Rząd "blokuje" ustawę wiatrakową

wiatraki
Liberalizacja ustawy wiatrakowej umożliwiłaby inwestycje w elektrownie wiatrowe, co przyniosłoby niższe rachunki za prąd fot. shutterstock.
Przy mocnych wiatrach polskie farmy wiatrowe są w stanie zapewnić 1/3 naszego zapotrzebowania na prąd. Jednak rząd PiS zadaje kolejny cios i ustawą blokuje rozwój tego rodzaju zielonej energii.

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Polska desperacko potrzebuje zwiększyć niezależność energetyczną. Gdyby w 2016 roku partia rządząca PiS nie zablokowała rozwoju energetyki wiatrowej feralną ustawą, prawdopodobnie już teraz nie musielibyśmy się martwić o bezpieczeństwo energetyczne kraju.

Paraliż energii wiatrowej

Z powodu tego przepisu od sześciu lat w Polsce nie powstały żadne nowe instalacje wiatrowe. Wiatraki wznoszone w tym okresie na naszych oczach m.in. przy trasach samochodwych, były zakontraktowane przed 2016 rokiem.

W ramach umowy z Komisją Europejską prawicowy rząd został zmuszony do liberalizacji ustawy wiatrakowej. To założenie jest jednym z tzw. kamieni milowych, które mają zostać spełnione przez Polskę, by mogła otrzymać środki z Krajowego Planu Odbudowy (funduszu gwarantującego miliardy euro dla Polski na odbudowę gospodarki po pandemii).  

Przełomu nie będzie

Jak zaznacza portal Money.pl żadnego przełomu w tej sprawie nie będzie. Rząd stworzył projekt, który zdaniem ekspertów, jeszcze bardziej komplikuje sytuację. „Dokument pełen jest pułapek. W dodatku z niewiadomych przyczyn utknął w Sejmie” – informuje serwis finansowy.

Przypomnijmy, że w 2016 roku ustawa wprowadzona przez PiS, określa minimalną odległość między budynkiem mieszkalnym a elektrownią wiatrową jako dziesięciokrotność wysokości instalacji. Obecnie wiatraki mierzące 100 metrów nie mogą powstać w odległości kilometra od czyjegoś domu.  

Kolejny bubel prawny

Nowelizacja miała polegać na zmniejszeniu tej odległości o połowę (czyli wiatraki możnaby było wznosić około 500 metrów od zabudowań). Jednak ostateczna zgoda na taką inwestycję zależałaby od samorządów. To oznacza, że elektrownie wiatrowe mogłyby powstawać tylko na terenie gmin, które uwzględniłyby takie inwestycje w swoich planach zagospodarowania przestrzennego.

W praktyce gminy musiałby objąć takim planem cały swój teren – a to wieloetapowy proces, zajmujący wiele lat pracy, w którym konieczne są konsultacje z mieszkańcami i wiele innych spełnionych wymagań.   

Jak zauważają prawnicy, cytowani przez portal Money.pl założenia liberalizacji ustawy wiatrakowej sprawią, że gminy nie będą wiedziały, jak sporządzić miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego. Błędne koło planistyczne spowoduje, że przyjęcie określonego rozwiązania może doprowadzić do jego nieważności.

Niższe rachunki za prąd

Nad Europą zbierają się czarne chmury. Nadciąga kryzys energetyczny. Inwestycje w energię odnawialną z pewnością odciążyłyby elektrownie węglowe. Pozysykiwanie więcej zielonej energii zbliżyłoby nas także do osiągnięcia neutralności klimatycznej w 2050 roku. Jednak najważniejszą konkluzją, o której rząd zdaje się zapominać, jest fakt, że rozwój energii wiatrowej mógłby wyrażnie obniżyć nasze rachunki za prąd.

Czytaj dalej: Yestersern zyskuje inwestora branżowego

ZOBACZ RÓWNIEŻ