Energetyczna gorączka złota

Jak zwykle, aby zrozumieć skutki, trzeba cofnąć się do przyczyn. Tym razem podróż w przeszłość będzie wyjątkowo daleka.
Akcje prywatyzowanych koncernów energetycznych miały budować zaufanie Polaków do giełdy w ramach zakrojonego na szeroką skalę programu „Akcjonariat Obywatelski”. Był on kontynuacją wielkich giełdowych prywatyzacji z tą jednak różnicą, że w latach 2010-2013 wprowadzono specjalne preferencje dla inwestorów indywidualnych przy składaniu zapisów. Przewidziano dla nich osobne pule akcji, ale aby uniknąć zniechęcających redukcji zapisów, wprowadzono też maksymalne pakiety, na które można było składać zapisy. Takie rozwiązanie ograniczało wprawdzie apetyty rekinów giełdowych, ale pozwalało przydzielić akcje rzeczywiście rzeszom inwestorów.
W niektórych ofertach, zwłaszcza w pierwszym roku funkcjonowania programu, zapisy składało nawet 200-300 tys. inwestorów indywidualnych. Dla porównania, w ostatnich głośnych ofertach (IPO) giełdowych, udział wzięło 36 tys. inwestorów indywidualnych w przypadku Żabki i 11 tys. w przypadku Diagnostyki. W obydwu przypadkach oferty uznano za ogromny sukces i wielką mobilizację indywidualnych nabywców akcji.
Tymczasem nawet gdy program Akcjonariat Obywatelski chylił się ku końcowi, w prywatyzacji koncernu Energa udział wzięło ponad 70 tys. inwestorów indywidualnych, wciąż obdarzając zaufaniem sektor, w którym teoretycznie trudno było stracić pieniądze. Trudno było bowiem wyobrazić sobie, że klienci mieliby z jakiegoś powodu zrezygnować z zakupu podstawowych usług niezbędnych do funkcjonowania, takich jak prąd w gniazdku. Z drugiej strony uwolnione ceny energii elektrycznej musiały zapewniać zyski ich wytwórcom, nawet po uwzględnieniu ogromnych nakładów inwestycyjnych. Jak wiemy, praktyka znów nie zgadzała się z teorią.
Fatalna zmiana
Akcje Jastrzębskiej Spółki Węglowej do dziś są przykładem nieudanej prywatyzacji. W ofercie publicznej z 2011 r. sprzedawano je po 136 zł za akcję i ponad 160 tys. inwestorów jeszcze teraz wstrząsają dreszcze na samo wspomnienie skrótu JSW, który od czasu do czasu pojawia się w mediach, głównie w kontekście strajków górniczych. Notowania JSW nie tylko nigdy nie znalazły się na poziomie ceny emisyjnej, ale od dnia debiutu dosłownie runęły w przepaść i do dziś notowane są z ponad 80-procentową stratą w stosunku do ceny z IPO. Akcje Tauronu po obiecującym starcie (debiut nie był udany, ale notowania szybko i z nawiązką odrobiły początkowe straty) przez cztery lata dryfowały w trendzie bocznym, by od połowy 2015 r. przejść w trend spadkowy, który w pięć lat także zabrał inwestorom 80 proc. ceny zapłaconej w trakcie IPO (straty były nieco mniejsze, jeśli uwzględnić dywidendę). Do połowy 2015 r. nieźle radziły sobie także akcje przywołanego wcześniej koncernu Energa, ale przez kolejnych pięć lat notowania spadły z 23 zł do 6 zł. ZE PAK w korkociąg spadków wpadł już w 2014 r. i w zaledwie dwa lata stracił 75 proc. wyceny giełdowej. Obecne na giełdzie już wcześniej (od 2009 r.) akcje PGE od 2015 do 2020 r. straciły blisko 90 proc. wartości...
Artykuł dostępny tylko dla prenumeratorów
Masz już prenumeratę? Zaloguj się
Kup prenumeratę cyfrową, aby mieć dostęp
do wszystkich tekstów MyCompanyPolska.pl
Co otrzymasz w ramach prenumeraty cyfrowej?
- Nielimitowany dostęp do wszystkich treści serwisu MyCompanyPolska.pl
- Dostęp do treści miesięcznika My Company Polska
- Dostęp do cyfrowych wydań miesięcznika w aplikacji mobilnej (iOs, Android)
- Dostęp do archiwalnych treści My Company Polska

Więcej możesz przeczytać w 8/2025 (119) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.