Wyszliśmy z szafy kryzysu psychicznego

Dr Ewa Jarczewska-Gerc psycholożka, adiunktka na Wydziale 
Psychologii Uniwersytetu SWPS, trenerka biznesu. Specjalizuje się w psychologii emocji, motywacji, treningu mentalnego i zdrowego stylu życia. / fot. mat. pras.
Dr Ewa Jarczewska-Gerc psycholożka, adiunktka na Wydziale Psychologii Uniwersytetu SWPS, trenerka biznesu. Specjalizuje się w psychologii emocji, motywacji, treningu mentalnego i zdrowego stylu życia. / fot. mat. pras.
Gdy specjalista chwali się, że zapewnia w biurze pokój relaksacji, a jednocześnie wydzwania do pracowników w weekendy, stosuje psychowashing – mówi dr Ewa Jarczewska-Gerc, trenerka biznesu i psycholożka z Uniwersytetu SWPS.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 10/2024 (109)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

W czasie pandemii problem zdrowia psychicznego pracowników stał się bardzo popularny, żeby nie powiedzieć „modny”. Ale czy tak naprawdę umiemy na ten temat rozmawiać?

Zacznę od tego, że nie sprowadzałabym tego zjawiska do „mody”. Temat kondycji psychicznej pracowników narastał już przed pandemią, od kilku lat dużo się mówiło na przykład o wypaleniu zawodowym. W polskich warunkach było to zjawisko szczególnie dotkliwe, bo w latach 90., gdy zaczynaliśmy budować kapitalizm, zatraciliśmy się w modelu pracy, która często zajmowała w naszym życiu zbyt wiele miejsca.

Co w takim razie zmieniła pandemia?

Na pewno sprawiła, że zaczęliśmy o tym mówić więcej i odważniej. Dla większości z nas pandemia była bardzo trudnym doświadczeniem. U wielu ból psychiczny przekroczył granice tolerancji. Odwołam się do pewnej analogii. Gdy boli nas lekko głowa, bierzemy lek przeciwbólowy, gdy jednak nie możemy już wytrzymać, idziemy do lekarza. W pandemii akceleracja problemów psychicznych stała się tak duża, że wielu z nas uznało, że pora się zwrócić o pomoc do innych. Przestaliśmy się wstydzić tego, że chodzimy do terapeuty lub psychiatry. W pewnym sensie wyszliśmy z szafy kryzysu psychicznego.

A jak na to zjawisko zareagowali pracodawcy?

Generalnie pozytywnie. Od pandemii coraz więcej mówimy na przykład o „psychological safety”, czyli bezpieczeństwie psychologicznym w pracy. To sytuacja, w której każdy w zespole ma przekonanie, że nie będzie ukarany, gdy zdecyduje się powiedzieć o swoich trudnościach, poprosić o pomoc, przyznać się do błędu albo po prostu wyznać, że korzysta z porad psychiatry, psychoterapeuty czy psychologa. To dobrze. Warto jednak pamiętać, że menedżer czy pracownik działu HR nie powinien się bawić w samozwańczego psychoterapeutę. Jego rolą w żadnej mierze nie jest udzielanie specjalistycznego wsparcia.

Co w takim razie może zrobić?

Na przykład odesłać pracownika do specjalisty od zdrowia psychicznego. Na szczęście coraz więcej firm oferuje dostęp do psychoterapii online czy stacjonarnej. Jednak to powinna być usługa zewnętrzna, także ze względu na komfort i bezpieczeństwo pracownika. Dobrze, jeśli wśród benefitów pracowniczych znajdują się też np. elementy psychoedukacji. Trzeba jednak uważać, żeby nie wpaść w pewną pułapkę.

Jaką?

Niektórzy pracodawcy próbują leczyć złamaną rękę plastrem. Jeśli zespół jest permanentnie przemęczony, to rozwiązaniem problemu nie będzie oferta bezpłatnych masaży relaksacyjnych, ale zatrudnienie dodatkowego pracownika. Gdy pracodawca proponuje benefity rozwojowe, karnety sportowe czy zaprasza coacha, a nie rozwiązuje problemu mobbingu czy każe zostawać w firmie po godzinach, to stosuje tzw. psychowashing.

Czyli?

To pojęcie nawiązujące do terminu „greenwashing”, oznaczającego ekościemę.

Czym jest zatem psychościema?

Sytuacją, gdy pracodawca sprawia wrażenie, że robi wiele na rzecz poprawy stanu psychicznego pracowników, a realnie nie robi prawie nic. Na przykład chwali się, że zapewnia w biurze pokój relaksacji, a jednocześnie wydzwania do pracowników w weekendy. Warto wspomnieć o jeszcze jednym niebezpiecznym zjawisku. Są firmy, które organizują szkolenia z pseudospecjalistami, którzy opowiadają pracownikom niestworzone rzeczy. Słyszałam na przykład o metodzie przyciągania pieniędzy… siłą swojej woli. Rady takich samozwańczych „ekspertów” są nie tylko bezwartościowe, ale bywają wręcz szkodliwe. Na szczęście świadomość pracodawców w tym zakresie wzrasta. Coraz częściej szukają oni sprawdzonych ekspertów, propagujących treści i metody oparte na dowodach naukowych (tzw. evidence-based). Idziemy zatem w dobrą stronę. Ważne jednak, byśmy nie popadli w drugą skrajność. Kultura terapeutyczna przekonuje niekiedy, że wszyscy żyjemy w permanentnym kryzysie. To rodzi pokusę, by zdjąć z siebie odpowiedzialność za własne życie i pracę. Powinniśmy tego unikać i w życiu prywatnym, i w pracy. 


My Company Polska wydanie 10/2024 (109)

Więcej możesz przeczytać w 10/2024 (109) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ