Rzeź producentów wołowiny
Fot. ShutterstockW pierwszym tygodniu od wybuchu afery straty polskich producentów mogły sięgnąć 12 mln zł, w kolejnym powiększyły się o 18 mln zł. Kluczowa dla uratowania pozycji polskiej wołowiny jest opinia organów UE. Jeśli będzie pozytywna, polscy producenci odbudują swój wizerunek.
Polski sektor mięsa wołowego niemal w 90 proc. jest uzależniony od eksportu. Większość produktów dostarczanych jest do państw Unii Europejskiej: Włoch, Niemiec czy Hiszpanii. Dzięki przede wszystkim niskim cenom w ostatnich latach polscy producenci i eksporterzy cieszyli się z dynamicznego, dwucyfrowego wzrostu wartości rynku. Pozytywny wpływ na kondycję firm miał także szybki wzrost konsumpcji wołowiny w Polsce. Ten piękny obraz trwał do czasu, aż telewizja TVN opublikowała reportaż, w którym ujawniono, że w jednej ubojni w sposób niehumanitarny przerabiano chore i padłe bydło. Wizerunek polskiej branży zaczął się sypać.
Choć z zamkniętego już zakładu na rynek trafiło tylko 10 ton nielegalnie przygotowanego mięsa, to straty całej branży są potężne. – Wizerunek polskiego mięsa przez aferę już ucierpiał. Zawsze jest tak, że kiedy wybucha afera żywnościowa, to pierwsza fala ma bardzo poważne konsekwencje. Tak samo jest w przypadku styczniowej afery z ubojnią na Mazowszu – mówi w rozmowie z „My Company Polska” Janusz Rodziewicz, prezes Stowarzyszenia Rzeźników i Wędliniarzy RP.
Panika konsumentów i producentów
Pierwsze tygodnie po reportażu były dla producentów dramatyczne. Takie kraje jak Czechy czy Słowacja częściowo anulowały zamówienia na mięso wołowe. Międzynarodowy rozgłos afery sprawił, że wielu partnerów biznesowych polskich firm również wstrzymało się z dostawami. Wycofanie części produktów firmy Konspol z rynku dodatkowo zwiększyło zaniepokojenie również polskich konsumentów.
Spadek popytu na wołowinę wynikający z mniejszej liczby zamówień i negatywny przekaz co do jakości polskiego mięsa wywołał panikę wśród producentów. – Hodowcy chcą sprzedać mięso jak najszybciej, bo boją się, co będzie dalej. Dlatego błyskawicznie cena żywca spadła z poziomu 7 zł za kilogram mięsa do poniżej 6 zł. To gigantyczna zmiana – mówi Janusz Rodziewicz.
Jak zaznacza Jerzy Wierzbicki, prezes Polskiego Zrzeszenia Producentów Bydła Mięsnego, w pierwszym tygodniu po publikacji reportażu straty rolników mogły wynieść nawet 12 mln zł. W drugim – już 18 mln zł. – Od momentu wyemitowania reportażu Superwizjera konsumenci w Polsce i za granicą są zaniepokojeni, przestraszeni. W krótkiej perspektywie już widzimy problemy ze zbytem. W perspektywie roku straty rolników mogą wynieść ok. 1 mld zł – ocenia Wierzbicki.
To gigantyczny problem dla ok. 1300 ubojni w Polsce. Tym bardziej że afera nie jest dla nich jedynym wyzwaniem. – Zagospodarowaniu nadwyżki mięsa, których odbiór został wstrzymany w wyniku afery, nie sprzyjają także informacje o wzroście pogłowia bydła na koniec 2018 r. czy komunikat o wykryciu pojedynczego przypadku BSE (czyli potocznie choroby szalonych krów). To z pewnością wywrze presję na spadek cen żywca – tłumaczy Artur Waraksa, ekspert ekonomiczny w ING Banku Śląskim.
Czy polska wołowina ma jeszcze szansę?
Mimo poważnych problemów eksperci są zdania, że polski rynek wołowiny w średnio- i długoterminowej perspektywie może powrócić do trendów wzrostowych. – W mediach masowo używa się słów: „sprzedawano chore krowy” czy „padlinę”, a tak naprawdę nie można tego wyrokować. Na pewno były to zwierzęta pourazowe, ale jak wynika z badań weterynarzy, nie ma żadnych dowodów na to, by ich mięso było w jakikolwiek sposób niebezpieczne – mówi Janusz Rodziewicz. Dlatego na razie afera ma przede wszystkim wizerunkowy charakter. To dobra wiadomość, bo dzięki temu producenci będą mogli łatwiej odbudować zaufanie konsumentów i dystrybutorów mięsa, niż gdyby do sprzedaży trafiło rzeczywiście zakażone mięso.
Kluczowa dla uratowania pozycji polskiej wołowiny jest opinia organów międzynarodowych. Ze względu na aferę do Polski na początku lutego przybyli przedstawiciele Komisji Europejskiej, z misją skontrolowania przedsiębiorstw i polskich instytucji zajmujących się ich nadzorem. Do momentu opublikowania tego numeru „My Company Polska” nie były jeszcze znane oficjalne wnioski z kontroli, ale jak powiedział tuż po jej zakończeniu minister rolnictwa i rozwoju wsi Jan Krzysztof Ardanowski, podczas wizyty unijnych urzędników nie pojawiły się żadne sygnały o możliwych nieprawidłowościach, pomimo dokładnego sprawdzenia wszystkich ubojni w kraju.
– Co będzie dalej, zależy m.in. od raportu Komisji Europejskiej. Jestem przekonany, że będzie on pozytywny, a nam, jako branży mięsnej, pozostanie odkręcić cały negatywny przekaz i wyjść z kryzysu. Będzie to możliwe m.in. dzięki współpracy różnych organizacji i producentów przy tworzeniu wewnętrznych standardów branży – dodaje prezes Stowarzyszenia Rzeźników i Wędliniarzy RP.
Takie propozycje już się pojawiły. – Rząd i producenci ściśle ze sobą współpracują. Rada Sektora Wołowiny złożona z sześciu organizacji rolniczych i przetwórców przedłożyła na ręce Jana Krzysztofa Ardanowskiego koncepcję programu zawierającego propozycję „Zero tolerancji” – komentuje Jerzy Wierzbicki z SRiWRP.
Wśród postulatów pojawiło się m.in. wprowadzenie do prawa bezwarunkowej kary więzienia dla tych przedsiębiorców, którzy prowadzą nielegalny ubój zwierząt, utrata prawa do wykonywania zawodu na 6 lat przez tych lekarzy weterynarii, którzy złamali prawo, a także wprowadzenie obowiązkowego całodobowego monitoringu w ubojniach i samochodach służących do przewozu zwierząt. Rada Sektora Wołowiny zwróciła się do rządu z prośbą o dotowanie eutanazji chorych zwierząt (co zniechęci rolników do ich sprzedawania) oraz dotowanie ubezpieczenia dla zwierząt od ryzyka padnięcia. Organizacje przekazały także policji listę portali, na których pojawiały się ogłoszenia o skupowaniu chorych krów.
Zdaniem ekspertów zarówno producenci, jak i rząd, muszą podjąć konkretne działania mające na celu wyeliminowanie podobnych incydentów w przyszłości. – To będzie mogło poprawić wśród zewnętrznych odbiorców nadszarpnięty wizerunek polskiej wołowiny – zauważa Artur Waraksa.
Ministerstwo nie odpowiedziało jeszcze na propozycje organizacji branżowych gotowymi rozwiązaniami – prowadzone są jednak liczne kontrole. Zgodnie z deklaracjami ministra Ardanowskiego kierunek, w którym idą propozycje przygotowane przez przedstawicieli producentów mięsa, jest zgodny z polityką rządu.
– Kontrole ubojni, a także możliwe zaostrzenie przepisów, mogą pomóc uwiarygodnić polski sektor mięsa na arenie międzynarodowej. Niemniej ich skuteczność w tym momencie trudno jest oceniać – mówi Mariusz Dziwulski, ekspert PKO Banku Polskiego.
Jak zaznacza, warunkiem niezbędnym do powodzenia kampanii ratowania wizerunku mięsa jest podjęcie skoordynowanych działań organów nadzorujących i producentów. – Ubojniom, zakładom mięsnym oraz przede wszystkim hodowcom zależy na tym, aby takie przypadki się nie zdarzały. W wyniku nieprawidłowych działań jednej ubojni cierpi cała branża – komentuje.
Jak zareaguje rynek?
Działania organizacji mają na celu uratowanie opinii o polskich producentach wołowiny. Nic dziwnego, długotrwały kryzys dla branży uzależnionej od eksportu byłby zabójczy. – W krótkim okresie kryzys wizerunkowy będzie oddziaływał w kierunku osłabienia popytu zagranicznego na polską wołowinę, a w konsekwencji spadku cen – uważa Jakub Olipra, ekonomista w banku Credit Agricole.
Z drugiej strony kryzysy wizerunkowe w innych krajach (jak np. wykrycie fipronilu w jajach w Holandii, ich największym producencie w Unii Europejskiej) pokazują, że w dłuższej perspektywie nie prowadzą one do poważnych perturbacji dla lokalnych producentów. – Pamiętajmy, że źródłem sukcesu polskiego eksportu wołowiny jest przede wszystkim jej bardzo wysoka konkurencyjność cenowa, a tego kryzys wizerunkowy nie zmieni. Wyprodukowane w Polsce mięso konkuruje bowiem nadal przede wszystkim ceną, a nie pochodzeniem, i to w tej sytuacji łagodzi negatywne skutki kryzysu wizerunkowego – wyjaśnia Jakub Olipra.
Jak zauważa Grzegorz Rykaczewski, analityk sektora rolno-spożywczego w banku Santander, średnia cena tuszy wołowej z Polski w 2018 r. była niższa o 11 proc. od średniej w Unii Europejskiej. W praktyce 100 kg tuszy wołowej z Polski było tańsze od mięsa z innych państw Unii o 40 euro. – We wcześniejszych latach ta różnica była jeszcze większa i sięgała ok. 60 euro – dodaje ekspert.
Afera mięsna powoduje, że polskie mięso jest jeszcze tańsze. Ze względu na problemy wizerunkowe nie pomaga to w utrzymaniu międzynarodowych kontraktów, ale w końcu powinno się to zmienić. Grzegorz Rykaczewski zwraca jednak uwagę na inny, potencjalny problem. – W konsekwencji zaistniałej sytuacji mogą zostać wprowadzone w handlu np. nowe bariery o charakterze administracyjnym: zaostrzone urzędowe kontrole zakładów przetwórczych, dodatkowe inspekcje i wymogi stawiane przez odbiorców mięsa – mówi.
O ile są to działania słuszne z punktu widzenia wizerunku polskiego mięsa, o tyle mogą one doprowadzić do znacznego wzrostu kosztów działalności dla zakładów przetwórczych. Dziś trudno jeszcze mówić o konkretnych liczbach, ale utrata argumentu w postaci niskiej ceny może doprowadzić do dłuższego kryzysu w branży mięsnej.
Jerzy Wierzbicki z Polskiego Zrzeszenia Producentów Bydła Mięsnego jest jednak dobrej myśli. – Jesteśmy przekonani, że w dłuższej perspektywie damy radę poprzez podjęte działania przekonać opinię publiczną, wszystkich konsumentów amatorów wołowiny do ponownego zaufania polskiej wołowinie, mocno nadszarpniętego przez ostatnie półtora tygodnia. Niemniej straty rolników, ale i przetwórców będą poważne – podsumowuje.
Jakub Olipra, ekonomista w banku Credit Agricole
Szansa na eliminację czarnych owiec
Kryzys wizerunkowy może przyczynić się do wypracowania rozwiązań instytucjonalnych, które wyeliminują nieuczciwych producentów i pośredników z rynku. Jest to w interesie zarówno instytucji nadzorczych, jak i samej branży.
Mariusz Dziwulski, ekspert PKO Banku Polskiego
Nieufność konsumentów ciąży producentom
Prawdopodobny jest przejściowy spadek popytu na wołowinę na rynku krajowym. To niekorzystne dla wizerunku tego mięsa, gdyż dotychczas mało popularna wołowina zaczęła powoli zdobywać uznanie w oczach krajowych konsumentów. Odbudowa wizerunku może nie być łatwa, jednak w dłuższym okresie także i eksport wołowiny wciąż ma szansę wzrastać z uwagi na dość wysoką konkurencyjność cenową polskiego mięsa.
Jerzy Wierzbicki, prezes zarządu Polskiego Zrzeszenia Producentów Bydła Mięsnego
Nie dla grup przestępczych
Firma, która nie spełniła standardów dobrostanu zwierząt i higieny mięsa, została wyeliminowana niezwłocznie po zawiadomieniu policji przez ekipę Superwizjera. Plan dalszych działań ma nas zabezpieczyć na wypadek pojawienia się podobnej grupy przestępczej. W wyniku realizacji proponowanych działań w przyszłości utworzenie firmy, która chciałaby wprowadzać do obrotu sztuki kontuzjowane, tzw. pourazowe, powinno być znacznie utrudnione lub wręcz niemożliwe. To powinno być i jest celem działań instytucji państwowych, ale także reprezentantów producentów rolnych i przetwórców mięsa.