SGH odpowiada na aferę wokół podróbek dyplomów uczelni

Szkoła Główna Handlowa
Szkoła Główna Handlowa odpowiada na wyniki śledztwa w związku z fałszowaniem dyplomów uczelni. / fot. ArtMediaFactory / Shutterstock.com
Dyplom SGH, praktycznie nieróżniący się od oryginału można kupić już za 2,5 tys. złotych - wynika ze śledztwa "Wyborczej.Biz". Najbardziej niepokojące wydają się zapewnienia fałszerzy, że za odpowiednią dopłatą - dyplom będzie widoczny także w systemie cyfrowym, co w razie sprawdzenia potwierdzi jego legalność. Uczelnia odniosła się do afery.

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Nie milkną echa afery w związku z publikacją "Gazety Wyborczej", która ujawniła, że dyplom prestiżowych uczelni można kupić już za kwotę około 2,5 tys. złotych, a za dopłatą otrzymamy cyfrowy wpis potwierdzający legalność dyplomu w niektórych instytucjach. Proceder handlu podrabianymi dyplomami stał się dochodowym biznesem, dostarczającym osobom bez odpowiedniego wykształcenia dokumenty potwierdzające ukończenie prestiżowych szkół wyższych. Obok Szkoły Głównej Handlowej dostępne są także dokumenty potwierdzające ukończenie studiów innych polskich uczelni. 

Sprawa wywołała ogromne poruszenie, rzucając cień na system edukacji i wiarygodność polskich instytucji akademickich. 

SGH na pierwszym miejscu podrobionych dyplomów

Szkoła Główna Handlowa to jedna z prestiżowych uczelni w Polsce, znana z jakościowego poziomu kształcenia i sporych perspektyw zawodowych dla absolwentów. Wyborcza.biz wskazuje, że właśnie dlatego dyplomy tej uczelni są szczególnie pożądane przez osoby szukające sposobów na szybkie zdobycie wiarygodnego dokumentu potwierdzającego wykształcenie. Fakt, że SGH ma wysoką renomę, sprawia, że fałszywe dyplomy z tej uczelni cieszą się dużym zainteresowaniem, zwłaszcza wśród osób chcących robić karierę w sektorze finansów i biznesu. Taki dokument zapewnia dużo większą szansę powodzenia w rekrutacjach na stanowiska m.in. w spółkach skarbu państwa czy korporacjach. W obu przypadkach pozytywne przejście rozmowy o pracę wiąże się często z wysokim wynagrodzeniem.

Najbardziej niepokojące wydają się zapewnienia fałszerzy, że za odpowiednią dopłatą - dyplom będzie widoczny także w systemie cyfrowym, co w razie sprawdzenia potwierdzi jego legalność. Czy to jedynie obietnice bez pokrycia, czy początek większej afery? Tak zaawansowane fałszerstwo cyfrowe mogłoby podważyć zaufanie do polskiego systemu szkolnictwa wyższego. 

SGH odnosi się do afery

SGH odniosła się do sytuacji, słowami rzecznika Mariusza Sielskiego. Jego oświadczenie trafiło do naszej redakcji, jednak jest skierowane do Gazety Wyborczej:

Z niepokojem i największym zdumieniem przeczytałem artykuł, który ukazał się w „Gazecie Wyborczej” opisujący proceder fałszowania dyplomów wyższych uczelni.

Chciałbym podkreślić, że Szkoła Główna Handlowa w Warszawie nie ma nic wspólnego z opisanym przez „Gazetę Wyborczą” nagannym procederem i nie ma o nim żadnej wiedzy. Władze uczelni uważają, że w pierwszym rzędzie przestępstwem opisanym w artykule powinna zająć się prokuratura.

Tekst narusza dobre imię Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. „Gazeta Wyborcza” pozwoliła sobie na użycie nazwy naszej uczelni w tytule artykułu, mimo że dotyczył on sprzedaży i kupowania fałszywych dyplomów wyższych uczelni, świadectw maturalnych i innych dokumentów – procederu, który z całą stanowczością władze uczelni potępiają.

Uprzejmie proszę o stosowne, pilne zmiany w materiale oraz o opublikowanie tego oświadczenia w wyeksponowanym miejscu na łamach Państwa gazety, na stronie internetowej i w aplikacji oraz we wszystkich innych publikatorach, które go udostępniły.

Szkoła Główna Handlowa w Warszawie jest renomowaną uczelnią. Ze szczególną troską dbamy o wartość naszych dyplomów - podkreśla Mariusz Sielski. 

Za użycie nielegalnego dyplomu grozi nawet 5 lat więzienia

Walka z tym procederem wymaga nie tylko wprowadzenia zaawansowanych narzędzi technologicznych, ale również budowania świadomości na temat etycznych i prawnych konsekwencji korzystania z fałszywych dokumentów. A te mogą skończyć się nieciekawie, bo za posiadanie nielegalnego dyplomu grozi nam:

  • grzywna
  • ograniczenie lub pozbawienie wolności do lat 2
  • ograniczenie lub pozbawienie wolności do lat 5 (za posługiwanie się dokumentem lub jego produkcję)

Osoby, które kupują dyplomy często nie zdają sobie sprawy, że w świetle prawa są przestępcami podobnymi do tych, którzy te dokumenty produkują (możliwy ten sam wymiar kary).

Jak kupić dyplom wyższej uczelni?

Według relacji Piotra Miączyńskiego, autora tekstu interwencyjnego, handel fałszywymi dyplomami odbywa się za pośrednictwem specjalnych stron internetowych i grup w mediach społecznościowych, gdzie oferowane są dokumenty rzekomo pochodzące z renomowanych uczelni, takich jak SGH. Okazało się, że koszt uzyskania podróbki waha się od 2,5 do 5 tysięcy złotych, a sama transakcja odbywa się niezwykle szybko i sprawnie.

Portal Wyborcza.biz opisuje sytuację, w której dziennikarz kontaktował się z osobami oferującymi podrabiane dokumenty. Proces był prosty: wystarczyło przesłać swoje dane osobowe, wybrać kierunek studiów i uczelnię, a dokument był gotowy w ciągu kilku dni. Co więcej, jakość wykonania fałszywych dyplomów była na tyle wysoka, że trudno je odróżnić od oryginałów.

- Czy można u państwa zrobić dyplom SGH? I najważniejsze: na ile on będzie podobny do oryginału? 70 proc.? 80 proc.? 90 proc.? - zapytał Piotr Miączyński fałszerzy. - Jak oryginał i na oko nikt nie rozpozna, ale jak będzie wpis, to wszystko jest w systemie i jest na 100 proc. legalny i prawdziwy - deklaruje fałszerz cytowany przez "Wyborczą".

ZOBACZ RÓWNIEŻ