Telefon zamiast karty? Sprzedawco – bądź gotów

© Shutterstock
© Shutterstock 33
Aż 7,5 mln smartfonów sprzedano w Polsce tylko w ubiegłym roku – wyliczyła firma IDC. Potencjalnie każdy posiadacz takiego urządzenia może być zainteresowany tym, aby w sklepie, zamiast gotówką lub kartą, płacić nim za zakupy. Akceptacja mobilnych płatności powoli staje się w handlu koniecznością.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 11/2016 (14)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Pod wspólnym pojęciem płatności mobilnych kryje się przynajmniej kilka rozwiązań, które mocno się od siebie różnią. To, od czego zaczynały banki, to „zmuszenie” smartfona, aby zachowywał się jak zbliżeniowa karta płatnicza – przykładany w sklepie do terminala POS. Jednak wymagało to od posiadacza telefonu wymienienia karty SIM na taką, na której zapisane były dane jego karty płatniczej, co raczej trudno nazwać przyjazną procedurą. Technologię tę udostępniono w Polsce w 2012 r., kiedy niewiele jeszcze było aparatów pozwalających wykonywać płatności zbliżeniowe. Niezbyt się także układała współpraca banków i telekomów. W efekcie rozwiązania oparte na dodatkowym zapisie na karcie SIM nie zdołały zawojować polskiego rynku. 

Dziś już wyraźnie widać, że banki od nich odchodzą i stawiają na technologię HCE (Host Card Emulation). „Też zbliżeniowo, ale inaczej” – tak można ją opisać w największym skrócie. Telefon dalej zachowuje się jak wirtualny odpowiednik klasycznej karty płatniczej, tyle że nie wymaga to żadnych fizycznych manipulacji przy karcie SIM. Dane niezbędne do wykonywania transakcji są przechowywane w chmurze obliczeniowej, a klient ściąga po prostu to, co trzeba, do aplikacji. Co ważne, bank obsługujący kartę nie musi w ogóle współpracować z telekomem, a jeśli tylko jej wydawca pozwala „przenieść” ją do telefonu, sieć GSM, z której korzysta smartfon, nie ma znaczenia. 

Oba opisane sposoby mają wspólną cechę – choć w sklepie posługujemy się telefonem, to jest on jedynie odpowiednikiem karty płatniczej. Ale są i inne możliwości. Np. wirtualne portmonetki, zasilane choćby zwykłymi przelewami z konta bankowego. Jest wreszcie bardzo uniwersalne rozwiązanie, promowane przez całą grupę banków, czyli Blik. To system, w którym operacje wykonuje się dzięki jednorazowym kodom generowanym przez aplikację mobilną. Płacenie kodem w tradycyjnym sklepie nie jest może zbyt wygodne, ale za to Blik pozwala też na płatności w internecie, wypłaty z bankomatów, a nawet wykonywanie przelewów pomiędzy użytkownikami systemu – i w każdym z tych przypadków sprawdza się znacznie lepiej niż przy płatnościach w sklepach. Realizowane operacje obciążają bezpośrednio konto bankowe użytkownika, który może się w ogóle obejść bez wydawanej do tego rachunku karty płatniczej. 

Mobilni-niemobilni

Telefony mamy zawsze przy sobie, więc wydaje się naturalne, że będziemy woleli płacić właśnie za ich pomocą. Ten tok myślenia potwierdzają wyniki badań powtarzanych regularnie przez organizację MasterCard (patrz ramka). Na tle innych nacji Polacy prezentują się jako wyjątkowo otwarci na nowe technologie, w tym na płatności mobilne. Jednak te ankietowe deklaracje nie do końca idą w parze z praktyką. Przykład? Dane z „mobilnego eksperymentu”, jaki przeprowadziła Biedronka. 

Sieć wprowadzała płatności bezgotówkowe w nietypowej kolejności. Najpierw, w październiku 2013 r., jej sklepy zaczęły akceptować płatności mobilne. I przez osiem miesięcy była to jedyna możliwość, by zapłacić w nich za zakupy inaczej niż gotówką. Klienci całkiem chętnie z niej korzystali, wykonując miesięcznie średnio ok. 60 tys. mobilnych transakcji. Jednak gdy w czerwcu 2014 r. pojawiła się także możliwość płacenia kartami, liczba płatności mobilnych drastycznie spadła, do 8–10 tys. miesięcznie. Wniosek jest oczywisty: nawet ci, którzy nie mają problemu z płaceniem przy użyciu telefonu, w zdecydowanej większości przestawią się na kartę, gdy tylko będą mogli. 

O tym, że niekoniecznie wszyscy chcą płacić mobilnie, świadczą też dane podawane przez Polski Standard Płatności, czyli operatora systemu Blik. Ta usługa jest dziś dostępna w siedmiu bankach: Alior Banku, Banku Millennium, BZ WBK, ING, Getin Banku, mBanku i PKO Banku Polskim. Łącznie prowadzą one niemal 20 mln kont osobistych, można więc śmiało mówić o masowej dostępności Blika. Gorzej jest jednak z korzystaniem z niego. Jak mówi Grzegorz Długosz, prezes Polskiego Standardu Płatności, we wszystkich tych instytucjach z bankowości mobilnej korzysta łącznie prawie 6 mln osób, a więc mniej niż co trzeci klient. Usługę Blik aktywowało zaś ok. 2,5 mln. Sporo, gdy weźmie się pod uwagę, że jest ona dostępna od niedawna, ale też niewiele, gdy zestawi się to z potencjałem banków. Zwłaszcza że dla klienta, który korzysta już z bankowości mobilnej, uruchomienie Blika jest banalnie proste. Na dodatek aktywacja tej usługi też nie jest wcale równoznaczna z korzystaniem z niej. W zeszłym roku w systemie Blik zrealizowano 2 mln transakcji, a w tym ich liczba przekroczyła 5 mln. Daje to średnio jakieś trzy transakcje na użytkownika. 

To, że kartami wciąż płacimy chętniej, nie powinno dziwić – w końcu do nich już zdążyliśmy przywyknąć, a mobilna opcja dostępna jest na rynku od niedawna. Potrzeba czasu, by klienci przyzwyczaili się do nowego rozwiązania. A o to, by coraz chętniej z niego korzystali, zadbają same banki, które bardzo mocno promują bankowość mobilną. Ta strategia też nie dziwi. Klienci mobilni logują się bowiem na swoje rachunki częściej niż osoby korzystające z kanału internetowego, co oznacza więcej szans, by zaproponować im dodatkowe produkty lub usługi i mieć z tych ostatnich lepsze zyski. Bankom opłaca się więc wysiłek przekonywania do bankowości w komórce. 

Jeśli chodzi o sprzedawców, przesadne sugerowanie się faktem, że obecnie płatności mobilne są dużo mniej popularne od kartowych, jest raczej niewskazane. Na rzecz warto spojrzeć tak: już dziś istnieje nie taka znów mała grupa tych, którzy mogą i chcą płacić za zakupy telefonem, i takich osób będzie tylko przybywać. Koncentrując się na jednym sposobie płatności, sprzedawca ryzykuje, że będą go one zwyczajnie omijać – co, przy wszechobecnej ostrej walce o klienta, nie wydaje się najlepszym pomysłem. 

Wystarczy zacząć akceptować

Gdy półtora roku temu startował Blik, firma badawcza IPSOS, na zlecenie Fundacji Rozwoju Obrotu Bezgotówkowego, spytała polskich przedsiębiorców o oczekiwania związane z płatnościami mobilnymi. Gotowość do ich akceptacji zadeklarowało wtedy zaledwie 41 proc. z nich. W dodatku ponad połowa tej grupy zażyczyła sobie czegoś w zamian – np. programów lojalnościowych, rabatowych, możliwości komunikacji z klientami lub otrzymywania raportów na temat ich zachowań konsumenckich. Jednak najważniejsze było co innego. Handlowcy stanowczo stwierdzili, że płatności mobilne muszą być obsługiwane przez ten sam terminal, który już stoi w sklepie i jest używany do przyjmowania płatności kartami. Mniej niż co ósmy badany był skłonny instalować w swoim punkcie sprzedaży dodatkowe urządzenie. Rynek na szczęście poszedł tutaj w kierunku zgodnym z ich oczekiwaniami. W większości centrów rozliczeniowych akceptacja płatności mobilnych jest standardową usługą, dostępną na „wspólnym” terminalu. Innymi słowy, bardzo łatwo jest osiągnąć pożądane status quo, kiedy to kupujący sam wybiera, czy woli zapłacić kartą, czy telefonem. 


Nie boimy się nowości

23 tys. internautów z 23 krajów Europy zapytano o to, czy i w jaki sposób korzystają z nowoczesnych usług bankowych, z urządzeń elektronicznych i z innych usług cyfrowych. Okazało się m.in., że 62 proc. Polaków na co dzień używa mobilnego internetu, a korzystanie z bankowości mobilnej jest trzecią najpopularniejszą czynnością, jaką wykonujemy online (aż 62 proc. wskazań). Bardziej powszechnym zachowaniem jest tylko korzystanie z serwisów społecznościowych (71 proc.) i informacyjnych (68 proc.). Grupa osób, które choć raz płaciły zbliżeniowo telefonem, jest już znacznie mniejsza (8 proc), lecz aż trzy czwarte jej członków jest zadowolonych z takiego sposobu płatności i zamierza z niego nadal korzystać. 

My Company Polska wydanie 11/2016 (14)

Więcej możesz przeczytać w 11/2016 (14) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ