Afera Francopolu, czyli jak podcięto skrzydła polskiemu lotnictwu

Płatowce Breguet
Płatowce Breguet, fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Afera Francopolu kosztowała polskie państwo miliony złotych oraz życie kilkudziesięciu pilotów zmuszonych do obsługi wadliwych samolotów nazywanych latającymi trumnami. Największą stratą było jednak zapóźnienie polskiego lotnictwa, które sprawiło, że w 1939 r. nie było ono w stanie nawiązać równorzędnej walki z niemiecką Luftwaffe.

Z tekstu dowiesz się m.in.:   

  • Jak w latach dwudziestych XX w. na Okęciu miała postać najnowocześniejsza lotnicza fabryka świata i dlaczego nie wyprodukowała ani jednego samolotu? 
  • Dlaczego „afera Francopolu” kosztowała polskie państwo miliony złotych?  
  • Kto stał za sprowadzeniem nad Wisłę wadliwych samolotów z Francji, które kosztowały życie kilkudziesięciu polskich pilotów? 

Cały tekst znajdziesz w My Company Polska lub po zalogowaniu z aktywnym dostępem do wszystkich treści na portalu mycompanypolska.pl  

 

 

6 sierpnia 1927 r. generał Włodzimierz Zagórski opuszcza areszt w Wilnie. W asyście wojskowych jedzie pociągiem do Warszawy z rozkazem stawienia się u Józefa Piłsudskiego. Generał za kratami spędził kilkanaście ostatnich miesięcy i był już ostatnim uwięzionym oficerem, który w zamachu majowym 1926 r. opowiedział się przeciwko Józefowi Piłsudskiemu. Po przejęciu władzy marszałek w zasadzie zrezygnował z rozliczeń w armii, niemal wszyscy jego przeciwnicy, po krótkim aresztowaniu, odzyskali wolność, a nawet stanowiska. Zagórski jest jednak wyjątkiem, jemu marszałek nie potrafi wybaczyć.

Znają się od wczesnej młodości. Zagórski władający sześcioma językami, świetnie wykształcony na uczelniach w Wiedniu i Paryżu nieraz pogardza „nieokrzesanym” Piłsudskim. Jeszcze przed pierwszą wojną światową pracuje w austro-węgierskim wywiadzie, odbiera wtedy od przyszłego naczelnika państwa raporty agenturalne. Ale po odzyskaniu niepodległości Piłsudski nie chce, by fakt jego współpracy z wywiadem zaborczego państwa wyszedł na jaw. To jeden z powodów, dla którego jeszcze w 1918 r. młode polskie państwo sprowadza drogą dyplomatyczną z Austrii archiwalne listy polskich agentów. Niektóre nazwiska, głównie ludzi związanych z Piłsudskim, są mechanicznie z nich usuwane żyletką.

Problem w tym, że generał „kwitów na marszałka” nie musi ściągać z zagranicy. Podobno ma je w prywatnym sejfie, o czym od czasu do czasu lubi opowiadać przyjaciołom. Te wieści docierają do marszałka. Nic dziwnego, że historycy piszący o relacjach Zagórskiego z Piłsudskim, będą najczęściej używać słowa „nienawiść”.

Gdy w sierpniu 1926 r. generał jedzie z Wilna do stolicy, nie wie nawet, czy odzyskał wolność, czy też na miejscu czekają go kolejne dni przymusowego odosobnienia. Dopiero na warszawskim Dworcu Wileńskim dowiaduje się, że może iść do domu. Jest sobota, marszałek musiał wyjechać poza miasto, więc wbrew wcześniejszym planom się z nim nie spotka. Zagórski ma się zameldować w jego gabinecie dopiero w poniedziałek. Zostawia więc bagaż w dworcowej przechowalni, a sam jedzie do publicznej łaźni przy Krakowskim Przedmieściu. Dziwna decyzja, zważywszy, że generał ma w Warszawie mieszkanie, rodzinę i przyjaciół. Ale od tej chwili wszystko w tej historii jest dziwne, wręcz niewiarygodne. Bo Zagórski po prostu znika. Nikt nigdy go już nie zobaczy, nie zostanie też odnalezione jego ciało. Śledztwo państwowe, a także dziesiątki lat poszukiwań prowadzonych przez dziennikarzy i historyków nie wyjaśnią tej zagadki. Generał po prostu się rozpłynął!

Teorii wyjaśniających jego zaginięcie jest kilkanaście. Morderstwo dokonane przez ludzi Piłsudskiego? Ucieczka za granicę w obawie przed procesem politycznym?

Jedna z hipotez zakłada, że zniknięcie jest skuteczną próbą uniknięcia rozliczeń związanych z aferą Francopolu. To jeden z największych przekrętów gospodarczych II RP, w którym Zagórski niewątpliwie odegrał główną rolę.

Francuski kredyt

Żeby zrozumieć aferę Francopolu, trzeba się cofnąć do 1918 r. U progu niepodległości jednym z priorytetów odrodzonej Rzeczypospolitej jest budowa silnej armii. Dla młodego państwa zakleszczonego między Rzeszą a sowiecką Rosją, najlepszym i najbardziej oczywistym sojusznikiem wydaje się Francja. Rząd w Paryżu, który właśnie wygrał wojnę światową, szuka w tej części Europy nowego, silnego sojusznika. Wcześniej tradycyjne przymierze łączyło go z Rosją, ale po bolszewickiej rewolucji jest już ono nieaktualne. Współpraca polsko-francuska ma zatem solidne podstawy geopolityczne. Już w 1917 r. we Francji powstaje tzw. Błękitna Armia pod dowództwem generała Józefa Hallera, dwa lata później francuska misja wojskowa rozpoczyna operację szkolenia i wyposażenia sił zbrojnych II Rzeczypospolitej, a w lutym 1921 r. oba kraje podpisują układ polityczno-wojskowy, zgodnie z którym zobowiązują się do udzielenia pomocy w razie napaści Niemiec na jedną ze stron. Na zakup sprzętu militarnego Polska otrzymuje również kredyt w wysokości 400 mln franków.

Tyle że od początku nie jest to współpraca równego z równym. Francja dość...

 

Ten artykuł jest dostępny
tylko dla zalogowanych

Zaloguj się Zarejestruj

Kontakt

My Company Polska wydanie 4/2022 (79)

Więcej możesz przeczytać w 4/2022 (79) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.


Zamów w prenumeracie

ZOBACZ RÓWNIEŻ