Handel fałszywymi dyplomami: 5 tys. zł za magistra SGH i wyższe wykształcenie
Fałszywy dyplom można kupić łatwo i szybko. W dodatku niewielu pracodawców sprawdza ich legalność. / Fot. shutterstock.Afera wokół Collegium Humanum i taśmowej produkcji dyplomów uprawniających do zasiadania w zarządach publicznych spółek uwrażliwiła Polaków na kwestię kupowania wyższego wykształcenia. Temat wraca za sprawą dziennikarskiego śledztwa "Gazety Wyborczej", która ujawniła, że dyplom prestiżowych uczelni można kupić już za kwotę około 2,5 tys. złotych, a za dopłatą otrzymamy wpis potwierdzający legalność dyplomu w niektórych instytucjach.
Sprawa wywołała ogromne poruszenie, rzucając cień na system edukacji i wiarygodność polskich instytucji akademickich.
Jak kupić dyplom wyższej uczelni?
Według relacji Piotra Miączyńskiego, autora tekstu interwencyjnego, handel fałszywymi dyplomami odbywa się za pośrednictwem specjalnych stron internetowych i grup w mediach społecznościowych, gdzie oferowane są dokumenty rzekomo pochodzące z renomowanych uczelni, takich jak SGH. Okazało się, że koszt uzyskania podróbki waha się od 2,5 do 5 tysięcy złotych, a sama transakcja odbywa się niezwykle szybko i sprawnie.
Portal Wyborcza.biz opisuje sytuację, w której dziennikarz kontaktował się z osobami oferującymi podrabiane dokumenty. Proces był prosty: wystarczyło przesłać swoje dane osobowe, wybrać kierunek studiów i uczelnię, a dokument był gotowy w ciągu kilku dni. Co więcej, jakość wykonania fałszywych dyplomów była na tyle wysoka, że trudno je odróżnić od oryginałów.
- Czy można u państwa zrobić dyplom SGH? I najważniejsze: na ile on będzie podobny do oryginału? 70 proc.? 80 proc.? 90 proc.? - zapytał Piotr Miączyński fałszerzy. - Jak oryginał i na oko nikt nie rozpozna, ale jak będzie wpis, to wszystko jest w systemie i jest na 100 proc. legalny i prawdziwy - deklaruje fałszerz cytowany przez "Wyborczą".
SGH na pierwszym miejscu podrobionych dyplomów
Szkoła Główna Handlowa to jedna z prestiżowych uczelni w Polsce, znana z jakościowego poziomu kształcenia i sporych perspektyw zawodowych dla absolwentów. Wyborcza.biz wskazuje, że właśnie dlatego dyplomy tej uczelni są szczególnie pożądane przez osoby szukające sposobów na szybkie zdobycie wiarygodnego dokumentu potwierdzającego wykształcenie. Fakt, że SGH ma wysoką renomę, sprawia, że fałszywe dyplomy z tej uczelni cieszą się dużym zainteresowaniem, zwłaszcza wśród osób chcących robić karierę w sektorze finansów i biznesu. Taki dokument zapewnia dużo większą szansę powodzenia w rekrutacjach na stanowiska m.in. w spółkach skarbu państwa czy korporacjach. W obu przypadkach pozytywne przejście rozmowy o pracę wiąże się często z wysokim wynagrodzeniem.
Większość pracodawców nie weryfikuje legalności dyplomów
Fałszywe dyplomy stanowią poważny problem nie tylko dla systemu edukacji, ale również dla rynku pracy. Osoby posługujące się podróbkami zajmują stanowiska, do których nie mają odpowiednich kwalifikacji, co może prowadzić do obniżenia jakości usług i zaufania do pracowników. Jak podaje Bankier.pl, większość pracodawców nie weryfikuje autentyczności dyplomów podczas procesu rekrutacji, co ułatwia oszustom zdobycie zatrudnienia.
Według Money.pl, problem ten może mieć długofalowe skutki dla polskiej gospodarki. Firmy mogą tracić zaufanie do krajowych uczelni, co obniża ich prestiż, także na arenie międzynarodowej. Ponadto, oszuści mogą zajmować stanowiska w kluczowych sektorach, gdzie brak odpowiednich kwalifikacji może mieć katastrofalne skutki.
Centralna baza danych dyplomów odpowiedzią na podrobione dokumenty?
Polskie uczelnie i władze państwowe starają się walczyć z tym zjawiskiem, ale problem wydaje się być trudny do wyeliminowania. Bankier.pl podaje, że SGH zintensyfikowała wysiłki w zakresie ochrony swojego wizerunku, wprowadzając bardziej zaawansowane metody weryfikacji autentyczności dyplomów.
Obecnie pracodawca, który chciałby sprawdzić, czy dyplom rzekomego absolwenta uczelni jest prawdziwy odbije się o przepisy RODO. Uczelnia może podać takie dane, tylko za zgodą absolwenta. W związku z tym dana osoba może nie wyrazić zgody i zrezygnować z udziału w rekrutacji, powołując się np. na argument niechęci do współpracy z nadmiernie kontrolującym szefem.
Doniesienia o procederze kupowania dyplomów wyższych uczelni wywołały reakcję ministerstwa edukacji, które rozważa wprowadzenie centralnej bazy danych dyplomów, co mogłoby znacznie utrudnić działalność oszustom.
3 mln zł zarobiła jedna z firm oferujących fałszywe dyplomy
Handel fałszywymi dyplomami to nie tylko problem prawny, ale również etyczny. Osoby decydujące się na zakup podróbki podważają wartość wysiłku wkładanego przez studentów w zdobywanie wykształcenia. Tego rodzaju oszustwa prowadzą do erozji zaufania do instytucji edukacyjnych i obniżenia prestiżu uczelni wyższych. Co ciekawe w artykule relacjonującym proceder handlu dyplomami opisano również przypadki osób, które kupowały świadectwa maturalne. Osoby kupujące takie dokumenty zapewniały w sieci, że za dopłatą fałszerze byli w stanie umieścić dane o świadectwie z egzaminu dojrzałości w elektronicznym systemie placówek i instytucji oświaty, tak by widniały jako dokumenty legalne.
"Świadectwo odebrałam z rąk dyrektorki" - opisuje jedna z osób, która rzekomo kupiła dyplom. Nie wiadomo jednak, czy ta historia jest prawdziwa, czy ma na celu jedynie przyciągnąć uwagę potencjalnych "klientów" fałszerzy. Jedna z firm, która oferowała takie usługi została ostatnio rozpracowana przez organy ścigania: jej zyski oszacowano na 3 mln zł.
Za użycie nielegalnego dyplomu grozi nawet 5 lat więzienia
Walka z tym procederem wymaga nie tylko wprowadzenia zaawansowanych narzędzi technologicznych, ale również budowania świadomości na temat etycznych i prawnych konsekwencji korzystania z fałszywych dokumentów. A te mogą skończyć się nieciekawie, bo za posiadanie nielegalnego dyplomu grozi nam:
- grzywna
- ograniczenie lub pozbawienie wolności do lat 2
- ograniczenie lub pozbawienie wolności do lat 5 (za posługiwanie się dokumentem lub jego produkcję)
Osoby, które kupują dyplomy często nie zdają sobie sprawy, że w świetle prawa są przestępcami podobnymi do tych, którzy te dokumenty produkują (możliwy ten sam wymiar kary).