Redaktor naczelny CD-Action: "Nie zmienimy swojego DNA tylko po to, by trafić do innego odbiorcy"

Fot. materiały promocyjne
Fot. materiały promocyjne
- CD-Action za pięć lat wciąż ma być CD-Action, a nie kolejnym tytułem o grach. Chcemy mieć świadomego czytelnika, a czy będzie nim piętnastolatek czy trzydziestolatek, nie ma dla nas żadnego znaczenia - mówi Dawid Bojarski, redaktor naczelny magazynu CD-Action.

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Początkiem września informowaliśmy, że ruszła sprzedaż akcji CD-Action. Po tym jak wydawnictwo Bauer sprzedało kultowy tytuł agencji gamingowej Fantasyexpo, nowi właściciele postanowili rozpocząć emisję akcji, dzięki której każdy fan magazynu mógł stać się jego współwłaścicielem. Cel zbiórki - który ustalono na 1,2 mln złotych - osiągnięto już po dziewięciu dniach. Fundusze zostaną przeznaczone na dalsze wsparcie czasopisma, a także rozwój nowych kanałów: serwisu internetowego oraz profilu na Youtube.

O przyszłości CD-Action rozmawiamy z Dawidem Bojarskim, redaktorem naczelnym magazynu.

CD-Action zebrało ponad 1,2 mln złotych w zaledwie dziewięć dni. Zapewne nikt z redakcji nie spodziewał się takiego sukcesu.

Po cichu na to liczyliśmy, choć byli w redakcji ludzie, którzy przewidywali, że nie uda zebrać się całej kwoty. Na pewno zaskoczyła nas szybkość zebrania funduszy. Wiedzieliśmy, że społeczność zgromadzona wokół CD-Action jest gigantyczna, a teraz okazało się, że przy okazji gotowa nas wesprzeć.

Co zdecydowało o powodzeniu zbiórki?

Przede wszystkim sentyment. Niektórzy czytelnicy są związani z CD-Action od 25 lat, więc jeśli mogą wesprzeć coś, co jest z nimi obecne przez całe życie, to po prostu to robią. Mam znajomych, którzy nas czytają i przekazali o wiele większe kwoty niż ja. Ale nostalgia to nie wszystko, bo mieliśmy też dwie wpłaty po 100 tys. złotych, co było zapewne typowo biznesowymi posunięciami. Nawet biznesmeni dysponujący większymi funduszami wierzą, że nam się uda.

Decyzje oparte o sentyment mają to do siebie, że zwykle są krótkotrwałymi zrywami. Nie boicie się tego?

Sytuacja CD-Action jest o tyle komfortowa, że magazyn nigdy nie miał kilkuletniej przerwy. Nie wracamy po długiej absencji, nie proponujemy czytelnikom przekłamanego obrazu rzeczywistości. Każdy, kto chce się przekonać, co będziemy robić, może po prostu pójść do kiosku i kupić ostatni numer. To całkowicie namacalna inicjatywa. Skupiliśmy wokół siebie fajną społeczność – na Facebooku mamy ponad 230 tys. fanów – która wspiera nasze działania.

Współczesny rynek wydawniczy jest bardzo trudny. Kolejne tytuły są zamykane, tymczasem wy próbujecie przywrócić dawny blask popularnego przez wiele lat magazynu. Brawurowa decyzja.

Kiedy dowiedziałem się, że markę CD-Action przejmuje agencja gamingowa Fantasyexpo – a więc ludzie związani stricte z Internetem – to nie zakładałem, że papierowa wersja będzie dalej rozwijana. Byłem pewien, że cała energia pójdzie w online, ale miło się zaskoczyłem, bo przecież tworzenie fizycznego produktu to świetne uczucie. Decyzja o kontynuacji tradycyjnego CD-Action na pewno w pewien sposób była również oparta o sentyment, jednak nie zapominajmy, że w poważnej firmie nie siedzą ludzie niezaznajomieni z realiami, więc działanie musiało być podparte jakimiś realnymi przewidywaniami. Każde przedsięwzięcie powinno się spinać finansowo, prawda?

No dobra, a więc decyzja brawurowa, ale wkalkulowana w ryzyko.

Ono nie jest duże. Największym potencjalnym problemem – na który przygotowaliśmy już rozwiązanie – jest przeniesienie naszych rozpoznawalnych autorów i jakości, jaką dają magazynowi, do nowych form: do Internetu i na YouTube.

W te nowe formy zainwestujecie mnóstwo kasy – jak można było przeczytać na stronie zbiórki, serwis www i studio video pochłoną po 400 tys. złotych. Czy magazyny papierowe mogą jeszcze w ogóle istnieć bez kanałów internetowo-multimedialnych?

Tak. Przecież dwa pozostałe polskie czasopisma o grach funkcjonują bez tego całego zaplecza. Dałoby się ciągnąć CD-Action tylko w papierze, ale po co? Nie mamy związanych rąk, wreszcie możemy zrobić to, na co czekaliśmy przez wiele lat – przeskok do Internetu planowano na długo przed moim przyjściem do redakcji.

Czym więc będzie wyróżniać się marka CD-Action na tle innych – mniej lub bardziej darmowych – serwisach o grach video?

Wejdź sobie na dowolną polską stronę o grach. Odpal losowy tekst, ustaw stoper na minutę i sprawdź, ile błędów zdążysz znaleźć w tym czasie. Internetowe artykuły nie są gruntownie redagowane, tymczasem dla wielu osób jakość ma kluczowe znaczenie. Kiedy kupujesz fizyczny produkt – na przykład papierowy magazyn – oczekujesz jakości na najwyższym poziomie. My to wszystko już teraz dostarczamy i podobnie będzie z kanałami sieciowymi. Tekst zanim w CD-Action trafi do druku, jest czytany przez wiele osób. Maksymalnie dopieszczamy wszystkie materiały. Ponadto papierowe wydanie nie jest tak przesycone informacjami, które czytelnik musi sobie sam dobierać – my selekcjonujemy treści, co jest doceniane.

Przyznasz jednak, że internetowe media są specyficzne – liczy się szybkość informacji oraz liczba publikacji. Przełożenie filozofii drukowanego CD-Action na serwis www może okazać się niemożliwe.

To na pewno nie będzie łatwe zadanie, ale mogę obiecać, że postaramy się mu sprostać. Od dawna mamy na pokładzie ludzi, którzy znają się na języku polskim i – co najważniejsze – wiedzą, jak używać go w artykułach o grach, dlatego jesteśmy w stanie dostarczać jakość również w Internecie. Mam nadzieję, że czytelnicy tradycyjnej wersji to docenią i chętnie staną się naszymi odbiorcami również w Internecie.

Język polski w tekstach o grach jest jakiś inny?

Na pewno różni się od tego, z którym masz styczność w magazynach o innej tematyce. Są rzeczy, które z punktu widzenia ekspertów od języka byłyby niepoprawne, ale w społeczności graczy są na porządku dziennym. Ponadto są wśród graczy określenia, których oni używają błędnie, a my staramy się robić to poprawnie.

Przykład?

Często słowem „mechanika” określa się jeden konkretny mechanizm w grze. Tymczasem „mechanika” to ogół mechanizmów danej produkcji. Staramy się stać na straży poprawności językowej, co ludzie bardzo sobie cenią. Maciej Kuc – były redaktor naczelny CD-Action – opowiedział mi kiedyś, jak bardzo rozczulił go list od nauczycielki języka polskiego, która otworzyła magazyn i zachwyciła się faktem, że wszystko jest tak poprawnie napisane. Nie jest łatwo odnaleźć balans między poprawnością, a dostosowaniem się do potocznego języka graczy.

Kim współcześnie jest czytelnik CD-Action?

Z badań focusowych przeprowadzonych kilka lat temu wynikło, że to człowiek ok. 25-letni, który jest już w jakiś sposób ustatkowany. Który kupuje papierowy magazyn nie dlatego, że to jedyne źródło informacji, ale dlatego, że znajdzie w nim wszystko, czego potrzebuje. Oczywiście nie odrzucamy żadnego czytelnika, ale nie zamierzamy tracić własnego DNA tylko po to, żeby trafić do zupełnie innego odbiorcy. CD-Action za pięć lat wciąż ma być CD-Action, a nie kolejnym tytułem o grach. Chcemy mieć świadomego odbiorcę, a czy będzie nim piętnastolatek czy trzydziestolatek – nie ma dla nas żadnego znaczenia.

Czym zaskoczycie w nadchodzących tygodniach?

Mam nadzieję, że niczym (śmiech). We wtorek ukazuje się kolejny numer magazynu, który jest wydrukowany na innym papierze. Również sama okładka - z Tony Hawkiem - jest bardzo nieoczywista, tak samo zresztą jak poprzednia. Zaskoczymy pewnie powrotem jednego z popularnych autorów, o którego ludzie od dawna prosili. A pozostałe wielkie zmiany to kwestia najbliższych miesięcy, a nie tygodni. Mam nadzieję, że pierwsze pomysły i rozwiązania wdrożymy już pod koniec roku.

ZOBACZ RÓWNIEŻ