Paragon gola

łuczak
Maciej Łuczak / fot. materiały prasowe
Trzema tysiącami złotych ukarano sprzedawczynię dwóch niepozornych kulek lodów, która położyła paragon na sklepowej ladzie, zamiast wcisnąć go do ręki tajnemu inspektorowi skarbowemu. Zdarzenie było komentowane w mediach, a nawet zostało wykorzystane w kampanii wyborczej. Na szczęście mandat został uchylony przez Krajową Administrację Skarbową. Podobne zdarzenia są jednak nagminne.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 12/2023 (99)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

W 2022 r. co czwarta kontrola przeprowadzona w trybie tzw. nabyć sprawdzających – to straszna slangowa nazwa, bleee – zakończyła się nałożeniem na przedsiębiorcę mandatu karnego. Wystawiono ich łącznie aż 56 246 na łączną kwotę 18 mln zł.

Prowokacje naszych agentów skarbówki szokują od lat. Najsłynniejsze było chyba pojawienie się dystyngowanej Maty Hari w warsztacie samochodowym pięć minut przed jego zamknięciem. W aucie znajdowała się przepalona żarówka świateł mijania. Wymieniono ją i życzono szerokiej drogi, ale nie wystawiono paragonu na kwotę całych 10 zł. Straszne. Zbrodnia. Cóż, Al Capone został przecież wsadzony do więzienia wyłącznie za niepłacenie podatków. Nasz bohater z Bartoszyc, który dopuścił się takiego wykroczenia skarbowego, w przeciwieństwie do słynnego gangstera z Chicago, nikogo jednak nie zamordował, nie wymuszał haraczy, a nawet nie handlował alkoholem. Ba, podobno był nawet abstynentem i z szacunkiem odnosił się do swojej teściowej. Inna taka sprawa dotyczyła kupna długopisu za 2,50 zł. Mata Hari numer 2 schowała go do torebki, ale z premedytacją pozostawiła na ladzie paragon. Sprzedawca po chwili wyrzucił go do kosza. Na to tylko czekała tajna inspektorka, która powróciła w towarzystwie swoich dwóch kolegów ze skarbówki. Mandat wyniósł 1820 zł.

Poza mrożkowską absurdalnością takich zdarzeń trochę winne są obowiązujące przepisy. W wyroku z 2019 r. Naczelny Sąd Administracyjny stwierdził, że „kupujący nie ma obowiązku odbioru wydrukowanego dokumentu fiskalnego, to obowiązkiem sprzedającego (podatnika) jest jedynie zaoferowanie jego odbioru”. Słowem kluczem jest zatem „wydanie” paragonu, a w zasadzie jego znaczenie we współczesnej polszczyźnie. Zastanawiając się nad tym, od razu nasuwa się znana piosenka Jacka Kaczmarskiego poświęcona wspaniałemu rosyjskiemu poecie, który trafił do łagrów – Osipowi Mandelsztamowi. Leciało to tak: „Po Archipelagu krąży dziwna fama/ że mają wydawać Ośkę Mandelsztama/ dziwi się niezmiernie urzędnik nalany/ jakże go wydawać On dawno wydany/ tłumaczy sekretarz nowy ciężar słowa/ dziś wydawać znaczy tyle co drukować!”. Niestety już nawet same takie rozważania i nasuwające się konotacje przenoszą nas w najmroczniejsze totalitarne czasy. „Żyjemy tu, nie czując pod stopami ziemi” – pisał Mandelsztam.

No więc, wydanie paragonu fiskalnego polega przecież wyłącznie na tym, aby go udostępnić, a więc umożliwić klientowi jego zabranie. I tyle. Dla większości z nas to kawałek nieprzydatnego papieru, praktycznie śmieć, chyba że ktoś pasjonuje się loterią paragonową, w której właśnie można wygrać hulajnogę, sokowirówkę albo szpiegowską kamerę. Od niedawna możliwe jest także wystawianie e-paragonów, ale znając nasze urzędy skarbowe i niedoskonałości systemów informatycznych, z tym dopiero będzie jazda.

W sieci jest już sporo podpowiedzi, jak ograniczyć ryzyka związane z podstępnym nabyciem sprawdzającym. Sposób w przeróżnych branżach usługowych jest prosty. Należy po prostu pobierać należność – a w konsekwencji wystawić paragon – dopiero po wykonaniu usługi, co może w ogóle zniechęcić kontrolerów skarbówki do przeprowadzenia prowokacji albo znacznie ograniczyć ich zawodową aktywność. W każdej z kontrolowanych restauracji będą przecież musieli zjeść pizzę albo hamburgera i wypić piwo. A ile można.

Fryzjerzy i tak mają najlepiej, bo tutaj zdolności prowokacji ze strony urzędników skarbowych są zdecydowanie najmniejsze. To przecież możliwość przeprowadzenia zaledwie kilku takich akcji w roku. Włosy rosną bardzo wolno. Czekając aż to nastąpi, tajni agenci skarbówki będą mogli sobie pooglądać serial telewizyjny dla młodzieży zatytułowany „Paragon gola” nakręcony w 1969 r. na podstawie książki Adama Bahdaja „Do przerwy 0-1”. Chodzi oczywiście o historię Mańka Tkaczyka, najlepszego zawodnika podwórkowej drużyny „Syrenka”, znanego pod pseudonimem „Paragon”. Dla przypomnienia. Tak samo, jak uwielbiał strzelać gole, nienawidził też „samobójów”.

My Company Polska wydanie 12/2023 (99)

Więcej możesz przeczytać w 12/2023 (99) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie