Impreza w "bańkach", wejście z paszportem COVID-owym. Tak wygląda przyszłość koncertów?

Źródło: Youtube Flaming Lips
Źródło: Youtube Flaming Lips
Brak wydarzeń kulturalnych zaczyna coraz bardziej doskwierać, a organizatorzy próbują radzić sobie z koronawirusem na różne sposoby. To nieśmiałe pojedyncze próby czy światełko w tunelu?

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Odkąd kilka dni temu odwołano Glastonbury, a więc jeden z najsłynniejszych festiwali muzycznych na świecie, mało kto ma jeszcze nadzieję, że w lato będziemy mogli uczestniczyć w większych plenerowych imprezach. Organizatorzy innych popularnych imprez co prawda nie wyrazili jednoznacznej opinii na temat letniego sezonu festiwalowego, jednak sądząc po kiepskim tempie szczepień oraz pojawiających się kolejnych mutacjach koronawirusa, można z niemal stuprocentową pewnością stwierdzić, że nie odbędą się również inne kilkudniowe festiwale, na czele z gdyńskim Open'erem. Zresztą w zeszłym roku było podobnie - najpierw zostało odwołane Glasto, dopiero później konkurencja. Niektórzy zwlekali co prawda do ostatnich chwil (śląski Fest Festival na przykład), ostatecznie jednak nie odbył się żaden znaczący plenerowy event.

Maciej Woć z Sony Music kilka miesięcy temu stwierdził na łamach Onetu, że już po wygaśnięciu epidemii koncerty będą odbywały się dokładnie tak samo jak przed pandemią. - Zgadzam się całkowicie! Uważam wręcz, że jeszcze chętniej będziemy korzystać z szeroko rozumianej kultury, jeszcze częściej chodzić na koncerty czy festiwale. Obecny czas dużej grupie ludzi pokaże, co w życiu jest naprawdę ważne. Kontakt i spotkania w większym gronie z przyjaciółmi, w trakcie wydarzeń kulturalnych, będą smakować jeszcze lepiej - komentuje w rozmowie z mycompanypolska.pl Piotr Orlicz-Rabiega, szef i organizator Audioriver, jednego z największych festiwali muzycznych w Polsce.

O tym, że ludzie są jeszcze bardziej spragnieni doznań kulturalnych niech świadczą przykłady imprez z ostatnich tygodni. Czy tak będzie wyglądała przyszłość koncertów?

Bezpieczniej niż w sklepie

22 stycznia w Oklahomie odbył się koncert popularnego zespołu The Flaming Lips. Zarówno publiczność jak i muzycy zostali umieszczeni w nadmuchiwanych bańkach. - Będziecie bardziej bezpieczni, niż podczas robienia zakupów w sklepie! - zachęcał przed występem Wayne Coyne, frontman grupy.

Bańki wyposażono w ręcznik, wentylator, butelkę wody oraz niewielki głośnik dla lepszego odbioru dźwięków. Znalazły się w niej również informacje, jak uzyskać pomoc, jeśli poczujemy się gorzej lub będziemy musieli skorzystać z toalety. Każda ze 100 baniek mogła pomieścić do trzech widzów. 

O wydarzeniu napisały wszystkie znaczące media muzyczne. I to nie pierwsze tego typu wydarzenie zorganizowane przez The Flaming Lips, ponieważ zespół testował takie rozwiązanie już kilka miesięcy wcześniej. 

Tylko przebadani

Organizatorzy kultowego festiwalu Primavera Sound zorganizowali w Barcelonie specjalny koncert, w którym wzięło udział 500 wybranych osób. Każdy z chcących uczestniczyć w wydarzeniu musiał przebadać się na obecność koronawirusa kilka dni przed imprezą. Dodatkowo przed wejściem wszyscy zostali zbadani na obecność przeciwciał, mierzono również temperaturę. Podczas eventu bawiono się bez zachowania dystansu społecznego i... nikt nie zachorował. Oczywiście nie można wyciągać zbyt pochopnych wniosków - organizatorzy mogli po prostu mieć szczęście - jednak to już daje choć niewielką nadzieję na przyszłość.

Kwestia ewentualnego wprowadzenia "paszportów COVID-owych" jest szeroko komentowana nie tylko ze względów prawnych, ale również moralnych. Przeciwnicy takiego rozwiązania przekonują, że to stygmatyzacja społeczeństwa, natomiast zdaniem zwolenników - tak właśnie będzie wyglądała przyszłość zarówno wydarzeń kulturalnych, jak i np. podróży. 

"Paszporty" - jak informowaliśmy na naszych łamach wcześniej - już nie długo mogą być wykorzystywane na szeroką skalę na Ibizie.

Koncerty samochodowe

Niedawno media społecznościowe obiegły zdjęcia z niezwykłego koncertu kanadyjskiego chóru Luminoes Voices. Dyrygent stał przed rzędem samochodów, w których przebywali wokaliści. Dzięki łączności radiowej muzyki słuchało również wielu fanów - również siedzących w swoich pojazdach. Zdaniem prof. Davida Newmana to bardzo prawdopodobne, że w przyszłości koncerty będą wyglądały właśnie w ten sposób.

Kolejny taki koncert Luminoes Voices już w lutym.

ZOBACZ RÓWNIEŻ