Jak nauczyć 
dziecko przedsiębiorczości

fot. Adobe Stock
fot. Adobe Stock 72
Dziecko nie rodzi się z genem przedsiębiorczości, tylko dlatego, że jego rodzice np. mieli swoje firmy i doskonale na nich zarabiali. Przedsiębiorczość to raczej zespół cech, które można w dziecku kształtować – mówi dr Marta Majorczyk, pedagog i wykładowczyni akademicka.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 8/2019 (47)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Czy„przedsiębiorczość” to cecha charakteru, temperamentu czy po prostu umiejętność, której można dziecko nauczyć? 

Nie jest to takie proste. Dziecko nie rodzi się z genem przedsiębiorczości, bo jego rodzice np. mieli swoje firmy i doskonale na nich zarabiali. Przedsiębiorczość to raczej zespół cech, które można w dziecku kształtować czy pomagać im się rozwijać. Bo przedsiębiorczość to raczej postawa zawierająca w sobie pewne umiejętności i zdolności. 

Kreatywność, logiczne myślenie, zdolności matematyczne – to pierwsze, co przychodzi mi do głowy. 

Zdolności matematyczne, rozumienie mechanizmu przyczyna-skutek – to etap trochę późniejszy. Dopiero pod koniec 6. roku życia pojawiają się umiejętności stricte matematyczne i kojarzenie przyczyny ze skutkiem. Na początku trzeba by się było zająć kreatywnością, spostrzegawczością i wyobraźnią – osoba z takimi umiejętnościami znajdzie lub rozwinie biznes nawet tam, gdzie inni nie dostrzegają żadnej szansy. To ważny element przedsiębiorczości i tego można uczyć dzieci. Zła wiadomość dla rodziców kochających tablety – nic nie zastąpi czytania książek, opowiadania historii, czytania wierszy. To jest potrzebne dziecku jak powietrze i jedzenie. Żadna technologia nie jest w stanie wypełnić tej luki. Czytajmy dziecku, słuchajmy jego historii, niech opowiada o własnych wyobrażeniach.

Kładziemy się na trawie, obserwując z dzieckiem chmury, a w duchu cieszymy się, że dziecko za kilkanaście lat będzie młodym zdolnym startupowcem?

Nie uczyłabym dziecka przedsiębiorczości intencjonalnie, bo to może nie wyjdzie. Po prostu dbałabym o harmonijny rozwój dziecka. Pamiętajmy, nie każdy może zostać przedsiębiorcą: to zależy nie tylko od indywidualnych predyspozycji, ale również od uwarunkowań gospodarczo-społecznych, w których przyszło nam żyć. Pozwalajmy dziecku dużo rysować, malować, nie według wzoru kolorowanki, tylko tak, jak ono chce. Nie kupujmy zabawek o ograniczonej funkcjonalności – najlepsze są proste i niedrogie. Nawet takie, które znajdziemy w kuchni – niepotrzebna butelka plastikowa, kubki po jogurcie, skrawki materiału, papier, gazety. To wszystko dziecko może wykorzystać do tworzenia różnego rodzaju rzeczy, które mu się spodobają i dzięki temu rozwijają jego wyobraźnię i kreatywność. Bycie kreatorem czegoś nowego, własnego uczy pewności siebie. Dziecko ma świadomość: „sam wymyśliłem, wykreowałem, zrealizowałem”. Czy nie tego szukamy u przedsiębiorcy? Taki człowiek musi czuć się pewny w tym, co robi. Musi wierzyć, że mu się uda i że to, co robi jest skuteczne, słuszne. Musi podejmować ryzyko. Osoba przedsiębiorcza to przecież ktoś, kto ponosi konsekwencje swoich decyzji.

Po jakimś czasie w procesie wychowania dziecka nieuchronnie pojawia się temat pieniędzy…

Jest on w jakimś sensie kluczowy dla przedsiębiorczości. I tutaj rodzice, którzy mają kłopot z gospodarowaniem pieniędzmi, mogą martwić się, że tę niefrasobliwość przekażą dziecku. Ale może jest to także lekcja dla rodziców, jak ucząc dziecko gospodarności, także samemu modyfikować swoje błędy w gospodarowaniu funduszami? Należy także nie zapominać o tym, że pieniądze nie są celem. Czyli cieszmy się samochodem takim jaki mamy, a nie zazdrośćmy sąsiadom Lexusa. Cieszmy się tym życiem, które mamy. 

Bawmy się z dziećmi w sklep, wysyłajmy na zakupy z określoną sumą pieniędzy i poleceniem, żeby kupiło produkty na kolację dla całej rodziny. Niech wie, że pieniądze są skończone, że jeżeli ich zabraknie – nie można nic więcej kupić. Dobrze jest wypracować (także wspólnie z dzieckiem) strategię niemarnowania jedzenia, czyli niekupowania nadmiernej ilości produktów. Jeżeli np. widzimy, że za dużo wyrzucamy, zróbmy razem z dzieckiem posiłek z lodówkowych resztek, żeby ich nie marnować. Zapytajmy: „w lodówce jest ser, mleko, jajka, pomidor. Jaki obiad można z tych produktów ugotować?”. W kontekście pieniędzy ważny jest także szacunek do przedmiotów, które ma dziecko.

„Szanuj je, bo potem będziesz mógł/mogła sprzedać je na pchlim targu”? To nauka przedsiębiorczości?

Tak. Ale także kupowanie na pchlim targu za mniejsze pieniądze. Ale nie tylko chodzi o to, żeby je spieniężyć. Także o to, żeby służyły nam jak najdłużej. Przedsiębiorczość to przecież zarządzanie aktywami, tym, co posiadam. Poza tym warto także uczyć punktualności i wywiązywania się z obietnic – dotrzymywania słowa. Tutaj mamy do czynienia z modelowaniem – wymagając tego od dziecka, sami musimy w sobie wykształcić te cechy. Popatrzmy, jak dziecko gospodaruje pieniędzmi: czy wydaje je lekką ręką, czy raczej oszczędza. Rodzic może poradzić, sugerować: „odłóż, zbierasz na komputer”. Chwalmy je za dojrzałe decyzje finansowe. I świećmy swoim przykładem mądrych decyzji finansowych. Nauczmy dziecko, czym jest kredyt, wytłumaczmy zasady lokaty, pożyczki. 

Jak rozmawiać z dzieckiem o pracy? Mam wrażenie, że rodzice mają tendencję: „nie przemęczajmy dziecka, wystarczy, że się uczy”. Jak uczyć, że praca ma wartość?

Niech dziecko od małego wykonuje proste czynności w domu. Dwulatek niech porządkuje swoje zabawki, kilkulatek może już pomagać rodzicom w prostych czynnościach domowych. Pielęgnujmy zalążek pracowitości, odpowiedzialności, wykonywania obowiązków, systematyczności tych nawyków. Zadaniem rodziców jest konsekwentne pilnowanie, żeby się z tych obowiązków wywiązywać. 

Opowiadajmy dziecku o swojej pracy, nawet jeżeli jest skomplikowana, przedstawmy ją tak, żeby była dla niego zrozumiała. Pokazujmy, że jest ważna, bo dzięki niej są pieniądze. Dobrze, jeżeli swoją pracę lubimy – dziecko widzi, że sprawia nam ona radość i satysfakcję. Jeżeli nie jest to praca naszych marzeń – skupmy się na jej użyteczności. 

Czy inspirować nastolatka, żeby w ramach ćwiczenia swojej przedsiębiorczości, poszukał sobie pracy sezonowej na wakacje?

Oczywiście. Warto potrenować. Jeżeli wiemy, że jest taka możliwość w naszej okolicy i on myśli o tym i sam wpadł na ten pomysł, warto się na to zgodzić. Unikajmy kształtowania w dziecku stanu wyuczonej bezradności. To bardzo niebezpieczne i ryzykowne: dziecko może udawać, że czegoś nie potrafi licząc, że ktoś to za niego zrobi. Nie wyręczajmy dzieci w czynnościach, które potrafią same zrobić. Dlatego, jeżeli nastolatek wpadł na pomysł pracy sezonowej, koniecznie skorzystajmy z tego młodzieńczego zapału.

Dziecko znajomego pojechało na kolonię, miało ze sobą bardzo dużo słodyczy. Akurat wśród dzieci był deficyt na słodkości. Chłopak zaczął swoje słodycze sprzedawać kolegom. Przedsiębiorczy? 

Niewątpliwie. Zauważył, że jest deficyt, wykorzystał go, żeby zarobić To jest przebłysk dziecięcej przedsiębiorczości. Zauważył, poobserwował i wpadł na dobry pomysł.

A kiedy dziecięca przedsiębiorczość powinna nas niepokoić? 

Wtedy, kiedy za szybko chce się osiągnąć sukces kosztem innych ludzi, zachowuje się nie fair, oszukuje, okłamuje. Nieszczerość, oszukiwanie, zmuszanie… Tutaj byłabym ostrożna i pilnie obserwowała, w jaki sposób dziecko porusza się w takim świecie. Zwracajmy mocno uwagę na zasady fair play. Dobrze jest pokazać dziecku, że osiąganie sukcesu finansowego, to nie tylko jest ciężka praca, ale zgodna z przyjętymi zasadami. I co ważne – dzielenie się zyskiem. Wielu przedsiębiorców, którzy osiągnęli sukces to przecież filantropi, którzy pokazują, że można i trzeba się dzielić.

My Company Polska wydanie 8/2019 (47)

Więcej możesz przeczytać w 8/2019 (47) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ