadł poniżej poziomu przewidywanego na 2050 r. 

Dziś morska energetyka wiatrowa błyskawicznie zyskuje na znaczeniu. W ocenie Komisji Europejskiej będzie ona kluczowym elementem miksu energetycznego Unii. Szacuje się, że w 2050 r. zaspokoi nawet 30 proc. popytu na energię elektryczną na naszym kontynencie. 

Obecnie moc morskiej energetyki wiatrowej w Europie wynosi około 26 GW. Aż 77 proc. tej wartości przypada jednak na obiekty położone na Morzu Północnym. Bałtyk to zaledwie 10 proc. Funkcjonujące na nim elektrownie wiatrowe mają moc ok. 2,8 GW. Jednak potencjał energetyczny naszego morza oceniany jest kilkadziesiąt razy wyżej. Według szacunków Komisji Europejskiej do 2050  r. farmy na Bałtyku będą mogły wytwarzać aż 93 GW energii rocznie. Z kolei Stowarzyszenie Wind Europe potencjał naszego morza wycenia na 83 GW. Jakkolwiek więc liczyć, możliwości rozwoju tej dziedziny gospodarki są gigantyczne. Najbardziej atrakcyjne lokalizacje znajdują się w południowej części Bałtyku. Tej, która w sezonie zimowym nie zamarza i jest blisko głównych ośrodków popytu na energię elektryczną. To dla Polski dobra wiadomość, bo na nasze wody przypada nawet 30 proc. potencjału całego akwenu.

Więcej wiatru, mniej węgla

Polskie koncerny energetyczne najwyraźniej poczuły wiatr w żaglach i chcą inwestować w rozwój morskiej energetyki wiatrowej. Wnioski o przyznanie nowych koncesji na budowę farm złożyła ostatnio Grupa ORLEN. Z kolei Polska Grupa Energetyczna pod koniec ubiegłego roku podpisała ze spółkami Tauron i Enea warunkowe umowy sprzedaży udziałów w czterech spółkach projektowych, których zadaniem będzie pozyskanie pozwoleń lokalizacyjnych na budowę farm offshore w Polskiej Wyłącznej Strefie Ekonomicznej na Morzu Bałtyckim. Plany krajowych spółek mają błogosławieństwo polskiego rządu.  – Cieszę się, że spółki z udziałem Skarbu Państwa potrafią ze sobą współpracować przy tak ważnym projekcie jak budowa morskich farm wiatrowych na Bałtyku – ocenia Jacek Sasin, minister aktywów państwowych. – Powodzenie transformacji energetycznej bez tych działań mogłoby stanąć pod znakiem zapytania. Morski wiatr napędzi polską energetykę zeroemisyjną – podkreśla. 

Opublikowana jesienią 2020 r. strategia PGE zakłada długofalowy rozwój Grupy w dziedzinie energetyki morskiej – w 2040 r. ma osiągnąć ona poziom co najmniej 6,5 GW. To plany bardzo ambitne, ponieważ według rządowych założeń wszystkie morskie farmy wiatrowe w polskiej strefie Bałtyku będą w tym czasie miały moc od 8 do 11 GW. Realizacja założeń PGE będzie więc uzależniona m.in. od dostępności kolejnych obszarów lokalizacyjnych i pozyskania wymaganych pozwoleń. I właśnie temu ma m.in. służyć podpisanie umowy z Tauronem i Eneą. – Wspólnie będziemy się ubiegać o stosowne pozwolenia i w kolejnych krokach rozwijać projekty na Morzu Bałtyckim. Pozyskanie kolejnych lokalizacji na Bałtyku i wspólny rozwój morskiej energetyki wiatrowej przyspieszy tempo transformacji energetycznej Polski – uważa Wojciech Dąbrowski, prezes PGE.

Dla Tauronu inwestowanie w ten sektor energetyki ma kluczowe znaczenie dla osiągnięcia wyznaczonych celów związanych z zieloną transformacją. Bez farm wiatrowych na Morzu Bałtyckim zastąpienie źródeł węglowych będzie praktycznie niemożliwe. Z kolei dla Grupy Enea, która w zakresie produkcji energii elektrycznej jest obecnie wiceliderem polskiego rynku, bałtyckie inwestycje to szanse na poprawę pozycji na rynku źródeł energii odnawialnej. – Morze daje nam ogromne możliwości rozwoju energetyki wiatrowej. Współpracując, możemy lepiej wykorzystać ten potencjał – przekonują przedstawiciele spółki.

Wygląda na to, że polski projekt morskich farm wiatrowych może więc ruszyć pełną parą. Zresztą nasze spółki nie muszą się bynajmniej ograniczać do inwestycji w naszej strefie ekonomicznej. Dlatego już dziś rozważają inwestycje na sąsiednich wodach. Przykładem jest Litwa, która do 2030 r. planuje wybudowanie farmy wiatrowej zaspokajającej aż jedną czwartą potrzeb energetycznych tego państwa. Wartość inwestycji szacowana jest na 1,5 mld euro.

Jak robią to inni

Podczas gdy polskie firmy zdobywają pierwsze doświadczenia w budowaniu morskich farm wiatrowych, na świecie ta dziedzina energetyki rozwija się od dawna. Prym wiodą kraje, które wcześniej umiały pozyskiwać energię z wiatru na lądzie. Pojedynek bywa zacięty – w 2008 r. Wielka Brytania wyprzedziła w dziedzinie energetyki wiatrowej Danię, która przez lata była w tej dziedzinie światowym liderem. Obecnie Brytyjczycy z lądowych i morskich elektrowni wiatrowych zaspokajają już ponad 20 proc. zapotrzebowania na energię elektryczną. Więcej niż z elektrowni jądrowych! Także w Niemczech rząd intensywnie wspiera rozwój morskiej energetyki wiatrowej. Elektrownia Arkona położona na niemieckiej części Bałtyku na północny wschód od Rugii zajmuje gigantyczny obszar 39 km kw. 

W skali globalnej zdecydowanym liderem są Chiny. Według danych tamtejszej Krajowej Administracji Energii państwo to eksploatuje farmy wiatrowe o mocy 26 GW. To prawie połowa morskiej energii wiatrowej na świecie! 

Efekt Grimsby

Wielką zaletą morskich elektrowni jest to, że dzięki znacznemu oddaleniu od skupisk ludzkich nie szpecą krajobrazu i nie są uciążliwe dla mieszkańców – co odróżnia ten rodzaj elektrowni od ich lądowych odpowiedników. Dodatkowo występujące w rejonach przybrzeżnych i morskich ogromne zasoby energetyczne wiatru sprawiają, że rozwój tej gałęzi energetyki wydaje się niezagrożony.

Nie znaczy to, że morskie farmy wiatrowe nie wpływają na życie przybrzeżnych miejscowości. Niemal zawsze inwestycje w tej dziedzinie sprzyjają tworzeniu miejsc pracy i napędzają lokalny rozwój. Przykładem jest brytyjskie miasto Grimsby, które w latach 50. ubiegłego wieku uznawane było za największy rybacki port na świecie. Niestety drastyczny spadek znaczenia rybołówstwa oznaczał całkowitą degradację miasta. Dwadzieścia lat temu przypominało ono postindustrialne, upadające miejscowości, w których nie ma perspektyw, a młodzi myślą tylko o tym, żeby z nich wyjechać. Według statystyk rządowych osiedle East Marsh stało się jedną z dwóch najuboższych dzielnic w kraju. 

Ratunkiem dla mieszkańców okazała się bliskość największego skupiska morskich farm wiatrowych w Europie, jakie tu powstało na początku XXI w. Wraz z wiatrakami pojawiły się nowe miejsca pracy, głównie przy konserwacji położonych na wodzie turbin. Nowego fachu mieszkańcy nauczyli się bardzo szybko, bo jako dawni rybacy doskonale znali morze i umieli się na nim poruszać. Co ciekawe, rewitalizacja miasta zmieniła mentalność mieszkańców. Postawili oni na ochronę środowiska i promocję odnawialnych źródeł energii, także tych niezwiązanych z wiatrem. Dziś Grimsby nazywane jest ekologiczną stolicą Anglii i znów tętni życiem.

Szansa dla polskich portów

Czy „efekt Grimsby” ma szansę stać się udziałem także polskich miast? Zgodnie z planami rządu morska energetyka wiatrowa ma być jednym z filarów naszej energetycznej transformacji. Zdaniem ekspertów budowę morskich elektrowni wiatrowych w dłuższej perspektywie przyspieszy także wojna w Ukrainie. Morskie farmy mogą się bowiem stać odpowiedzią na konieczność odchodzenia od rosyjskich surowców i rozwoju innych źródeł energii. 

Jeśli ten scenariusz się spełni, pociągnie za sobą znaczne inwestycje. Zyska na tym nasz przemysł stalowy i stoczniowy, ponieważ inwestycje na morzu będą wymagały stworzenia floty specjalistycznych jednostek morskich, m.in. statków do instalacji. Rozwojowy impuls dostaną też polskie porty, które staną się zapleczem do budowy i serwisowania turbin. Według ekspertów korzyści mają szansę odnieść zarówno duże miasta, takie jak Gdynia i Gdańsk, jak i mniejsze miejscowości, m.in. Ustka, Darłowo, Kołobrzeg, Władysławowo i Łeba. 

Według wyliczeń firmy konsultingowej McKinsey cały sektor związany farmami wiatrowymi może do 2030 r. zwiększyć polskie PKB o 60 mld zł, przyczynić się do powstania 77 tys. nowych miejsc pracy oraz zasilić budżet państwa i samorządów kwotą 15 mld zł. Niewątpliwie jest więc o co walczyć!C

---------------------------------------------

Energia z wiatru w liczbach 

1,2 mld t – tyle dwutlenku węgla musiałyby wyemitować tradycyjne elektrownie węglowe, żeby zastąpić roczną produkcję wszystkich instalacji wiatrowych świata. To tyle, ile wynosi roczna emisja dwutlenku węgla w całej Ameryce Południowej!

21,1 GW – o tyle w 2021 r. zwiększyły swoją całkowitą moc morskie farmy wiatrowe na świecie. To wynik aż trzykrotnie lepszy niż ten osiągnięty w 2020 r. 

80 proc. – za taką częścią nowych morskich instalacji wiatrowych, które w 2021 r. powstały na świecie, stoją Chiny. Całkowita moc farm należących do tego państwa wynosi już 27,7 GW

 

Źródło: Raport za rok 2021 Global Wind Energy Council, największej światowej organizacji zajmującej się zagadnieniami energii wiatrowej

My Company Polska wydanie 5/2022 (80)

Więcej możesz przeczytać w 5/2022 (80) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ