O tchórzostwie

Fot. Materiały prasowe
Fot. Materiały prasowe 44
Jak powiedział Szekspir ustami Hamleta: „Tak, to rozwaga czyni nas tchórzami”. Wolałbym kontynuować o Szekspirze, ale prawdziwą inspiracją była tym razem niedawna wypowiedź jednego z najbardziej rozpoznawalnych polskich polityków. Nazwał on innego polityka, niewiele młodszego, ale wciąż niezwykle aktywnego i skutecznie osiągającego swoje cele – „zwyczajnym tchórzem”.
ARTYKUŁ BEZPŁATNY

z miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 9/2018 (36)

Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!

Cóż, wydaje mi się, że „Hamleta” to on nie czytał. Nie będę jednak zajmował się dość abstrakcyjnymi wypowiedziami tych czy innych polityków, choć w okresie letniej kanikuły można by ułożyć z nich całkiem zabawny obrazek. Zajmę się tchórzostwem jako takim. 

Czym ono jest? Najprościej by było odpowiedzieć, że brakiem odwagi. I nie sposób się z tą krótką definicją nie zgodzić. A jeśli tak, to, niestety, jako społeczeństwo konsekwentnie stajemy się zbiorowością wirtualnych bohaterów i realnych tchórzy. I dzieje się tak od dawna, choć intuicyjnie czuję, że im więcej w naszym otoczeniu różnych instytucji „służących” społeczeństwu i im więcej technologii, tym zjawisko braku realnej odwagi jest powszechniejsze. Tak, wiem, że można z tym poglądem polemizować, bo teraz odwaga ma inne oblicze, ale mimo wszystko uważam, że stajemy się zbyt zachowawczy (a może po prostu bardziej roztropni i bardziej ceniący spokój i własne życie?). Narasta awersja do ryzyka. Nasi przodkowie zdobywali i zasiedlali nowe terytoria, przemierzając dalekie lądy i bezkresne oceany. Tysiące lat temu, wyruszając zapewne z Afryki, stopniowo dotarli niemal wszędzie. Bez prądu, ropy i wszystkich zdobyczy cywilizacji, jakimi aktualnie dysponujemy. Nasza wyobraźnia z trudem to obejmuje. Teraz jednodniowa wycieczka z przewodnikiem do dżungli nieopodal luksusowego hotelu traktowana jest jak wyzwanie. Dysponujemy siłą, którą nasi praprzodkowie uznaliby za moc boską, ale tracimy to, co dała nam natura – codzienną odwagę. 

Wśród młodych obywateli USA tylko w ciągu ostatnich 20 lat gotowość do zmiany miejsca zamieszkania w poszukiwaniu lepszej pracy spadła o prawie jedną trzecią. A przecież Amerykanie słynęli z nadzwyczajnej mobilności. Ostatnie 30 lat to także drastyczny spadek przedsiębiorczości młodych Amerykanów. Według danych prezentowanych przez Tylera Cowena w książce „The Complacent Class” odsetek młodych ludzi, którzy posiadają w USA własne firmy, zmalał od lat 80. XX w. o ok. 65 proc. Towarzyszy temu odkładanie w czasie momentu założenia rodziny, skutkujące coraz późniejszym macierzyństwem i ostatecznie obniżaniem się wskaźnika dzietności, a więc starzeniem się społeczeństwa. Jak podaje amerykańska agencja demograficzna Census Bureau, w latach 80. ok. 25 proc. osób w wieku 24–25 lat pozostawało poza związkiem małżeńskim, obecnie jest to ok. 50 proc. W efekcie tamtejszy wskaźnik dzietności spadł do 1,76 – jest to najniższy poziom od momentu, kiedy w 1909 r. zaczęto go obliczać. To nie tylko zmiana modelu życia na inny. My coraz bardziej boimy się podejmować ryzyko zmiany, bo jest nam coraz lepiej. Zaczynamy żyć pod kloszem. Boimy się zakładać rodziny i mieć dzieci, boimy się na stałe opuszczać naszą strefę komfortu i szukać szczęścia w świecie. Pewnie dlatego, że nie ma takiej potrzeby, i dlatego, że świat, w sensie geograficznym (pomijając kosmos), jest już zasiedlony i nie ma już na nim niczego za darmo. 

Może to i dobrze, bo dzięki zdobyczom cywilizacji szanse na życie mają jednostki biologicznie słabsze, a osoby po czterdziestce – na przeżycie kolejnych kilkudziesięciu lat. Ale to nie dzięki powszechnej odwadze. To dzięki odwadze nielicznych, którzy rozwijają ten świat dla czynienia go lepszym, oraz tym, którzy chcą na tym zarobić. Naukowcy, wynalazcy, przedsiębiorcy, żołnierze na misjach pokojowych... oni wciąż mają odwagę. Większość z nas potrafi oczywiście odważnie walczyć z wszelkim złem pod postacią smoków, zombie czy innej maści złoczyńców, pod warunkiem, że to zło ma postać elektronicznych stworów na ekranie smartfona. Kiedy jednak ten smartfon wyrwie z ręki złodziej z krwi i kości, to brakuje odwagi, by równie dzielnie zdzielić go przez łeb. No, ale przecież tak jest „roztropniej”. 

 

My Company Polska wydanie 9/2018
 (36)

Więcej możesz przeczytać w 9/2018 (36) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ