Pokochać niszę

Grzegorz Sadowski
Grzegorz Sadowski
Skoro jedna dziesiąta populacji jest leworęczna, Lefty’s sprzedaje produkty wyłącznie dla mańkutów. Yeti wyspecjalizował się z kolei w produkcji lodówek, ale wyłącznie turystycznych. Dollar Shave Club ma jeden główny produkt: maszynkę do golenia, którą sprzedaje w subskrypcji. W Polsce niszowych firm też jest na pęczki.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 8/2023 (95)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Bezokularów sprzedaje wyłącznie soczewki (notuje kilkadziesiąt milionów złotych przychodów). Firma Smartino ze swoją platformą lamilou handluje z kolei wszystkim, co przytulne i do spania.

Można powiedzieć, że ten, kto jest dla wszystkich, jest dla nikogo, dlatego trzeba mieć swoją niszę. Swoje małe poletko, na którym będzie się mistrzem. I rzeczywiście są badania dowodzące, że firmy, które koncentrują się na niszowych segmentach rynku, osiągają wyższe stopy zwrotu niż te, które próbują obsługiwać cały rynek. Mają też większą zdolność do przetrwania w okresach recesji oraz dzięki specjalizacji mogą wymuszać na klientach wyższe ceny.

Są też całe koncepcje biznesowe zakładające, że ciągle trzeba szukać swoich nisz. Strategia błękitnego oceanu zakłada, że zamiast konkurować na przeludnionym rynku (czerwonym oceanie), firmy powinny się starać stworzyć własny, niekonkurencyjny rynek (błękitny ocean). Oznacza to stworzenie produktu lub usługi, które różnią się od oferty konkurentów i zaspokajają niespełnione potrzeby klientów. Przykład: Cirque du Soleil, który stworzył całkowicie nową kategorię rozrywki, łącząc elementy cyrku i teatru.

Z kolei koncepcja „długiego ogona” Chrisa Andersona zakłada zaspokajanie wielu nisz. Zastosował ją oczywiście Amazon, który na początku swej działalności, jeszcze kiedy specjalizował się w sprzedaży książek, dostarczał klientom niszowe tytuły, których w innych księgarniach nie można było znaleźć. Oznaczało to, że firma musiała mieć w swojej ofercie więcej tytułów niż jakakolwiek księgarnia, stąd ten statystyczny „długi ogon”.

Co jest zatem niszowego w zdrowiu i życiu erotycznym? Zdaje się, że nic, bo przecież dotyczy to (niemal) każdego. Branża ta jest niszowa w tym sensie, że przez społeczną pruderyjność ciągle traktowana jest jako tabu.

Tyle że przechodzi ona ogromną zmianę. Staje się mniej wulgarna, coraz więcej w niej skupienia na zdrowiu i „intymnym wellnessie”. To powoduje, że tak dynamicznie rośnie. Sprzedaż gadżetów erotycznych przeniosła się do sieci, gdzie rok w rok notuje kilkudziesięcioprocentowe wzrosty. Jest to więc rewolucyjne wrzenie. Polki i Polacy, podobnie jak wcześniej społeczeństwa na Zachodzie, otwierają się i dowiadują, że ich problemy związane z życiem erotycznym da się rozwiązać i można o nich otwarcie rozmawiać.

I na takim wczesnym rynku zbudowanie sobie niszy sprawia, że gdy już urośniemy, zamieni się ona w fosę chroniącą nas przed konkurentami. To jest właśnie najpiękniejsze w szukaniu niszy. Na początku wynika ona ze słabości, firma nie jest w stanie konkurować z większymi, bo nie ma takich zasobów. Wyróżnia się właśnie w niszy, która potem staje się jej zbroją. Oczywiście nie uchroni ona nas przed wszystkim, bo firma musi się ciągle adaptować do zmian. Jednak by zbudować coś potężnego, najpierw trzeba mieć niszę.

My Company Polska wydanie 8/2023 (95)

Więcej możesz przeczytać w 8/2023 (95) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ