Skarbówka i straż pożarna w akcji - będą masowe kontrole przedsiębiorców, którzy otworzą biznesy

Fot. Restauracja u Trzech Braci
Fot. Restauracja u Trzech Braci
Jak informuje RMF FM, rząd szykuje zmasowane kontrole przedsiębiorców, którzy od poniedziałku otworzą swoje biznesy. Właściciele lokali mogą spodziewać się wizyt sanepidu, a nawet skarbówki czy strażaków, którzy sprawdzą przestrzeganie przepisów pożarowych.

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Przypomnijmy, że rząd przedłużył obowiązujące obostrzenia do 14 lutego. Nadal zamknięte (z wyjątkiem zamówień na wynos) mają być restauracje, otwarte będą natomiast galerie handlowe i muzea sztuki. Na naszych łamach przytaczaliśmy wypowiedzi restauratorów, którzy już nie mają wątpliwości, że gastronomia będzie mogła działać stacjonarnie najwcześniej po Wielkanocy.

Na najbardziej opornych czeka skarbówka

Według informacji RMF FM, urząd skarbowy ma kontrolować najbardziej opornych przedsiębiorców. Strażacy będą wręczać mandaty nawet za minimalnie przeterminowane gaśnice, z kolei sanepid sprawdzi nie tylko przestrzeganie obowiązujących obostrzeń, ale również czystość. 

Kontrole sanepidu nie są czymś nowym, instytucja już wcześniej wizytowała zbuntowanych przedsiębiorców. O tym, jak taka wizyta wygląda, opowiadał na naszych łamach Tomasz Kwiek, współwłaściciel cieszyńskiej Restauracji U Trzech Braci, która została otworzona - pomimo zakazu - już na początku stycznia:

- Sanepid przyjechał prywatnym samochodem z trzema funkcjonariuszami policji w cywilu. Panie z Sanepidu poinformowały nas, że nie mamy prawa działać. Nie zgodziliśmy się na zaprzestanie działalności. Wtedy inspektorki przystąpiły do czynności kontrolnych związanych z kontrolą sanitarną. To dziwne - kontrola najpierw miała dotyczyć przestrzegania zaleceń sanirarnych związanych z Covid-19, ale przekształciła się w kontrolę sanitarną. Ona była jedną wielką komedią. Panie przyszły kompletnie nieprzygotowane. Wymagały od nas, byśmy zapewnili im wszystko - łącznie z ubiorem - żeby mogły wejść na kuchnię i na zaplecze. Z tego, co mi wiadomo, to nie jest nasz obowiązek. Panie chodziły bez nakryć głowy, bez rękawiczek i twierdziły, że mamy bałagan, bo zobaczyły w magazynie trochę wysypanej mąki. Kiedy zwróciłem uwagę, że to tylko mąka, jedna z pań powiedziała, że jestem bardzo nieuprzejmy. Skontrolowano też daty ważności do spożycia, nawet płynu do zmywania naczyń. Miałem datę odczytać, ale na opakowaniu nie było takiej informacji, była tylko data produkcji.

Cały wywiad z restauratorem przeczytacie TUTAJ.

ZOBACZ RÓWNIEŻ