Zielona fala płynie przez Polskę
Zielone inwestycjez miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 9/2023 (96)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
Z jednej strony napaść Rosji na Ukrainę, z drugiej presja Unii Europejskiej realizującej ambitną politykę klimatyczną. Te dwa czynniki w największym stopniu powodują, że polską gospodarkę zalewa zielona fala. Oznacza ona istotną zmianę miksu energetycznego Polski, która będzie musiała nastąpić w najbliższych latach, choć przez jakiś czas węgiel pozostanie paliwem, które nam zapewni bezpieczeństwo energetyczne. Potem jednak jego rolę przejmą małe i wielkie elektrownie jądrowe, a także stabilne odnawialne źródła energii.
Obecnie aż 70 proc. produkcji energii bazuje na węglu. Dlatego zmiany obejmą nie tylko energetykę, ale też np. transport, muszą być radykalne, a nakłady finansowe poniesione na transformację – wysokie. Według szacunków Polskiego Funduszu Rozwoju wyniosą one od 1,2 do 1,4 bln zł. Ale nie ma dla tych procesów alternatywy, bo w przeciwnym wypadku polską gospodarkę czeka marginalizacja. Dobra wiadomość jest taka, że znaczna część wydatków na zieloną rewolucję może zostać sfinansowana ze środków unijnych.
Ropa i gaz – już bez Rosji
Dla Polski 2023 r., nieco symbolicznie, staje się pierwszym pełnym rokiem bez importu gazu z Rosji. Udało się go zastąpić gazem skroplonym pochodzącym z długoterminowych kontraktów z amerykańskim dostawcami oraz dostawami z gazociągu Baltic Pipe. Niewątpliwie głównym graczem jest tu ORLEN, który po przejęciu Lotosu i PGNiG stał się liderem w poszukiwaniu i wydobyciu ropy i gazu w naszym regionie Europy.
Na przełomie czerwca i lipca do Świnoujścia dotarł statek z ładunkiem skroplonego gazu ziemnego. Jednostka o nazwie „Grażyna Gęsicka” przetransportowała do Polski około 65 tys. t LNG z amerykańskiego terminala Freeport. Gazowiec „Gęsicka’’ jest drugą jednostką we flocie Grupy ORLEN. Pierwszy, o imieniu „Lech Kaczyński”, działa już od lutego. Gazowce wyposażono w rozwiązania ograniczające wpływ pracy statku na środowisko naturalne, m.in. zintegrowane zarządzanie poborem energii elektrycznej. W długoterminowej strategii Grupy ORLEN przyjęto, że do 2030 r. na zielone inwestycje przeznaczone zostanie aż 120 mld zł. Na badania i rozwój grupa zamierza wydać aż 3 mld zł. Co więcej – koncern powołał do życia Fundusz ORLEN VC, którego zadaniem jest m.in. wsparcie startupów rozwijających projekty działające na rzecz transformacji energetycznej. ORLEN ma ambicję, by stanąć na czele zielonej transformacji energetycznej i stać się motorem napędowym zmian w całym sektorze.
Farmy wiatrowe – możemy być potęgą
W polskim miksie energetycznym wiatr stanowi już trzecią siłę - po elektrowniach konwencjonalnych i fotowoltaice. W ciągu ostatniego roku moc zainstalowanych farm wiatrowych wzrosła prawie o 20 proc. W tej dziedzinie wiele – oczywiście - zależy od warunków atmosferycznych, które mogą się znacznie zmieniać nawet w ciągu jednej doby. Polski rekord wszech czasów padł 20 lutego o godz. 22.00. Farmy wiatrowe pracowały wtedy z pełną mocą i wyprodukowały aż 7832,8 MWh energii elektrycznej.
A mogłoby być jeszcze lepiej. Owszem, w marcu tego roku weszła w życie długo oczekiwana ustawa odblokowująca budowę wiatraków naziemnych. Nowelizacja zliberalizowała polski rynek onshore. Wcześniejsze przepisy ustawy o elektrowniach wiatrowych przewidywały „zasadę 10H”. Polegała na tym, że odległość wiatraka od zabudowań musiała przewyższać 10-krotność jego wysokości. Właściwie uniemożliwiało to inwestycję w lądowe farmy wiatrowe. Wiosną posłowie obniżyli ten wymóg do 700 m.
Niedawno – w czasie Energy Transition Congress poświęconemu m.in. tempu transformacji energetycznej w Polsce - reprezentanci firm prywatnych zgłaszali dalszą liberalizację przepisów, która ułatwiłaby i przyspieszyła inwestycje.
Na szczęście rząd jest bardziej otwarty na rozwój morskich farm energetycznych. W ciągu dekady, jak twierdzi Ministerstwo Klimatu i Środowiska, Polska stanie się europejską potęgą w morskiej energetyce wiatrowej. To ważne, bo offshore wind zyskuje na znaczeniu w całej Unii Europejskiej. Komisja Europejska chce, by w 2050 r. ten sektor zaspokajał nawet jedną trzecią popytu na energię elektryczną na kontynencie.
Inwestycje w morską energetykę wiatrową stanowią jeden z głównych kierunków rozwoju nowoczesnej energetyki w Grupie ORLEN. Ogłoszone przez Ministerstwo Infrastruktury wyniki II fazy procesu koncesyjnego pozwolą zwiększyć moc wszystkich morskich farm wiatrowych Grupy ORLEN o ok. 5,2 GW.
Kluczowym oraz najbardziej zaawansowanym projektem na polskich wodach morskich jest Baltic Power realizowany przez ORLEN i Northland Power. 76 turbin wiatrowych, zlokalizowanych na wysokości Choczewa i Łeby oraz oddalonych ok. 23 km na północ od linii brzegowej ma zacząć działać już w 2026 r.
Według wyliczeń firmy konsultingowej McKinsey, cały sektor związany z farmami wiatrowymi może do 2030 r. zwiększyć polskie PKB o 60 mld zł, przyczynić się do powstania 77 tys. nowych miejsc pracy i zasilić budżet państwa oraz samorządów kwotą 15 mld zł. Gra jest więc warta świeczki.
Energia atomowa – wreszcie przełom
W połowie lipca Ministerstwo Klimatu i Środowiska wydało przełomową decyzję w sprawie polskiej elektrowni atomowej. Jest to odpowiedź na wniosek spółki Polskie Energie Jądrowe i potwierdza, że inwestycja w pierwszą elektrownię atomową w Polsce jest zgodna z interesem publicznym. Tym samym PEJ dostały zielone światło do dalszych działań, m.in. uzyskania pozwolenia na budowę.
Z formalnego punktu widzenia energia atomowa nie jest uznawana za odnawialną. Jednak – w opinii większości specjalistów - OZE nie wystarczą, by pokryć całkowite zapotrzebowanie Polski na czystą energię, dlatego inwestycje w tę branżę są konieczne.
To, że Polska stawia także na atom, wpisuje się w politykę Unii Europejskiej. Przez lata energia atomowa była w UE na cenzurowanym. Jednak w obliczu wojny w Ukrainie znów uznano, że może ona zapewnić Europie bezpieczeństwo i niezależność. Energię jądrową włączono też do unijnej taksonomii. To wielka szansa dla Polski, która swój miks energetyczny ciągle opiera na węglu, co – mówiąc delikatnie - nie ułatwia nam osiągnięcia neutralności klimatycznej. Dlatego od atomu nie ma ucieczki. Do 2050 r. aż jedna piąta udziału w miksie energetycznym Polski ma stanowić właśnie energetyka jądrowa.
Biogazownie – szansa dla rolnictwa
W lipcu nastąpił także przełom, jeśli chodzi o przyszły rozwój biogazowni. Dzięki podpisanej przez prezydenta ustawie gospodarstwa rolne, a także branża przetwórcza zyskują nowe ułatwienia przy budowaniu mniejszych biogazowni rolniczych. Według rządu przyjęte przepisy zwiększą liczbę stabilnych, sterowalnych i odpornych na zmienne uwarunkowania meteorologiczne i czynniki zewnętrzne instalacji odnawialnych źródeł energii w polskim miksie energetycznym. Przyjmuje się bowiem, że biogazownie rolnicze mogą produkować energię nawet przez 90 proc. czasu. Tymczasem inne instalacje OZE od 10 do 30 proc.
Ustawa zakłada ułatwienia w procesie inwestycyjnym biogazowni rolniczych. - To będzie przełom i początek boomu na biogazownie – tak projektowane zmiany w prawie zachwalali przedstawiciele Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
To o tyle ważne, że biogazownie – delikatnie rzecz ujmując – dotąd nie zawojowały polskiego rynku energetycznego. Tymczasem Polska ma ogromny potencjał rozwoju tego segmentu. Możliwości rocznej produkcji rodzimego biogazu szacowane są na kilkanaście miliardów metrów sześciennych. To wielkość porównywalna z możliwościami Niemiec. Tymczasem u naszych zachodnich sąsiadów działa już ok. 10 tys. biogazowni, a w Polsce zaledwie kilkaset.
Fotowoltaika – ciągle na fali
Mimo zapowiedzi pesymistów, którzy jeszcze jakiś czas temu wieszczyli kryzys polskiej fotowoltaiki, sytuacja w tej branży jest stabilna. Jest to zresztą odzwierciedleniem ogólnoeuropejskiego trendu. W 2023 r.
w krajach Unii nastąpił gwałtowny wzrost wykorzystania energii słonecznej. Efekt? Większość państw z wyprzedzeniem osiągnie swoje cele w zakresie energii odnawialnej. Z zestawienia opublikowanego w połowie sierpnia przez SolarPower Europe wynika, że cel swój zrealizowały już Polska, Estonia, Irlandia i Łotwa. Kolejne zrobią to wkrótce.
Resort klimatu zdementował pojawiające się latem doniesienia mediów, że polski rząd planuje wprowadzenie obowiązku rejestracji mikroinstalacji prosumenckich oraz objęcia ich opłatą ekologiczną. „Nie są prowadzone żadne prace w tym zakresie” – podkreślono w specjalnie wydanym komunikacie. To istotne, bo obecnie dostęp do energii ze słońca ma już w naszym kraju prawie 1,3 mln prosumentów.
Co więcej resort zapowiedział, że planuje wprowadzenie przepisów wspierających dalszy rozwój fotowoltaiki. Zwiększony zostanie limit (z 50 do 150 kW) mocy instalacji, dla której wymagane jest pozwolenie na budowę. Zdaniem ministerstwa zwiększy to wachlarz możliwości w zakresie wytwarzania energii na budynkach wielorodzinnych, w tym na blokach spółdzielczych czy należących do wspólnot mieszkaniowych.
Ten rynek przyciąga też największych. Wchodząca w skład Grupy ORLEN Energa Wytwarzanie podpisała z firmą Greenvolt przedwstępną umowę na zakup dwóch
projektów OZE w Wielkopolsce. Jeden z nich to hybrydowy projekt Sompolno, łączący turbiny wiatrowe o mocy 26 MW i instalację fotowoltaiczną o mocy 10 MW. Dzięki tym dwóm zakupom jednym ruchem koncern dołoży 59 MW mocy OZE w grupie. Do końca 2030 roku ma być ich 9 GW.
Zielony transport
Ale zielona fala, jaka ogarnia Polskę, to nie tylko energetyka, ale także transport. W najbliższych latach czeka nas prawdziwa elektromobilna rewolucja – i to nie tylko dotycząca pojazdów osobowych, ale tych ciężarowych również. Elektromobilność to obecnie kluczowy trend na rynku. Regulacje prawne wynikające z pakietu Fit for 55 wprowadzają obowiązek przejścia transportu drogowego na elektromobilność i/lub paliwa alternatywne. Dodatkowe wymagania wynikają z Zielonego Ładu.
Co i kiedy nas czeka? Jakie są szanse, a jakie zagrożenia wynikające z transportowej transformacji dla polskich firm działających w tym sektorze? Czy z transportowego giganta, którym teraz jesteśmy na rynku unijnym, nie zostaniemy europejskim kopciuszkiem, który przegapił swoją szansę?
Już od 2035 r. w Unii Europejskiej nie będzie możliwa rejestracja nowego samochodu osobowego z silnikiem na benzynę czy ropę. Ale osobówki to zaledwie początek wielkiej transformacji. W kolejce czekają samochody ciężarowe, które odpowiadają za ponad 20 proc. emisji gazów cieplarnianych z całego transportu drogowego. O ogromnej skali tych emisji świadczy ledwie 2-procentowy udział tych samochodów w ogólnej liczbie pojazdów w UE.
Warto zdawać sobie sprawę z faktu, że Polska jest prawdziwą potęgą na mapie europejskiego transportu drogowego. Liczba zarejestrowanych ciągników siodłowych (pojazdów przeznaczonych do przemieszczania się z naczepą transportującą towary i dobra) sięga ponad 500 tys. Krajowe firmy odpowiadają dzisiaj za jedną piątą przewozów ładunków transportem samochodowym w UE – to najlepszy wynik w całej Unii. Ostrożne szacunki wskazują, że w polskiej branży TSL (transport, spedycja, logistyka) zatrudnienie znajduje około miliona pracowników.
Zaczynająca się transformacja transportowa sprawia, że już niedługo o wyborze usługi przewozu towarów będzie decydowała nie tylko cena. Nie mniej istotny będzie ślad węglowy. Transport przestawia się na napęd elektryczny, warto o tym pamiętać choćby dlatego, że aż 80 proc. dóbr eksportowych opuszcza nasz kraj na kółkach.
Miszmasz w przepisach
O ile losy samochodów spalinowych do masy 3,5 t są jasne i datą graniczną możliwości ich zakupu (mowa o nowych autach) jest 2035 r., o tyle sprawa z pojazdami ciężarowymi jest bardziej skomplikowana. Przepisy unijne nie precyzują teraz, jaka jest data, od której absolutnie wszystkie samochody ciężarowe będą musiały być zeroemisyjne. Do pewnych wniosków można jednak dojść, analizując obowiązujące ustawodawstwo unijne
I tak całą gospodarkę UE obowiązuje prawo zakładające, że do 2050 r. poziom emisji gazów cieplarnianych znajdzie się w okolicach zera. Innymi słowy, za 27 lat nie powinniśmy już używać samochodów ciężarowych napędzanych ropą, benzyną czy gazem. Cele na 2050 r. to jedno, ale mamy jeszcze cel pośredni, który zakłada redukcję emisji dwutlenku węgla o 55 proc. do 2030 r.
Unijna strategia na rzecz zrównoważonej mobilności zakłada, że do 2030 r. po drogach Wspólnoty poruszać się będzie ok. 80 tys. zeroemisyjnych samochodów ciężarowych. Liczba ta wydaje się jednak mocno niedoszacowana. Dlaczego? Prawdopodobnie już za cztery lata wejdzie w życie nowy system handlu uprawnieniami do emisji, który obejmie także transport samochodowy. Skutki? Wyższa będzie cena paliw pozyskiwanych z surowców kopalnych, wzrośnie z kolei opłacalność użytkowania pojazdów bezemisyjnych.
Wciąż nieznane są nowe normy emisji dwutlenku węgla dla ciężarówek. To o tyle istotne, że to właśnie one decydują o tym, do kiedy można kupować samochody o tradycyjnym napędzie. Tak było w przypadku końca rejestracji spalinowych pojazdów osobowych. Aktualnie dyskutowane propozycje zakładają, że poziom emisji z nowych pojazdów ciężarowych miałby spaść o 45 proc. do 2030 r. i o 90 proc. do 2040. Przeforsowanie takich regulacji oznaczałoby, że do 2040 r. zdecydowana większość samochodów ciężarowych byłaby bezemisyjna.
Pierwsze reakcje kierowców i właścicieli firm transportowych w Polsce na nowe unijne plany i wymagania są, delikatnie mówiąc, sceptyczne. Podnoszone są kwestie niewystarczającego zasięgu elektrycznych pojazdów, problemów z ładowaniem oraz kosztów. Czy te obawy są słuszne?
W przypadku pojazdów osobowych zasięg tych elektrycznych nie odbiega już w sposób istotny od zasięgu klasycznych aut spalinowych. Jednak samochody ciężarowe z napędem w pełni elektrycznym to wciąż nowość. Od kilku miesięcy amerykańska Tesla dostarcza na rynek swoją pierwszą elektryczną ciężarówkę. Może ona przejechać na w pełni naładowanym akumulatorze nawet 800 km! To o wiele więcej niż średni dzienny dystans pokonywany przez samochody ciężarowe w Europie. Szacuje się, że wynosi on ok. 530 km. Warto też pamiętać, że kierowcy mogą skorzystać z szybkiego ładowania podczas swojej obowiązkowej przerwy w prowadzeniu pojazdu. Już 30-minutowe uzupełnianie energii pozwoli znacząco zwiększyć zasięg ciężarówki.
Ładowarki, głupcze!
Wiąże się z tym bezpośrednio inny problem. Otóż nawet największa flota najnowocześniejszych ciężarowych pojazdów elektrycznych będzie bezużyteczna bez odpowiedniej infrastruktury do ładowania baterii. Brak tej infrastruktury jest w tej chwili największą barierą rozwoju rynku. O wiele większą niż dostępność pojazdów i technologii.
Gra się toczy o budowę całej sieci ładowania pojazdów elektrycznych – w przypadku ciężarówek chodzi przede wszystkim o możliwość ładowania w miejscach dłuższego postoju. Czemu akurat tam? Pamiętajmy o rygorystycznych przepisach dotyczących kierowców ciężarówek – szczególnie obowiązkowego czasu odpoczynku. Dłuższe postoje regeneracyjne kierowców są idealnym czasem na ładowanie akumulatorów ich ciężarówek.
Urzędnicy unijni dostrzegli już ten problem i pracują nad przepisami, które zobligują państwa członkowskie Unii Europejskiej do znacznego przyspieszenia budowy lub rozbudowy stacji ładowania. Jak znaczne ma być to przyspieszenie? Do końca 2030 r. punkty ładowania mają znajdować się przy strategicznych trasach w odległości maksymalnie 60 km pomiędzy poszczególnymi stacjami. Co więcej przewidziano konkretną strukturę takich punktów, w których część ładowarek będzie standardowych, a część będą stanowiły tzw. szybkie ładowarki, czyli te o dużej mocy.
Czy to się opłaca
W polskiej branży transportowej największym wyzwaniem zielonej ekorewolucji wydają się koszty transformacji. Małe i średnie firmy – a właśnie takie podmioty przeważają na rodzimym rynku usług transportowych – zazwyczaj nie mają wystarczających zdolności inwestycyjnych i przegrywają na tym polu z dużymi przedsiębiorstwami. Jeśli porównamy całkowite koszty zakupu i użytkowania ciężarówek napędzanych w sposób klasyczny do tych elektrycznych, wychodzi na to, że transport elektrycznymi ciężarówkami jest znacznie droższy.
Według wyliczeń ekspertów z Fundacji Promocji Pojazdów Elektrycznych proporcje te będą się jednak konsekwentnie zmieniać na korzyść elektryków i już ok. 2030 r. całkowity koszt transportu ciężarówkami bezemisyjnymi będzie dużo niższy niż w przypadku tych tradycyjnych. Wygląda na to, że da się także wykorzystać starsze ciężarówki po dokonaniu ich konwersji na napęd elektryczny. Nic dziwnego, że branża TSL w Europie zaczyna coraz śmielej inwestować w elektryczne ciężarówki. A jak to wygląda w Polsce? Na razie skromnie. W naszym kraju w 2022 r. zarejestrowano zaledwie sześć bezemisyjnych pojazdów – prawdopodobnie na razie bardziej w celach testowych.
Niewątpliwie czeka nas jednak rewolucja – szacunki ekspertów wskazują, że dla spełnienia proponowanego przez Komisję Europejską celu 45-procentowej redukcji emisji dwutlenku węgla do 2030 r. w trasy wyruszyć musi ponad 400 tys. zielonych ciężarówek. W każdym kolejnym roku ta wartość będzie się zwiększać o kolejne 100 tys. tych pojazdów.
Rewolucja wodorowa
Technologia pozwalająca zasilać ciężarówki energią elektryczną z bateriami to nie jedyny sposób pozbycia się emisji gazów cieplarnianych i spełnienia wymogów nowych europejskich przepisów. Alternatywą są ogniwa paliwowe na wodór. Ich przewagą nad bateriami elektrycznymi jest możliwość tankowania w taki sam sposób jak „zwykłej” benzyny czy oleju napędowego oraz związana z tym ogromna oszczędność czasu. Technologia napędu wodorowego jest jednak obecnie o wiele mniej dostępna niż ta napędzająca pojazdy bateriami elektrycznymi. Wyzwaniem jest wciąż wydajna produkcja zielonego wodoru i zapewnienie bezpieczeństwa użytkowania właśnie tego paliwa.
Jednak wodór to przyszłość transportu!
Obawa o małe firmy
Zakładając, że użytkowanie elektrycznej ciężarówki będzie już niedługo znacznie tańsze, wciąż barierą wejścia na rynek będzie cena nowego pojazdu. Dotyczy to przede wszystkim małych firm. W polskim modelu biznesowym rodzime firmy transportowe (zazwyczaj małe) są podwykonawcami większych podmiotów. Istnieje więc ryzyko zdominowania nowego rynku przez duże korporacje zagraniczne, które będzie stać na jednorazowe gigantyczne inwestycje we flotę nowoczesnych, bezemisyjnych ciężarówek. Małe biznesy zostałyby zmuszone do świadczenia usług dla tych firm, bądź nawet przekształcenia z przedsiębiorców w kierowców.
Wydaje się, że w tej sytuacji rząd powinien intensywnie wspierać branżę, aby nie dopuścić do utraty konkurencyjności. Wbrew pozorom może to zrobić, stosując wiele różnorodnych instrumentów.
Warto podjąć ten wysiłek. Warto też na całą zieloną transformację zarówno w energetyce, jak i transporcie spojrzeć z punktu widzenia całej gospodarki. W końcu głównym założeniem tych wszystkich zmian jest rozwój gospodarek, społeczeństw i infrastruktury w kierunku zrównoważonych praktyk, które redukują negatywny wpływ działalności człowieka na środowisko. A to się opłaca nie tylko nam, ale też naszej planecie!
---------------------------------------------------------
Mariusz Bartosewicz, p.o. dyrektora Departamentu Strategii i Rozwoju Bankowości Korporacyjnej, Bank Pekao S.A.
Nie czekamy, tylko działamy
W ostatnich latach obserwujemy liczne zmiany w procesach gospodarczych, społecznych czy ekonomicznych. Nikt nie ma dziś wątpliwości, że pandemia przyspieszyła proces cyfryzacji, tak samo agresja Rosji na Ukrainę wymusiła inwestycje w obszarze energetyki. Wprawdzie zielona transformacja nie od dziś jest jednym z kluczowych, jeśli nie najważniejszym globalnym wyzwaniem, to trudno zaprzeczyć tezie, że tempo, jakość i zakres zmian prowadzących do osiągnięcia przez Polskę neutralności klimatycznej rośnie z każdym dniem. W konsekwencji wzrasta zainteresowanie Polaków tym tematem. Rosną też potrzeby na finansowanie ambitnych, zielonych projektów.
Bank Pekao S.A. wspiera przedsiębiorstwa w ich trudnej drodze do transformacji opartej na zrównoważonych, przyjaznych środowisku biznesach. Przyczyniania się w ten sposób do umacniania rozwoju kraju na kolejne lata. Kiedy to obowiązki informacyjne dla firm będą rosły, a znaczenie działań prowadzonych w oparciu o ESG w oczach zachodnich kontrahentów nie tylko z roku na rok będzie ważyło coraz więcej, lecz będzie od tego zależeć dostęp do finansowania i dostępu do nowych kontraktów.
Nie czekamy z założonymi rękami, działamy już dzisiaj: Bank Pekao jest doceniany na arenie międzynarodowej za działania na rzecz zrównoważonego finansowania, które obejmuje głośne projekty zrealizowane w 2022 r.: farmy wiatrowe, instalacje fotowoltaiczne, niskoemisyjny transport, ekologiczne budownictwo mieszkaniowe oraz rewitalizacje parków magazynowych. Uznanie w oczach ekspertów i analityków zyskała zrównoważona działalność komercyjna i operacyjna banku wpływająca na realizację strategii ESG w zakresie udziału zielonego finansowania w portfelu bilansowym. Obecnie już przewyższyła ona cel wyznaczony w strategii na 2024 r.
Ale na tym nie koniec długiej listy zielonych projektów, w które angażuje się Bank Pekao. Na granicy regionów pomorskiego i zachodniopomorskiego bank finansuje największą w Polsce lądową farmę wiatrową. Równocześnie wraz z Polskim Funduszem Rozwoju bierzemy udział w pilotażowym finansowaniu projektów budowy farm fotowoltaicznych i wiatrowych o łącznej mocy do 500 MW.
Zgodnie ze Strategią ESG do 2030 r. Bank Pekao planuje osiągnąć własną neutralność klimatyczną. Poniżej 1 proc. spadnie udział finansowania, które obejmuje sektor wydobycia, a także wytwarzania energii elektrycznej czy ciepła z wykorzystaniem węgla kamiennego i brunatnego.
To dlatego możemy z dumą stwierdzić, że Bank Pekao odgrywa w Polsce ważną rolę w zielonej transformacji. Zapewnianie odpowiednich rozwiązań finansowych, doradztwo czy edukacja – ta nasza oferta obejmująca instrumenty i programy stale się poszerza. Wierzymy, że zaangażowanie we wspieranie firm i polskiej gospodarki przyczynia się do budowania bardziej zrównoważonej przyszłości oraz osiągnięcia globalnych celów ekologicznych.
Bank Pekao został także doceniony za swój udział w finansowaniu inicjatyw oraz programów emisji obligacji, które mają na celu przyczynienie się do transformacji energetycznej kraju, łagodzenia negatywnych skutków zmian klimatycznych oraz wspierania lokalnych społeczności. To zaangażowanie pozwoliło bankowi zdobyć prestiżowy tytuł Najlepszego Banku w Polsce w kategorii zrównoważonego finansowania, przyznawany przez magazyn „Global Finance”.
---------------------------------------------------------
Dorota Mazur, CEO Havas Creative Network Poland
Transformacja wykracza poza samą energetykę
Transformacja energetyczna to termin, który jeszcze do niedawna pojawiał się głównie w wypowiedziach wąskiego grona ekspertów. Jednak konieczność realizacji polityki klimatycznej UE oraz doświadczenia ostatnich kilkunastu miesięcy – wojna w Ukrainie i globalny kryzys na rynku energetycznym – przybliżyły go nawet osobom, którym do tej pory wydawał się abstrakcyjny.
Pomimo pytań, czy obecny czas niepewności jest dobrym momentem na przeprowadzenie transformacji energetycznej, dyskusja na temat jej nieodzowności i kierunków nabiera tempa. Skutki tego procesu odczujemy w wielu gałęziach gospodarki, stąd zainteresowanie nim wykracza poza sam sektor energetyki.
Również z perspektywy branży reklamy i public relations transformacja energetyczna stanowi kluczowy temat komunikacyjny. Dojrzałość do niej to już nie tylko jeden z wielu punktów w strategiach firm, z którymi jako agencja Havas pracujemy. To z jednej strony realne wyzwanie, które biznes podejmuje, ale też ogromna szansa, która się przed nim otwiera. W Havas od lat realizujemy kampanie w duchu „meaningful”, czyli pozytywnego wpływu na otoczenie. Konsumenci nie od dzisiaj wiele od marek wymagają i z łatwością potrafią ocenić, jak dalece bycie „zieloną” jest naturalną częścią DNA marki, a w jakim stopniu jedynie greenwashingiem. Autentyczność sprawdza się w komunikacji „zielonej fali” przede wszystkim.
---------------------------------------------------------
Remigiusz Nowakowski, prezes zarządu, Dolnośląski Instytut Studiów Energetycznych (DISE)
Efekt domina
Wydarzenia ostatnich lat jakie mają miejsce w Europie i na świecie – pandemia, wojna w Ukrainie, rosnące lawinowo ceny dostaw gazu – zrodziły konieczność uniezależnienia i zdefiniowania na nowo polskiej polityki energetycznej na kolejne lata, a nawet dekady. Sytuacja za naszą wschodnią granicą pokazała niebezpieczeństwa i zagrożenia, jakie niesie za sobą polityka energetyczna bazująca na importowanych, głównie z Rosji, paliwach kopalnych: gazie, ropie i węglu.
Efektem domina wydarzenia te oddziałują na polski sektor energetyczny, który jest zobowiązany do nadania tempa transformacji energetycznej, a jednocześnie skalowania zielonych projektów energetycznych. Polska energetyka zmierza w kierunku neutralności klimatycznej poprzez inwestycje tworzące rozproszony system energetyczny zapewniający bezpieczeństwo i niezależność energetyczną.
Transformacja energetyczna zgodna z prymatem bezpieczeństwa energetycznego to sposób na wyjście z kryzysu. Inwestycje w nowoczesne, nisko- i zeroemisyjne źródła energii, tworzące zdywersyfikowany system energetyczny, to właściwy punkt ciężkości planu pokryzysowej odbudowy. Jednak potencjał i zasoby, które mamy, potrzebują jasnej wizji. W jaki sposób w perspektywie krótkoterminowej ustabilizować rynek energii? Jakie źródła powinny uzyskać największy wolumen mocy w przyszłym miksie energetycznym? Jakie partnerstwa energetyczne są fundamentalne dla polskiej energetyki? – to pytania, na które będziemy wspólnie poszukiwać odpowiedzi podczas najbliżej IX edycji Kongresu Energetycznego DISE. Podczas całego wydarzenia będziemy dyskutować o tym, jak powinien wyglądać polski miks energetyczny. Nie zabraknie dyskusji dotyczącej przyszłości gazu ziemnego jako paliwa pomostowego w procesie transformacji energetycznej i perspektyw dla wdrożenia gazów odnawialnych, w tym w szczególności biogazu, biometanu i wodoru. Prelegenci dyskutować będą o zaawansowaniu realizacji projektów jądrowych zarówno wielkoskalowych, jak i w technologii SMR.
Chcemy poddać debacie szanse dla zwiększenia wolumenu mocy lądowej energetyki wiatrowej i wskazać status inwestycji w morskie farmy wiatrowe. Wnioski z tego wydarzenia pokażą, jakie priorytety powinna mieć polska polityka energetyczna.
Więcej możesz przeczytać w 9/2023 (96) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.