Wiktoria Wójcik. Poza biznesem
Wiktoria Wójcik, fot. materiały prasowez miesięcznika „My Company Polska”, wydanie 12/2021 (75)
Zyskaj dostęp do bazy artykułów z „My Company Polska” Zamów teraz!
Masz swoją ulubioną grę?
Najwięcej godzin spędziłam na graniu i śledzeniu wszystkiego wokół League of Legends. Kilka lat temu oglądałam wszystkie najważniejsze ligi: w ciągu tygodnia Korea i Chiny, w weekendy Europa i Stany Zjednoczone. Kiedyś sprawdziłam statystyki i wyszło mi, że przegrałam co najmniej tysiąc godzin. Teraz w LoLa gram zdecydowanie rzadziej, ale wciąż śledzę najważniejsze polskie i europejskie rozgrywki. Poza tym bardzo wkręciłam się w Hollow Knight. Nawet nie tyle w granie, co w oglądanie kolejnych pomysłów niszowych youtuberów i speedrunnerów. Całym sercem polecam grę i piękny świat w niej zbudowany.
Jak wspominasz pierwsze przygody ze streamowaniem?
Bardzo pozytywnie! Nie brałam tego poważnie, po prostu chciałam mieć, z kim pogadać i pograć. Miałam tylko starego laptopa, więc działał głośno jak odkurzacz – gra była w 20–30 fps, a mikrofon szumiał mi niemiłosiernie. Jednak mimo to kilka osób oglądało i podzieliło się poradami, jak nieco ulepszyć ten stream.
O czym powinien pamiętać każdy początkujący streamer?
Bycie streamerem wymaga wiele cierpliwości i mnóstwo poświęcenia. Najwięksi streamerzy są najwięksi, bo często – przez lata – streamowali dzień w dzień. Cohh Carnage streamował codziennie przez cztery lata, wziął pierwszy dzień wolnego, kiedy urodziła mu się córka. Jeżeli chce się streamować na poważnie, trzeba być gotowym na to, że praca nie kończy się po streamie. Opieranie się na jednym medium jest ryzkowne, w każdym momencie można dostać bana i stracić kontakt z fanami, dlatego trzeba dbać o social media czy YouTube’a i mieć alternatywy dla swoich treści.
Co jest najbardziej fascynującego w esporcie?
Mam trochę problem z tym pytaniem, bo dla mnie esport jest tak naturalnie fascynujący, że nie potrafię opisać komuś z zewnątrz „dlaczego”. Na pewno należy wskazać na emocje, zabawę, osobowości i to jak nawet największe gwiazdy są o wiele bliżej „zwykłych ludzi”. Gracze esportowi streamują i można z nimi wejść w interakcje na czacie, nagrywają też filmy na YouTubie. Wielu z nich interakcje w social mediach traktuje jako sposób kontaktu z widzami, a nie element tworzenia perfekcyjnego i nudnego wizerunku. Łatwo jest faktycznie czuć się częścią tego świata, a nie wyłącznie widzem.
Masz jakieś nietypowe hobby?
Od maja jeżdżę na wrotkach. Jeszcze trochę praktyki i zacznie to wyglądać naprawdę dobrze! Poza tym regularnie oglądam koreańskie survival shows, które mają wyłaniać nowe popowe grupy muzyczne. Guilty pleasure.
Podróż marzeń?
Japonia, marzy mi się podróż kulinarna. Kieruje mną proste pragnienie doświadczenia ulubionych smaków w miejscu ich pochodzenia, przede wszystkim dobre sushi i ramen. Poza tym najbardziej chciałabym wrócić do Peru. Jakaś wizja „emerytury” po exicie inStreamly zakłada zaszycie się w Andach i hodowanie alpak.
Z jakimi problemami borykają się młodzi startupowcy w Polsce?
Nazwałabym to „huśtawką ambicji”. Z jednej strony mam wrażenie, że rozkręcając biznes w Polsce, zderzamy się z tym, że cały ekosystem często patrzy przez pryzmat Polski. Founder, który ma globalne ambicje, zderza się ze ścianą i musi walczyć podwójnie, by ktoś uwierzył w jego globalną wizję. Z drugiej strony trzeba się szybko uczyć i polegać na intuicji, zwłaszcza kiedy jest się młodym. To oznacza, że czasem pojawia się chwila zwątpienia czy impostor syndrome, jakby porywało się z motyką na słońce. I często obie te rzeczy dzieją się naraz.
Wywiad z Wiktorią Wójcik
Wywiad o przyszłości inStreamly oraz gamingu w Polsce można przeczytać TUTAJ.
Więcej możesz przeczytać w 12/2021 (75) wydaniu miesięcznika „My Company Polska”.