Czy dochód podstawowy ma sens?

© materiały prasowe
© materiały prasowe 40
Polemizują eksperci: Maciej Szlinder, prezes stowarzyszenia Polska Sieć Dochodu Podstawowego; Piotr Bartkiewicz, analityk, departament analiz ekonomicznych mBanku
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 5/2017 (20)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Maciej Szlinder, prezes stowarzyszenia Polska Sieć Dochodu Podstawowego

Wprowadzenie dochodu podstawowego (DP) przyniosłoby spore oszczędności. Takie świadczenia, jak zasiłki dla bezrobotnych czy z pomocy społecznej, nie byłyby już potrzebne. Wiążą się one z kosztami administracyjnymi przyjmowania i rozpatrywania wniosków oraz kontroli zawartych w nich informacji. Oszczędności powstałe wskutek likwidacji tych świadczeń przekraczałyby zatem samą ich wartość pieniężną. Model DP mógłby zakładać także zastąpienie nim rent i emerytur niższych niż jego wysokość. Te wyższe byłyby tak uzupełniane, że związane z nimi wydatki sektora finansów publicznych byłyby identyczne jak obecnie. 

Przewaga DP, poza jego prostotą, polega również na tym, że w przeciwieństwie do świadczeń wyłącznie dla osób biednych, nie jest on stygmatyzujący. Z uwagi na to napiętnowanie i wstyd wielu uprawnionych do świadczeń – nie pobiera ich. Świadczenia warunkowe nie są skutecznym sposobem walki z ubóstwem. 

Problemem są też pułapki ubóstwa. Chodzi tu o sytuację, gdy nie opłaca się świadczeniobiorcom podejmować zatrudnienia lub zwiększać niskich zarobków, ponieważ mogliby wówczas przekroczyć próg dochodu i stracić świadczenie. DP jest wolny od tego problemu: każda dodatkowo zarobiona złotówka oznaczałaby wzrost całkowitego dochodu. Co prawda, o mniej niż złotówkę, gdyż dochód poza DP byłby opodatkowany. 

Dzięki DP osoby bezrobotne mogłyby rozpocząć drobną działalność gospodarczą. Tym, co je obecnie często powstrzymuje, jest brak pieniędzy na utrzymanie rodziny w pierwszych latach kształtowania się firmy. W tym wypadku miałyby te podstawowe środki zapewnione. DP sprzyjałby tym samym przedsiębiorczości i stwarzał zachęty do wejścia na rynek. Co więcej, poprzez redystrybucję pieniędzy od najlepiej zarabiających do tych zarabiających najmniej, pobudzałby konsumpcję, stając się impulsem popytowym i zwiększając szanse na sprzedaż usług i produktów, szczególnie o charakterze lokalnym. 


Piotr Bartkiewicz, analityk, departament analiz ekonomicznych mBanku

Główny problem związany z dochodem gwarantowanym to jego wpływ na zatrudnienie. Skutki wdrożenia tego typu rozwiązania w skali całego kraju nie są znane, ale jego pilotaż, przeprowadzony w latach 70. w kanadyjskiej prowincji Manitoba, pokazał, jak negatywne mogą być konsekwencje takiego programu nawet wtedy, gdy beneficjenci wiedzą, że świadczenie jest tymczasowe. Co się stanie, jeśli będzie permanentne?

Chodzi tu oczywiście o wartości związane z pracą. Obok korzyści finansowych, jest ona najlepszym (bo trwałym) sposobem na redukcję ubóstwa, pozwala zmniejszać nierówności społeczne i jest narzędziem społecznego awansu. Na ogół praca pozytywnie wpływa także na poczucie godności, sprzyja samorealizacji i uczestnictwu w życiu społecznym, kulturalnym i politycznym. Wydaje się więc, że dochód gwarantowany jako sposób na zrównanie siły przetargowej pracowników i pracodawców (argument podnoszony przez jego zwolenników) wyświadczyłby tym pierwszym niedźwiedzią przysługę. Dużo lepszym rozwiązaniem byłaby gwarancja zatrudnienia. 

Za nietrafiony z ekonomicznego punktu widzenia należy uznać argument o przeciwdziałaniu negatywnym skutkom postępu technologicznego. Pomijając to, że zbyt szybki postęp nie jest obecnie problemem, nie jest też jasne, dlaczego robotyzacja miałyby zmniejszyć zatrudnienie ogółem. Postęp techniczny w przeszłości zmieniał strukturę i charakter pracy, ale nigdy nie zmniejszył zagregowanego popytu na nią. Spójrzmy na Japonię – gospodarkę najbardziej zaawansowaną w robotyzacji i zarazem z bardzo niskim bezrobociem. 

Wreszcie podnosi się wielokrotnie argument, że wprowadzenie dochodu gwarantowanego umożliwiłoby uproszczenie systemu zabezpieczeń społecznych i likwidację wielu świadczeń, na czym budżet państwa by zaoszczędził. Tak pewnie by się stało, ale likwidacja tego systemu sprawiłaby, że osłabieniu uległyby bodźce ekonomiczne (np. do oszczędzania, bo zerwano by związek między płacą a emeryturą) i znikłaby jego funkcja redystrybucyjna. Ponadto dochód gwarantowany mógłby posłużyć politykom jako pretekst do głębokich zmian i cięć w usługach publicznych, których dochód ten by nie rekompensował. 

 

My Company Polska wydanie 5/2017 (20)

Więcej możesz przeczytać w 5/2017 (20) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ